- Wieczorem Ci pokaże,teraz nie chce mi się ściągać niczego. - No fakt była w grubych dresowym spodniach i bluzce z innego takiego kompletu. - Dobrze?
- Och, No dobrze.
--------------------------------------Andy-----------------------------------------------------------------------------
Wreszcie pogodziłem się z Anią. Niemalże czuję jak moje wyrzuty sumienia same odchodzą. Mam nadzieję że szybko nie wrócą. No cóż nadzieja matką głupich.
- Andy puść mnie,- Powiedziała poważnym tonem.
- C, co się stało? - Znowu coś ze mną nie tak? Wyrzuty sumienia? Wyrzuty są? Jesteśmy.
- Z Tobą nic. Po prostu zauważyłam coś. - Popatrzyła na mnie znacząco, a ja wyjątkowo nie wiedziałem o co chodzi.
- Co zauważyłaś?
- Andy, czemu? - Usiadła na łóżku, ja też.
- Co czemu? - Popatrzyłam na nią jak na lekkiego debila.
- Wiesz co. Czemu znowu to zrobiłeś? Czemu znowu powiesiłeś mój rysunek na korytarzu. Chyba Ci wyraźnie zabroniłam.
- A no tak. Zapomniałem. - Podrapałem się po głowie i uśmiechnąłem.
- Ale to nie wszystko. Zapytam prosto z mostu. - Pokiwałem głową. - Czemu się ciąłeś? Znowu. Przez to że mnie porwała i przez rozwód? - Pokiwałem przytakująco głową. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie wiem czemu. Zwykle nie płaczę, gdy o tym mówię. Wbiłem wzrok w ziemię. - Rozumiem. A Ash wie?
- Nie wie. - Poleciała mi łza po policzku. Chciałem ją wytrzeć ręką. Nie udało się. Spadła mi na spodnie. Zostawiła po sobie ciemniejszy ślad. Zauważyła to Ann.
- Ty płaczesz?- Popatrzyła się na mnie.
- Nie, nie płaczę. Po prostu, oczy mnie bolą od dymu z papierosów. - Chyba mi nie uwierzyła. Położyłem się na łóżku by nie widziała mojej twarzy i tego że nadal mam ochotę beczeć. Ania dalej siedziała na łóżku. Chwile później wstała. Nie wiedziałem co robi. Miałem zamknięte oczy.
Podeszła do mnie. Stanęła tak że nogi miała rozłożone. Nagle usiadła na moich nogach i położyła się na mnie. Było to takie przyjemne. Jaka ona jest lekka. Ciekawe czy waży chociaż 50 kilogramów. Leżała tak że nogi miała ułożone równo z moimi, a głowę przy mojej szyi. To było takie przyjemne, kiedy jej oddech delikatnie ogrzewał kawałek mojej szyi. Nagle oddechy przestały być wyczuwalne, a ja poczułem jej usta na szyi. Zaczęła robić mi malinkę. To również było zajebiście przyjemne. Czułem dokładnie każdy jej ruch ustami. Każdy ruch języka. Nagle to moje małe niebo przerwały krzyki.
- Ja pierdolę! Ćpuny! Nosz kurwa otwierać. Nie gwałcie się tam, tylko otwierajcie!- Krzyczał przez drzwi Ash.
- Czego? - Okrzyczałem, odsuwając się troszeczkę od niej.
- Jeszcze pytaj kurwa mać! Macie być za niecałe 30 minut u lekarza. - Zapomnieliśmy na śmierć o tym.
- Dobra, nie dryj japy Ashley. Idziemy. Zdążymy do tego lekarza. - Odpowiedziałem nie chętnie.
- Czekam. Macie dokładnie pięć minut! - I odszedł.
-------------------------------------------------Ann------------------------------------------------------------------
- Kochanie?- Spytałam, kiedy wstawaliśmy z kanapy/łóżka.
- No co mała?- Spojrzał na mnie.
- Spróbujemy za nie długo?- Zauważyłam że to pytanie wybiło go z rytmu. Zapinał guziki w swojej bluzie, z największym skupieniem, a nagle po pytaniu przestał. Popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Jeżeli będziesz chcieć to oczywiście. - Uśmiechnął się szeroko.
- Się tak nie szczerz kochanie moje. - Przytuliła się lekko. - Chociaż możesz, masz śliczny uśmiech. - Wyszczerzył się jeszcze bardziej.
- Dziękuję. - Dalej się szczerzył. - Twój też jest niczego sobie. - Puścił mi oczko, a ja się uśmiechnęłam. - Mogę mieć do Ciebie jedną prośbę? - Wiem już chyba o co chodzi. Andy nagle bardzo spoważniał.
- Możesz.
- Nie powiesz tej babie że ja znowu się ciąłem, inaczej, że ja znowu to zrobiłem?
- Nie powiem, nie powiedziała bym nawet jakbyś nie prosił. Nie mogę jej przecież tego powiedzieć bo jeszcze Cię mi gdzieś zabierze. - Przytuliłam się. Znowu. Ostatnio często się przytulamy.
- Nie wygadam ja o tym porwaniu. Jak się spyta czemu Cię ostatnio nie było, to mi tylko przytakuj okay?
- Okay. Andy ja tam nie chcę.
- Wiem ja też nie.
- 3! 2! 1! Złazić. - Krzyczał Ash. - Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na dół. Wsiedliśmy do auta.
- Andy, Andy. Kochanie?- Nie odpowiadał. Wtedy zauważyłam że ma słuchawki w uszach. On zawsze tak robił kiedy się mocno stresował. Siedział również bardzo spięty. Prawie jak w wojsku, gdyby nie to że plecy miał oparte o oparcie a nie proste. Ręce miał położone na kolanach, a wzrok wbity w ziemię. Postanowiłam chwycić go za rękę. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Chwyciłam go za rękę, a on nerwowo podskoczył. Ścisnął moją rękę, przyłożył ją do ust i pocałował, a równocześnie wyjął jedną słuchawkę z ucha.
- Mogę mieć prośbę?- Pokiwał głową. - Możemy mieć jeszcze dzisiaj ''sesję'' razem?
- Możemy. Szczerze ja też tak bym wolał. - Mówiliśmy prawie nie słyszalnym szeptem.
- A zrobisz tak jak zeszłym razem?
- To znaczy jak?- Zapytał.
- Będziesz trzymał mnie za rękę i ze mną wejdziesz? Proszę. Bardzo proszę.
-Oczywiście że wejdę. Nie pozwolę żebyś się bała.- Dałam mu buziaka w policzek.
Po jakichś 10 minutach w aucie byliśmy już na miejscu. Jak zeszłym razem Mery i Ash nam towarzyszyli, żebyśmy na pewno trafili do tego lekarza.
Ash i Mercy poszli nas zarejestrować, a my jeszcze chwilę zostaliśmy w aucie.
- Musimy iść już. Wiem, też tego nie chcę. - Powiedział, chwycił mnie za rękę i poszliśmy.
-Nie chcę Andy'ś. Proszę.- Mówiłam kiedy byliśmy coraz bliżej drzwi wejściowych. Zatrzymał się, a ja razem z nim.
- Kochanie moje. Wiem jak nikt inny że się boisz. - Mówił najczulej jak tylko potrafił. - Musimy tam wejść. Szybko przejdzie. Ja też się boję. Boję się że dowie się o wszystkim co nas ostatnio spotkało . Boję się że nas znowu rozdzieli. Z drugiej strony jest dużo plusów. Ta pani pomoże nam się wyleczyć. Nie będziemy musieli więcej się ciąć. Nic nas nie będzie do tego zmuszać. Kiedy będziemy już zdrowi będziemy mogli znaleźć wreszcie swój malutki kącik, jeśli będziesz chcieć. Ja nie będę się musiał martwić że sobie coś zrobisz, a ty że ja. To co kochanie wejdziesz? Będę Cię cały czas tak jak ostatnio trzymać za rękę i przytulał.
-----------------------------------------------------------------Andy------------------------------------------------
Ona jest rozczulająca. Nie wiem dlaczego, ale ona podoba mi się nawet wtedy kiedy się boi. Wydaje mi się że kiedy Julka by tak się bała uznałbym to za kompletny debilizm z jej strony, a przy Ann z każdą sekundą wydaje mi się to coraz słodsze.
- Obiecujesz?- Spojrzała mi w oczu, smutnym spojrzeniem.
- Obiecuję. To wejdziemy? - Pokiwała głową. - Daj rączkę. - Dała. Chwyciłem ją mocno i poszliśmy.
- Misiu? A ty się też chociaż trochę boisz?- Zapytała kiedy siadaliśmy na kanapę w poczekalni.
- Nie powiem, że się nie boję, bo wiem że ty wiesz że to prawda nie jest. Owszem troszeczkę się boję. Czuję się pewniej kiedy jestem z Tobą bo wiem że czujesz się pewniej przy mnie i tylko to mnie tutaj trzyma i powstrzymuje żeby stąd nie spieprzyć.
- Andrew Biersack i Anna Rose. - Powiedziała lekarka kiedy zamierzała mi odpowiedzieć.
Kiedy weszliśmy klasycznie kazała nam usiąść i poczekać na nią. Sesja trwała nie całą godzinę. Najwyraźniej bardzo się jej śpieszyło. Zadała nam tylko kilka pytań np:. Czy w ciągu ostatniego tygodnie to znowu zrobiliśmy. My oczywiście że nie bo przecież się jej nie przyznamy.
Kiedy wyszliśmy okazało się że Ash i Mery zostawili nam tylko kartkę dlaczego nie poczekali na nas. Jedna była dla mnie jedna dla Andy'ego.
Na mojej pisało:
Musieliśmy Was tam zostawić. Auto macie na parkingu, my
pojechaliśmy autobusem do domu. Klucze w kopercie Andy;ego.
Nie mów nikomu, ale zostawiliśmy Was bo
dostaliśmy ogromną chcicę na siebie, Mówię Ci to jest
okropne kiedy Ci się chce a nie ma gdzie.
Nie mów nikomu że wiesz.
Mercy.
Liścik Andy'ego:
Kluczyki ty masz. Prawo jazdy też. Macie zakaz wracania
do domu do godziny 21. Ja i Mercy mamy ogromną
chcicę. Macie zakaz wracania do domu, nie
ważne czy macie taką samą chcicę na siebie jak ja i Mercy.
Ashley.
- Co u Ciebie w liście?- Zapytałem
- Że mają chcicę na siebie i że mam nikomu nie mówić.
- U mnie podobnie. Tylko u mnie też że nie mamy się pokazywać do 21. - Chciałem trochę przeciągnąć godzinę, żeby może zaliczyć pierwszy raz na łanie natury, ale stwierdziłem że lepiej nie.
- To gdzie jedziemy?
- Może dzisiaj zrobimy coś na nie zdrowo? Jedziemy do Mac'a, bierzemy jakieś jedzenie i jedziemy gdzieś na piknik?
- Może dzisiaj zrobimy coś na nie zdrowo? Jedziemy do Mac'a, bierzemy jakieś jedzenie i jedziemy gdzieś na piknik?
- Okay. Właśnie miałam ochotę na coś takiego. - A ja mam ochotę na Ciebie Ann!
Wykonaliśmy nasz plan. Ja wziąłem sobie jakiegoś Hamburgera i cole. Ania to samo. Pojechaliśmy jak zwykle pod napis Hollywood.
- Możemy dzisiaj wyjątkowo usiąść w bardziej ustronnym miejscu? - Możemy! Czyżby ona też miała lekką ochotę.
- Możemy. Chodź znam takie jedno miejsce.- Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem w to miejsce. Było to miejsce na łące. Łąka była otoczona choinkami, a w środku były lampy, przysłonięte drzewami. To miejsce jest zapomniane od dłuższego czasu. Prawie nikt tu nie chodził, a na pewno nie w tych godzinach.
- Ale tu pięknie. - Uśmiechnęła się i przekręciła się dookoła. Je spódnica delikatnie się uniosła.Puściłem muzykę z telefonu i chwyciłem ją w pasie. Ona od razu wiedziała co mam na myśli. Tańczyliśmy. Znowu było cudownie. Następnie usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
- Ania?- Nie zabiła mnie za Anie? W odpowiedzi tylko mruknęła żebym kontynuował. - Kiedy będziemy starsi zamieszkamy razem, Będziemy mieli taki swój mały kącik? Bez chłopaków? Takie swoje.
- Na prawdę chcesz?- Mówiła lekko się uśmiechając, a ja wbiłem wzrok w ziemię. Nie chciałem żeby zauważyła ze się zarumieniłem.
-Na prawdę. Nie naciskam na Ciebie, nie musimy mieszkać bez chłopaków.
- Szczerze, to ja bym chciała mieć taki mały domek z Tobą, ale z dziećmi czy czymś takim zaczekajmy. Może jak będziemy starsi, bo na razie mamy tylko po 18,20 lat.
- Też na razie nie chciałbym mieć dzieci. Po pierwsze bo nie chcę Ci niszczyć życia żeby się dzieckiem zajmować, a po drugie że teraz moja kariera idzie za szybko, a po trzecie może jak będziesz miała 25-26 lat. Nie możemy za późno bo możemy, ani ty ani ja możemy nie być już zdolni.
- A będziesz chciał wtedy mieć dziecko? I żebyśmy mogli je razem wychowywać?- Zapytała.
- Będę chciał i będziemy je razem wychowywać, a jak nie będę mógł zawiesić koncertów to będzie zwiedzało razem z nami świat na trasach. - Tak by mi pasowało, chociaż nie wiem czy nie fajnie by było być taką zwykłą, tradycyjną rodziną.
- To dobrze.
- Zatańczymy?- Pokiwała przytakująco głową. Znowu tańczyliśmy. Ale to jest przyjemne. W tańcu znowu oczywiście musieliśmy się całować i coraz mocniej przytulać. Kocham to uczucie kiedy Ann wtula się w moją klatkę piersiową. Czuję się wtedy jak na prawdę jej chłopak, nie przyczepa która ma chodzić za nią. Mam wrażenie że ona też czuje się wtedy bezpieczniej. Po skończonym tańcu z powrotem usiedliśmy. Ann dziwnie z poważniała. Wiedziałem że szykuje się żeby zacząć jakiś trudny temat. Nie chciałem tego, ale niestety.
-Pokażesz mi to?- Wiedziałem. Dobrze że ten temat zaczęła, Mam jej jedno równie trudne pytanie do zadania.
- Ale co mam Ci pokazać? - Wiedziałem co, ale wolałem z tym zwlekać.
- Andy, wiem co próbujesz robić. Nie graj na czas. Jeżeli nie chcesz nie musisz pokazywać, ja się nie obrażę. Na prawdę. Tylko powiedz że nie chcesz.
- Jeśli chcesz zobaczyć to Ci pokażę, ale nie tu. Mogę w domu Ci pokazać, kiedy będziemy u siebie? -Tak oczywiście. Dziękuję.
- Nie dziękuj. Na prawdę. Ja Cię kocham, jeśli chcesz zobaczyć to zobaczysz. Tylko obiecaj, to zostanie między nami. Dobrze, Skarbie?
- Dobrze, obiecuję. Na prawdę dziękuję. I zanim spytasz za co to Ci powiem, dobrze?
- Dobrze. - Coś dużo tego ''dobrze''.
- Dziękuję Ci za to że.- Podniosłem ją i pozwoliłem usiąść na moich kolanach. - Tak się przede mną otwierasz. Równie dobrze mogłeś powiedzieć że nie, a zamiast tego powiedziałeś że mnie kochasz i że pokażesz. Dziękuję że próbujesz się dzielić ze mną swoimi problemami. Dziękuję Ci że jesteś.
- Mała, skończ bo się rozpłaczę. Serio. - Na prawdę miałem ochotę płakać kiedy to mówiła. - Też Ci za to wszystko dziękuję. Szczególnie za to że po prostu jesteś. I że mogę codziennie z Tobą przebywać. Że pozwalasz mi się kochać.
- Teraz ja będę płakać. - Przytuliła się jeszcze mocniej. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, postanowiłem teraz ja z nią porozmawiać '' na poważnie''.
- Mała, teraz ja chcę z Tobą bardzo na poważnie rozmawiać. - Zacząłem w jej oczach widzieć przerażenie. Oczu z koloru mocno zielonego zmieniły się na kolor wyblakły. Nadal zielony, ale wyblakły. - Kocham Cię, ale muszę o tym z Tobą porozmawiać chociaż chwilę.- Chyba ją to trochę uspokoiło. Oczy znowu zaczęły nabierać naturalny kolor. Pewnie bała się że z nią zerwę. Nie zamierzałem tego zrobić ani przez chwilę.
- Andy, o czym chcesz porozmawiać?- Spytała kiedy ja zastanawiałem się jak zacząć temat. Może uda mi się tą rozmowę przesunąć np:. aż będziemy w domu. - Mam jeszcze jedno pytanie. Możemy to dokończyć w domu bo ja tu zaraz zamarznę, a od Ciebie kurtki nie przyjmę. Widzę że Tobie też jest zimno. - Miała rację w obydwóch sprawach. I było mi cholernie zimno, i chciałem jej dać bluzę. Przy okazji sama odłożyła tą rozmowę na później. Cieszę się z tego.
- Uffff. - Wzdychnąłem. Chyba zbyt głośno. Nic nie powiedziała. Zaczęliśmy się pakować. Kiedy szliśmy trzymałem jedną ręką koszyk, a drugą próbowałem złapać rękę Ann. Skutecznie mi to utrudniała. W końcu doszliśmy do auta. To cisza która między nami panowała tym razem nie była normalna, nie męcząca tylko po prostu okropna. Nie do wytrzymania. Wreszcie weszliśmy do samochodu. Nie mogłem doczekać się aż będziemy już u nas w sypialni, nie z przyczyn erotycznych, tylko z powodu tego że ta cisza byłaby zażegnana.Teraz wiem że Ania jest zbyt spięta, żeby normalnie rozmawiać i kontynuować rozmowę. Nie chciałem jej aż tak stresować. Nie myślałem że aż tak się przejmie. Znowu mam wyrzuty sumienia,
- Nad czym tak myślisz?- W końcu zapytała. Może chociaż przez chwilę pobędziemy się tej ciszy.
- Nie, nic. Nad niczym nad drogę.
- No fajnie. A teraz prawdę po proszę.- Jak ona się domyśliła.
- Skąd wiesz że nie powiedziałem prawdy?
- Właśnie mi się do tego przyznałeś i kiedy kłamiesz zaczynasz zacierać palce. A kolejnej rzeczy po jakiej to poznaje Ci nie zdradzę. W końcu jeśli to zmienisz to po czym będę to poznawać? A wracając do pytania, nad czym tak myślisz?- Mówiła w dalszym ciągu lekko zachrypniętym głosem i smutnym tonem.
- Ja nie chciałem.
- Czego nie chciałeś? - Zrobiła swoją minę WTF?
- Cię stresować.
- Nie stresuję się. - Czy ona myśli że tego nie widzę?
- Widzę że się stresujesz. Mogłem Ci nie mówić że chcę z Tobą porozmawiać tam, tylko kiedy bylibyśmy u siebie w pokoju. Nie stresował bym Cię nie potrzebnie.
- Andy, daj spokój. Jeszcze nie raz się będę stresować, poza tym zaraz będziemy w domu. Dokończymy rozmowę. Mam tylko nadzieję że Mercy i Ash przestali się już gwałcić.
- Ja tak samo. Zaraz się dowiemy. - Powiedziałem parkując pod domem. Kiedy wyszliśmy z auta znowu zaczęła panować cisza. Nie znośna cisza. Była już godzina 22 więc już teoretycznie możemy wejść do domu.
- Niech się gwałcą, byle u siebie w pokoju i bez jęków. - Uśmiechnąłem się.
Chcieliśmy wejść do domu okazało się że gdzieś zgubiliśmy klucze. Przeszukaliśmy wszystkie torby i auto. Po jakiejś pół godzinie poszukiwań okazało się że miałem je cały czas w bluzie która leżała na tylnych siedzeniach. Ann weszła do domu pierwsza.
-Aaa. Fuj!- Krzyknęła Ann. Natychmiast odwróciła się i wsadziła twarz w moją koszulę. Po chwili z niej wyszła.
- Ja pierdole. Puka się!- Darł japę jak zwykle Ash.
- Możemy wejść? - Zapytałem.
- Możecie. - Odpowiedziała Mercy.
Kiedy weszliśmy do domu Ash był w spodenkach krótkich i bez koszulki. Mercy stała w koszulce Ash'a i być może w majtkach. Koszulka była za długo aby to stwierdzić. Jedno było pewne. Po ich fryzurach można było wywnioskować że się razem w jednym łóżku lub kanapie dobrze się bawili. Nawet chyba bardzo dobrze sądząc po ich wyraźnym, szybszym i cholernie głośnym oddechu i ich spojrzeniach.
- To wiecie, może my już pójdziemy po jakieś jedzenie i wyjdziemy Wam stąd, żebyście mogli dalej się gwałcić.
- Dziękujemy. - Powiedział Ashley z nutką ironii w głosie. Mercy w tym czasie nie bardzo wiem co robiła. Wiem że była bardzo zarumieniona i chyba odrobinę zażenowana tym że ich przyłapaliśmy, że to Ann ich przyłapała. - No szybko. Hop. Hop. Hop. - Pośpieszał nas Ash.
- Już, już. - Poszliśmy do kuchni. Zrobiliśmy sobie kanapki. Ja z serem i pomidorem, a Ania z samym serem . Ona z jakiegoś powodu nie toleruje pomidora, przecież on jest dobry. Ona nie lubi go tylko tak na surowo, zupę pomidorową, ketchup lubi. Tylko nie surowe pomidory. Według niej ten niewinne niczemu pomidor to zło. Zło wcielone.
10 minut później byliśmy już dawno na górze. Ash i Mery mogli kontynuować swoje partnerskie obowiązki.Modliłem się w duchu aby te obowiązku spełniali po cichu.
- Idę się wykąpać. - Powiedziała.
- Ja też pójdę.
- Andy!- Zawołała.- Możesz mi pożyczyć szampon do włosów? Mój się skończył. -Lekko się uśmiechnąłem.
- Fajne, to chodź dam Ci. - Poszła za mną. - Proszę, tylko wiesz będziesz mną pachnieć. Nie przeszkadza Ci to? - Znowu się uśmiechnąłem. Szczerze lekko bawił mnie fakt że będzie mną pachnieć. Jak mi mogło coś takiego do głowy przyjść?
- Zachichotała. - Nie, nie przeszkadza. Ty zawsze ładnie pachniesz. Przynajmniej mi się podoba.
- To dobrze że Ci się podoba. - Podszedłem do niej krokiem Frankenstein'a i przytuliłem. Ona ponowie, jeszcze słodziej zachichotała. I też mnie przytuliła. To napięcie które było między nami jeszcze w samochodzie zniknęło. Znowu czuliśmy się w swoim towarzystwie spokojni, rozluźnieni i co najważniejsze nie było ani odrobiny napięcia. Cieszyłem się z tego bardziej niż bym się spodziewał.
- Andy'ś ja idę się już kąpać. I nie myśl że zapomniałam o tym że nie pamiętam że chciałeś ze mną rozmawiać.
- Okay. Ja też idę.
Poszliśmy się kąpać. Niestety do różnych łazienek. Wolałbym do jednej. W połowie kąpieli przypomniałem sobie że ja też dziś miałem głowę myć. Miałem to już zrobić dwa dni temu więc teraz idzie się domyślić jak te włosy muszą wyglądać. Stwierdziłem że jeżeli raz umyję włosy szamponem Coma'y to nic się nie stanie. Swoją drogą gdzie chłopaki się podziewają? A nie ważne. Jutro będziemy się tym martwić. Musimy zacząć planować nową płytę.
Umyłem głowę i wyszedłem z wanny. Kiedy wyszedłem związałem włosy gumką i zacząłem się zajmować resztą higieny. Ubrałem się tzn ubrałem bokserki czyli piżamę. zapaliłem papierosa i umyłem zęby żeby nie jebać kiedy - znając życie - będę się całować z Anią. - Tak wiem mam za wysokie wymagania jak na mnie-. Następnie wysuszyłem włosy na tyle, aby włosy nie zmoczyły za bardzo poduszki. Czyli prawie nic nie wysuszyłem. Poszedłem do sypialni. Siedziała tam już Anna i jak co wieczór rysowała lub pisała coś w swoim zeszycie. Usiadłem koło niej.
---------------------------------------------------Ann-------------------------------------------------------------
Poszłam się kąpać. Musiałam użyć szamponu Andy'ego. On tak bardzo ładnie i równocześnie męsko pachnie. Teraz jest pytanie, męsko pachnie bo po prostu tak jest, czy wydaje mi się tak bo Andy tak pachniał.
Kiedy przyszłam do pokoju nie było tam jeszcze Andy'ego. Wzięłam swój zeszyt i zaczęłam rysować.

- Hej mała.
- Hej duży. .- Wszedł pod kołdrę. Ja odruchowo zamknęłam i schowałam zeszyt.
- Kochanie, no weź pokaż co narysowałaś. Proszę.
- Ale to jest brzydkie. - Zarumieniłam się. Nie chciałam mu tego pokazać ponieważ były tam nasze inicjały. Nie wiedziałam jak na nie zareaguje.
- Na pewno nie jest, a jak jest to przecież tylko ja to widzę.
- Nie będziesz się śmiał?
- Obiecuję. - Postanowiłam mu jednak pokazać.
- To są nasze inicjały?- Szykowałam się na opieprz, a tym czasem na jego twarzy pojawiał się uśmiech. - Śliczny obrazek. A co to jest? Projekt tatuażu?
- Tak , ich jest już tam kilka, ale nie dokończone.
- Dobrze.
- No to Andy, o czym chciałeś rozmawiać?
-------------------------------------------------Mercy----------------------------------------------------------------
Kiedy odwieźliśmy Młodych do lekarza naszła nas straszna ochota.Nie wiem czy kiedy kol wiek mieliśmy większą. Zostawiliśmy im kluczyki do auta i liściki, a sami wrócili do domu Taksówką.
Kiedy tylko weszliśmy rzuciliśmy się na siebie. Nie poczekaliśmy nawet aż będziemy w naszej sypialni. Zaczęliśmy się kochać najpierw na stole w kuchni, później przeszliśmy na kanapę. Dziękowałam sobie w duchu że ostatnio pamiętam o braniu tabletek Anty-koncepcyjnych. Doskonale wiedziałam że Ash nie lubi prezerwatyw. Że mu z nimi w jakiś sposób nie wygodnie. I że on myśli że często pękają - fakt pękła nam przy pierwszym razie, ale to chyba nie znaczy że wszystkie takie są. Na szczęście po tym incydencie dostałam okres. Kochaliśmy się cały czas, a ochota ani mi, ani jemu nie malała. Nie powiem że wtedy nam to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Zdaniem Ashley'a musimy częściej uprawiać seks bo później tak się dzieje że nie możemy się nacieszyć. Jak się nazywała ta biała substancja? Z tego co czytałam kiedyś w internecie bo kilku wytryskach zaczyna brakować tego białego. Ash'owi nie brakowało - MAM- spermy nawet już po przynajmniej 4 numerkach. Boję się że jeżeli teraz się tak nacieszymy później nie będziemy mieli na siebie ochoty.
Gra wstępna była obłędna. Ash zadbał żebyśmy obydwoje byli dostatecznie pobudzeni. Najpierw całowaliśmy się na progu drzwi. Kiedy tylko zamknęliśmy drzwi zaczęliśmy się rozbierać. Dzisiaj specjalnie założyłam śliczną, czarną, koronkową, seksi bieliznę.
- Wow. - Wymruczał Ash kiedy została na mnie tylko bielizna. Na nim zresztą też. - To dla mnie?- Zapytał zaskoczony.
- Chyba nie dla mnie, lub kogoś innego. - Wtedy wziął mnie za biodra i podniósł. Pozwolił żebym uwiesiła się za jego biodrach, ręce miałam owinięte wokół jego szyi. On swoimi rękami albo
podtrzymywał mnie za pupę żebym nie spadła, lub błądził nimi po moim, rozgrzanym ciele.
Staliśmy tak jakieś 2-3 minuty. Dalej się całowaliśmy i dotykaliśmy. Ashley dalej trzymał mnie na swoich biodrach. Może to głupie ale z każdą chwilą czułam coraz bardziej to jaki on jest silny (?), i opiekuńczy. Być może wydawało mi się tak bo wtedy był cały tylko dla mnie, co chwilę powtarzał mi do ucha jaki jest szczęśliwy ze mną, i jak bardzo mnie kocha. Następnie oparliśmy się o ścianę. Dalej staliśmy. Ja byłam oparta plecami o ścianę, ale dalej na jego biodrach. Wpychał mnie na ścianę, ale nie tak że mnie to bolało i nie robił tego umyślnie. Robił to żeby nie musiał mnie trzymać, ale mógł też zacząć mnie do końca rozebrać i dotykać. Ja też już chciałem go rozebrać i po dotykać, dosłownie wszędzie. Mam ochotę poczuć ciepło jego ciała.
Kiedy skończyliśmy grę wstępną Ash na chwilę mnie postawił, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę kanapy. Rozłożył ją i narzucił na nią miękką, szarą narzutę. Znów mnie podniósł. Tym razem zupełnie się tego nie spodziewałam. Kiedy byłam już zawieszona rękami i nogami na nim, zaczęliśmy, po raz kolejny, się całować. Po chwili delikatnie pchnął mnie na łóżko ( kanapę) i położył się nade mną. Całował mnie po szyi i zaczął rozpinać mi stanik. Szło mu to dość opornie, ale się mu w końcu udało. Zajął się moimi, małymi piersiami. Lizał, podgryzał delikatnie ssał. Był jak w transie. W końcu znowu przeszedł do robienia malinek na szyi a ja mogłam zająć się jego bokserkami. Swoją drogą były one różowe z napisem : I'M THE SEXY BOY. W takim stanie jest seksowny, przynajmniej moim zdaniem.
Wreszcie byliśmy nadzy. Najpierw po dotykał mnie bo ciele, ja go również. Zdążyłam zrobić mu kilka malinek.
- Możesz tak robić częściej. - Uśmiechnął się kiedy na niego popatrzyłam.
Później się odwróciliśmy. Ja byłam na dole, a Ash na górze. Szczerze, wolę być na dole. Nie lubię ''dominować' nad Ash'em. To nie pasuje do mnie. Jestem zbyt nieśmiała. W związku mogę ja decydować, ale zawsze się też z nim porozumiewam. W tych sprawach wolę się zdać na niego. Ma większe doświadczenie.
Wiedziałam kiedy chciał przejść do tej właściwej części. Najpierw namacał ten otwór w moim ciele, później spojrzał na mnie. Pokiwałam pozwalająco głową. Wtedy wziął swój ''sprzęt'' i go nakierował. Po chwili był już we mnie. Czułam to cudowne uczucie jakie zwykle towarzyszy mi przy tej czynności. Najpierw robił to powoli i delikatnie. Stopniowo zwiększał prędkość i siłę pchnięć. Było mi coraz lepiej, przyjemniej. Bo minie Ash'a wnioskowałam że mu też. Zsynchronizowaliśmy się. Zaczęliśmy równo dyszeć, ja zaczęłam lekko pojękiwać. Ashley dyszał coraz głośniej. Jego oddechy przestały być regularne, co zwiastowało że jest mu coraz lepiej i że zaraz dojdzie. Ja też byłam całkiem nie daleko. Czułam że dosłownie kilka ruchów i będę w niebie. Ja również zaczęłam lekko poruszać biodrami. Obydwoje prawie równo doszliśmy. On najpierw, a ja zaraz po nim. Moje ciało wygięło się w lekki łuk. Nigdy nie było mi tak dobrze. Było zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem. Miałam ręce na jego plecach. Lekko wbiłam paznokcie w jego tułów. Przeciągnęłam nimi po plecach.Wydaje mi się że zostały czerwone ślady. Zmęczony Ash opadł obok mnie. Również byłam zmęczona.
Później wstaliśmy, poszliśmy do kuchni się napić.
- To było cudowne. - Powiedział Ashley.
- Zgadzam się. Powiedz czym się krępujesz?
- Nie krępuję.
- Powiedzmy że wieżę. - Nie wieżę.
- Która jest godzina?
- 20.30 a co?
- Nic. - Uśmiechnął się. - Bierzemy coś do jedzenia i idziemy oglądać?
- Okay. To może jakieś kanapki? - Pokiwał głową. Zrobiliśmy kilka kanapek i poszliśmy do salonu. Włączyliśmy jakieś kreskówki.
- Mogę mieć takie średnio grzeczne pytanie?- Zaskoczył mnie że się tego pyta. Zwykle jak ma jakieś pytania to się po prostu pyta.
- Możesz. Chyba pierwszy raz się pytasz czy możesz coś.
- No wiesz, czasami muszę udawać że jestem wychowany.
- Okay. To jakie było to pytanie?
- Emm. Rob-iłaś kiedyś loda chłopakowi? Proszę nie bij. - Zasłonił się rękami. Rozbawiła mnie jego reakcja jak i pytanie.
- Nie, nie robiłam. - Śmiałam się dalej. On też zaczął śmiać się chyba z min jakie szczelałam. - A co chciałbyś?
- Szczerze? Jak byś miała ochotę to tak.
- Nawet jeśli mam, to nie umiem.
- Samo Ci przyjdzie co trzeba zrobić. - Zasmuciłam się teraz, Ash to po chwili zauważył. - Co się stało?
- Nie nic. Już nie ważne. - Dla mnie ważne, ale nie chce żeby on to wiedział. Odrzucało mnie robienie mu ''loda''. Nie temu że musiała bym wziąć do buzi, tylko dlