sobota, 5 września 2015

Rozdział 28

Modlił się aby wróciła do domu przed zmrokiem. Niestety z każdą chwilą noc się zbliżała, a nic nie zapowiadało żeby Ania wróciła. Była już 21 a jej dalej nie było. Andy chciał już wstawać i iść jej szukać kiedy zrozumiał, że jeżeli ona by go zobaczyła po tej kłótni prędzej zaczęła by uciekać przed nim niż zabrać się do domu.
- No i co Młody? Odezwała się? - Zapytał Ash wchodząc do pokoju.
- Dupa, a nie odezwała.
- Szkoda. Nie bój się, wróci. - Powiedział Ashley siadając na łóżko.
- Jak mam się, kurwa, nie martwić? Ona sama chodzi po mieście w którym nawet w sklepie dla dzieci ktoś może ją zgwałcić. W dodatku nie wiadomo czy sama sobie niczego nie zrobi.
- W sumie masz rację, ale wydaje mi się że teraz to będzie palić papierosa za papierosem gdzieś w parku, zamiast się po mieście szlajać.
- Może i masz rację, ale czuję się na prawdę jak ostatni sukinkot. Przeze mnie może się jej coś stać. A do tego nawet jeśli wróci to nie będzie chcieć ze mną spać, ani przebywać chociaż w jednym pomieszczeniu. Szczególnie po tym co sobie powiedzieliśmy.
- A kochacie wy się jeszcze? Ona Ciebie też?
- Ja ją bardziej niż kogo kol wiek. Ona mnie też sama mi to powiedziała.
- A jak myślisz wybaczy Ci?
- Nie wiem, ale żeby mieć chociaż małe szanse muszę się bardzo postarać.
- To znaczy?
- Dużo przepraszania, te takie gesty - Andy zrobił minę jak by mu istnienie słowa ''gesty'' nie pasowało.- Np. zrobienie herbaty, podawanie papierosa.
- Ale najpierw mi się w ogóle wydaje że przydało by się parę dni przerwy żeby też ochłonęła. Ty też do końca. Może wtedy będzie łatwiej.
- Nie wiem, może. Wiem tylko to że jeżeli coś jej się stało to sobie nie wybaczę. Przecież to by było przeze mnie.
- Młody. Nie dramatyzuj. Wróci to jutra.
- Jak mam kurwa mać nie dramatyzować? - Uniósł się Andy. - Najlepsza dziewczyna jaką miałem najprawdopodobniej próbuję palić papierosa za papierosem w jakiś ohydnym miejscu, gdzie pewnie jest jej zimno itp.  Do tego myśli że nasz cały związek to była jebana fikcja. Że jej nie kocham. Do tego pewnie nie będzie nawet słowem odzywać.
- Andy.
- Nie Andy, jaki Andy?!- Mówił głośno Biersack. -Pomyśl jak byś się martwił jeżeli chodziło by o Mercy.
-Chciałem powiedzieć że masz rację. Moim zdaniem i tak to dobrze znosisz jak na Twoje problemy, tylko mam jedną prośbę?
- No, jaką?- Mówił już spokojnie.
- Kiedy wróci, nie rób jej wyrzutów. Po prostu ona potrzebowała chwili długiej żeby to wszystko przemyśleć.
- Dobra, nie będę.
- Ja idę, a ty się najlepiej chociaż chwilę prześpij.
- Spróbuję. Pa

Andy znów był sam w pokoju. Nawet mu to odpowiadało. Chociaż wolał by nie być tam sam. Chciał by tam być z dziewczyną. Ze swoją byłą dziewczyną. Chciałby być z Ann. Czekał tak już parę godzin i był zmęczony. Zasnął. Prawie że na siedząco. Obudził go trzask drzwi, koło 5 rano. Natychmiast zszedł na dół. W kuchni wpadł na... No na nikogo innego niż Ann.
- Uważaj jak łazisz. - Powiedziała z wyrzutem w głosie.
- Przepraszam, nie chciałem. - Coś nie pasowało Ani.
- Co chcesz? Ode mnie?
- Ale jak? O co chodzi z tym co ja chce?
- Nie pasuje do ciebie że jesteś taki miły. Nie musisz udawać, ani kłamać że mnie tolerujesz. - Wszystko w Andy'm buzowało. Nie ze złości, chodź niej odrobinę też było. Buzowało ze smutku.
- Ale ja nie udaję.
- Taa, było widać. - Ani było nie by wale smutno. - Szczególnie kiedy powiedziałeś że do Juliet wrócisz.
- Ja nie chcę do niej wracać.
- Wali mnie to. Co mi z tego że nie chcesz. - Mówiła ze łzami w oczach. - Skoro mnie nie kochasz, tylko chciałeś się pobawić. - Nie dała prorokowi szansy odpowiedzieć. Uciekła do swojego wspólnego pokoju z Mercy.


Biegnąc starała się nie płakać. Nie wychodziło jej to. Łza za łzą leciały po policzkach rozmazując makijaż, która i tak już nie był pierwszej świeżości. Biersack chciał za nią wejść do pokoju, ale jednak się opamiętał. Zdecydował że pójdzie za radą Ash'a i da jej kilka dni  na przemyślenia.


Ann tak na prawdę chciała żeby Andy do niej wszedł i z nią na spokojnie porozmawiał. Chciała tylko usłyszeć jego głos, pomimo że wierzyła że on już jej nie kocha.Była ciekawa czy Dana i jej kumple wpadną na jej dom? Z jednej strony chciała się na nim zemścić i żeby zniszczyli dom, a z drugiej strony ona go bardzo kocha.

----------------------------------------------Andy------------------------------------------------------------------
- Ann. - Wymsknęło mi się, kiedy Ann uciekała. Nie odwróciła się. Zabolało mnie to. Niech ona ze mną porozmawia.


Po rozmowie z Anią poszedłem do swojego pokoju. Myślałem o wszystkim. O tym czemu potraktowałem ją tak? Albo gdzie była przez ten cały czas? Mam nadzieję że więcej tak uciekać nie będzie. Moje rozmyślania skończyły się kiedy moje oczy się zamknęły. Nie wiedziałem kiedy.


Obudziłem się koło godziny 10.30. Ubrałem się i poszedłem na dół. Nikt już nie spał, wszyscy siedzieli w kuchni. Ania i Mercy przygotowywały śniadanie. Robiły jajecznicę z pieczarkami i do tego herbatę. Przyszedłem w idealną porą bo już nakładały. Wszyscy przenieśli się do salonu.
- Może by ktoś pomógł? Same Wam tego nie zaniesiemy!- Krzyknęła Ann. Postanowiłem iść im pomóc. Wszedłem do kuchni a na buzi Ann od razu zagościł smutek. Nie chcę żeby tak dłużej było. No właśnie, nie chcę. Ale z tym nic nie zrobię. Czemu? Bo się boję jak ona zareaguje. Jestem tchórz i tyle.
- To weź picie. - Powiedziała Mercy, widząc że Ann raczej nie zamierza się odzywać. Wzięliśmy wszystko. Ponalewałem picia, a dziewczyny porozdawały talerze.
- Mary, możemy zjeść w kuchni? - Zapytała, biorąc swój kubek, a drugi podając Mercy.
- Możemy, weź mi picie. Ja zaraz przyjdę.
- Dobra. - Wzięła picie i poszła.
- Andy, chodź na chwilę. - Powiedziała kiedy Ann wyszła. Poszliśmy na korytarz.- Co się dzieje między Wami. Ann Cię unika. Od razu schodzi jej uśmiech, którego i tak prawie niema. z gęby. Nie chce na Ciebie patrzeć, jakby ją to bolało.
- Nie jesteśmy razem. Zerwaliśmy. Mnie też to boli. Bo ją nadal kocham, a ona mnie. Ale po tym co sobie powiedzieliśmy potrzebna nam jest przerwa. - Popatrzyła się na mnie głupio. - Nie chcę o tym mówić. Za bardzo ją kocham żeby się przyznać co jej powiedziałem i żeby rozpamiętywać to co ona mi powiedziała.
- Rozumiem, dobra spadaj do chłopaków. Ja spróbuję z Ann porozmawiać.- Mrugnęła do mnie. Rozeszliśmy się w swoje strony.


Wróciłem do salonu. Wszyscy już wiedzieli co się podziało między mną i Anią.
- Młody, no i co jest?- Zapytał Jake.
- Nic nie jest, a co ma być? Ja ją kocham, a ona za moją sprawą myśli że nie. Po prostu super. - Miałem łzy w oczach, opuściłem głowę.
- I co z tym zrobisz? - Kontynuował Jake.
- Nie wiem, będę się o nią starać, może to coś da. - Zachwiał mi się głos.
- Aha, a jak zamierzasz to robić? - Spytał CC. Jinxx najwyraźniej wiedział że lepiej się nie odzywać.
- Chłopaki, dajcie mu spokój. Przecież widzicie że ją kocha, że będzie się starał. Zostawcie go w spokoju. Zajmijcie się brakiem swoich związków. Widzicie jak to przeżywa, a wy mu jeszcze dokładacie. - Mówił Ash.
- No ale...- Zaczął CC.
-  No ale! Kurwa! Mać. Dajcie mi wreszcie święty spokój. - Wykrzyczałem. Wstałem odłożyłem talerz. Poszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki Jack'a i poleciałem z wyraźnym, ukrywanym płaczem do swojego pokoju. Ann go na pewno zauważyła. Pewnie teraz wszyscy myślą że zachowuję się jak jakaś panienka z okresem.


Kiedy byłem w pokoju, stwierdziłem że podczas kąpieli trochę ochłonę. Oczywiście wziąłem alkohol. Odkręciłem wodę, nalałem płynu do bąbelek i wrzuciłem kaczuszkę.

Wszedłem do wanny i tak leżałem popijając mój napój. Po jakiś 30 minutach wyszedłem. Jedynym tego powodem było to że skończyło mi się piciu, a w łazience zapasu już nie miałem. Ubrałem się i zszedłem na dół. Miałem tylko nadzieję że kuchnia już będzie pusta.


Dupa. Nie jest pusta. Jest Ania. Nie chciałem żeby widziała ile alkoholu chcę zabrać. Chociaż z drugiej strony lepiej że to Ann niż Ashley. Ash zabrał by mi cały alkohol i zabronił by mi  się najebać. I jeszcze dostałbym kazanie że to mnie wcale nie rozluźni, co najwyżej będzie mnie łeb boleć. Zabrałem z 5 butelek Jack'a Daniels'a. Już chciałem iść na górę.
- Możemy pogadać?- Czy to powiedziała Ann? Nie przesłyszało mi się?
- Ty to powiedziałaś? Czy się mi przesłyszało?-  Tym pytaniem chyba nie poprawiłem jej humoru.
- Tak ja. Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to śmiało idź. Nie udawaj że masz ochotę ze mną gadać, że nie zostajesz bo '' tak wypada''. - Z jednej strony zaskoczyło mnie to co powiedziała, a z drugiej zupełnie nie. Od naszej kłótni ma takie podejście do mnie. A jeszcze z 3 strony zasmuciło mnie to bardziej niż wcześniej kiedy tak mówiła. Tym razem powiedziała to jeszcze bardziej smutnym i poważnym tonem, patrząc mi się w oczy. Tym swoim... swoim smutnym spojrzeniem. Przez zaszklone oczy. - To może zacznę jeszcze raz. Możemy porozmawiać?-
- Jasne, tak.- Usiedliśmy. -  Chcesz jedną? - Podniosłem rękę z Daniels'em. - Nie chcę mi się po szklankę wstawać, więc proponuję od razu całą butelkę.
- Wstanę po szklanki. Widzę że zamierzasz całkiem porządnie się upić. Ale nie zrobisz tego przy mnie. Po pierwsze, że chcę z Tobą porozmawiać na miarę trzeźwo, a po drugie no wiesz.
- Co po drugie? - Dalej była bardzo smutna. Humor się jej nie poprawił odkąd usiedliśmy. Wręcz przeciwnie.
- Doskonale wiesz, że nie cierpię pijanych ludzi.
- Wiem.
- Nie zbierałam się tyle czasu, żeby z Tobą porozmawiać, aby z Tobą gadać o alkoholu. - Wbiła wzrok w swoją szklankę z alkoholem.
- No to o co chodzi?
- Spotkałam pewną osobę na mieście. Jest Ci dobrze znana.
- Kto? - Zasmuciło ją to pytanie.
- Julkę. I teraz mam trzy pytania. Pierwsze jest takie, czemu miała moją bransoletkę na ręce?
- Bo... bo.
- Bo co? Bo jej ją dałeś prawda?
- Sama sobie wzięła. Spotkałem się z nią, a jak zobaczyła tą bransoletkę to ją wzięła.
- Nawet jej nie próbowałeś powstrzymać?
- Nie. Nie wiedziałem że Cię to aż tak zaboli. - Czemu ja taki jestem? Czemu znowu przed nią udaję zjebanego chuja?
- To drugie pytanie. A czemu ty chodząc z nią za rękę miałeś moje nazwisko na ręce?
- Bo Cię kocham. - Brawo. Powiedziałeś Andy wreszcie coś sensownego.
- Taa. Było widać jak się z nią obściskiwałeś. I wiesz co? Daj mi jednak tą butelkę. - Podałem jej ją. Musiało ją to bardzo boleć, skoro chciała się opić żeby nie pamiętać. A ty Andy znowu nic nie robisz żeby ją przestało boleć.
- Czemu mnie okłamywałeś? - To pytanie przyszło jej z największym trudem.
- Kiedy?
- Większość naszego. - Pociągła łyka z butelki, ja również.- Związku. Przez cały czas mówiłeś że jej nie kochasz. Nie kochałeś od dłuższego czasu. Że jeżeli by Cię dotknęła to byś poszedł sobie spalić tą część. A ty wczoraj się z nią całowałeś.
- Szczerze? Nie wiem co odpowiedzieć. Znaczy wiem, ale wyjdę na większego debila niż jestem. Chciałem zakleić i chcę zakleić dziurę po Tobie. - Powiedziałem szeptem.
- Możesz mi przestać kity wciskać? Nie kochasz mnie, tylko ją. Nigdy mnie nie kochałeś. Ja byłam na tyle głupia, że co wieczór zasypiałam przy Tobie. Zwierzałam Ci się z rzeczy którym nawet Mercy nie wie. A ty w zamian przez cały nasz związek mówiłeś że mnie kochasz tylko po to. A zresztą nie wiem po co. W tej chwili można powiedzieć że w dużej mierze dzięki mnie teraz tu siedzisz. Gdyby nie moja krew która płynie w Twoich żyłach nie mógłbyś tutaj teraz siedzieć. Ja się wtedy tak o Ciebie martwiłam. A ty co? Nic. Ciągłe kłamstwa. Żeby na koniec powiedzieć że mógłbyś do niej wrócić. I co? Pomimo że powiedziałeś że nie wrócisz, wróciłeś. I jeszcze mi teraz że ona w Twojej sypialni zajmie moje miejsce? Że się tutaj wprowadzi?
- A żebyś wiedziała kochanie. - Wtedy  weszła ona. Powiedział to nikt inny niż Juliet. Łzy zaczęły jej płynąc po policzkach. Kocham Ann. Co ja tutaj w ogóle z Julką robię. Powinienem stać przy Ani, kiedy płacze. A teraz muszę stać przy Simms i udawać że nie rusza mnie płacz Ani.
- A pierdol się. Najlepiej obydwaj się pierdolcie. Jesteście siebie warci.
- Ale i tak cały czas więcej od Ciebie słonko.
- Jeszcze raz powiesz do mnie słonko,a moje kilka lat nauki kick-box'ingu się ukaże. Na Twojej gębie.
- Grozisz mi?
- Nie. Obiecuję. A teraz. Suń dupę. - Powiedziała do Julki. Posunęła się. Ann otworzyła lodówkę i zabrała sobie papierosy. Schowała je tam, tak żebym ich nie znalazł i pobiegła na górę.


Ja stałem jak debil z Julką szczerzącą się sama do siebie. Jak mogłem Ann tak potraktować? Przecież ja ją kocham, a teraz stoję tu z Julką której z każdą sekundą coraz bardziej nie trawię.


----------------------------------------------------------Ann-----------------------------------------------------------
Juliet. Juliet Simms. Zajęła moje miejsce u boku Andy'ego. Szybko się pocieszył. A zresztą. W dupie to mam, Nie ma to jak oszukiwać sama siebie. Wzięłam paczkę papierosów i poleciałam z płaczem na górę. Wpadłam do pokoju Mercy i Ash' a jak burza. Obydwoje byli w pokoju. Mery akurat stała.  Rzuciłam jej się na szyję. Przytuliłam się do niej najmocniej jak mogłam. Wtedy ona wykonała jakiejś ruchy rękami i Ash przytulił się do niej od tyłu, oplatając i przytulając również mnie. Zmienił pozycję. Teraz przytulaliśmy się w trójkę. Ktoś otworzył drzwi. Była to Julka. Ash natychmiast do niej podszedł i niemal na szmaty wyrzucił z pokoju i poszedł na dół. Ja i Mercy położyłyśmy się na łóżku. Przytuliłam się do niej.
- Prześpij się chwilę. Później mi wszystko wyjaśnisz. - Nie odpowiedziałam pomruczałam tylko. - Okay.- Nie wiem jak mnie zrozumiała.


-------------------------------------------------------Ash------------------------------------------------------------
Co Julka robi w tym domu? Kto ją tu wpuścił? Przez nią Ann płacze? Wpuścił ją pewnie Andy. Znowu chciał zakleić dziurę po jedwabiu szmatą. Z pokoju wyprowadziłem ją prawie za szmaty. Zeszliśmy na dół. Stał tam Andy, próbując zapić się. Na stole stała już jedna pusta butelka i zabierał się za drugą.
- Co ona tutaj KURWA MAĆ robi?  Chyba już raz ją z tego domu wykopałem!- Popatrzyłem na Andy'ego z wyrzutem.- Julka wyjdź z kuchni. Już. - Posłuchała.
- Ty wiesz co ona tutaj robi. Kocham Ann, ale nie wyrabiam cały czas myśląc że ona ma mnie za sukinkota. Myślałem że jeżeli ona wróci będzie łatwiej.
- A jest wręcz przeciwnie.
- Tak. Nie bój się. Daj mi tydzień. Wykopię ją stąd,
- Masz równo siedem dni. A żeby Ci było łatwiej ją wykopać idź sobie zobacz co zrobiłeś te którą kochasz. -Poszliśmy w stronę schodów.- Julka poczekaj na nas.- Krzyknąłem.


Kiedy byliśmy już na górze słyszałem że ona już nie płacze.
- No proszę, wejdź i zobacz. - Otworzył lekko drzwi. Popatrzył na łóżko. Leżały tam Ann i Mercy. Ania spała. Widać było dokładnie linie po której biegła każda łza, rozmazany tusz i świeże rany które najprawdopodobniej zrobiła zanim przyszła tutaj.- Widzisz, w jakim ona jest stanie?
- Widzę. - Mówił ze łzami w oczach. Mercy podeszła do nas z wrogim spojrzeniem na Andy'ego.
- Radzę Ci ją szybko stąd wyrzucić i niech lepiej niech tutaj nie wraca, bo inaczej sama ją wyrzucę. - Powiedziała groźnym głosem, prosto w oczy Młodego. - Lepiej żeby jej tu nie było do jutra. Jeśli nie będzie jej i z nią nie będziesz już uwierzę że kochasz Anie. Jeśli będzie ja i Ann się wyprowadzamy. I nie wiem czy kiedyś byś ją jeszcze zobaczył. - Prawdopodobnie nie panowała już nad swoimi łowami. Gdy skończyła wypowiedź, zauważyłem że trochę jej jest głupio że tak nakrzyczała na niego, ale nie miała zamiaru przepraszać.
- Wyrzucę. Obiecuję. - Mówił prawie przez łzy. - Ona więcej się tu nie pojawi. Matko, w jakim stanie ona jest przeze mnie. - Mówił osuwając się po ścianie. Zaczął płakać. Mery uklęknęła przy nim i poklepała po ramieniu. - Nie powinienem dopuścić do tej kłótni. Teraz ona nie musiała by tak cierpieć. Chuj ze mną, ale ona.
- Wierzę Ci, że ją kochasz. - Powiedziała Mery.
- Proszę, pilnujcie ją żeby nic więcej sobie nie zrobiła. Proszę. - Popatrzył na nas czerwonymi oczami.
- Będziemy pilnować.
- Ash, pójdziesz ze mną?
- To chodź. -Powiedział Ashley. - Andy, jestem z Ciebie w pewnym sensie dumny, że walczysz o nią.
- Przynajmniej ty. Dzięki. Ja raczej teraz za dużo powodów do dumy nie daję. - Po chwili byliśmy już na dole. - Juliet. Nie rozpakowuj się. Wyjdź. Nie chcę Cię tu widzieć. Nigdy więcej.
- Nie wyjdę.
- Julka. - Podniósł głos Andy. - Wypad mi stąd. Nie Twój dom, a ponowny związek z Tobą to była najgorsza decyzja jaką mogłem podjąć. Więc albo stąd wyjdziesz albo Ash Ci pomoże.
- Nie strasz mnie Ash'em. To już nie działa kotku.
- Juliet. Wyjdź z tego domu! Nie chcę mieć nic wspólnego z taką szmatą jak ty. - No wreszcie gada do rzeczy.
- Sam jesteś szmata.
- Dobra, koniec. Wypierdalaj mi stąd, albo Ci pomogę. - Wykrzyczałem prawie.
- Dobra idę. Bo walizki wrócę później.
- Nie. - Powiedział Andy, po czym wziął walizki, podszedł do drzwi i wyjebał je przez nie. Julka za nimi poleciała. Kiedy wyszła zamknąłem drzwi na klucz żeby ponownie się nie dostała.
- A teraz mi obiecaj że nigdy nie sprowadzisz jej tu z powrotem i że będziesz walczył o Anie?
- Obiecuję. Ash, a pomożesz mi coś wymyślić żeby ją przeprosić?
- Pomogę, ale to później. Teraz ją przepraszaj. To znaczy, jak się obudzi. - Poszliśmy na górę. Otworzyliśmy drzwi. Od razu stała przy nas Mercy.
- Wypierdoliłeś ją stąd?
- Tak. Razem z walizkami. A Ann bardzo mnie wyklina?
- Jeszcze nic nie mówiła. Na razie, bardzo nie spokojnie śpi. Zresztą tak jest od paru dni, nawet więcej. Tak jakby czegoś szukała. - Wtedy usłyszeliśmy płacz Ani. Ash uchylił lekko drzwi. Ona spała i równocześnie łezka leciała jej po policzku. Zauważyłem że dla Andy'ego było to cholernie bolesne. Jedna mała łza. a potrafi strawić tyle bólu.
- Może połóż się koło niej? - Spytałem. Andy spojrzał na Mercy.
- Można spróbować. - Odpowiedziała.


Andy wtedy podszedł do łóżka na którym spała. Usiadł, a później delikatnie się położył.


----------------------------------------------------------Andy---------------------------------------------------------
Ash zaproponował żebym położył się koło Ani. Może mnie nie zabije, kiedy się obudzi i zobaczy że to ja. Nie Mercy.


Podszedłem do łóżka i położyłem się koło niej. Podsunąłem się koło niej i objąłem ramieniem. Spała dalej. Po paru minutach wtuliła się we mnie, jak to miała w zwyczaju kiedy razem spaliśmy. Wtuliła się nawet mocniej. Jakby wiedziała że to ja i że świadomie tego zrobić jej zdaniem, nie może. Ash i Mery zniknęli za zamkniętymi drzwiami. Ja również zasnąłem. Spaliśmy wtuleni w siebie, ona co jakiś czas przejeżdżała nie świadomie, po moim torsie. Było to takie przyjemne. Od dawna nie czułem tego przyjemnego dreszczy jaki temu towarzyszy. Chciałem, żeby jak najdłużej się nie budziła.


Jednak bo kilku minutach od mojego zaśnięcia, zaczęła się gwałtownie odsuwać.
- Co ty tutaj robisz?! Nie powinieneś być ze swoją dziw... znaczy Julką?
- Nie. Wyrzuciłem ją stąd. Nie jestem w nią i nie będę. Nie kocham jej. Przysięgam na wszystko co jest dla mnie najważniejsze.
- Nawet na Femme?
- Nawet.
- Wierzę, ale to nie zmienia faktu że nie powinieneś w ogólne do mnie teraz przychodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz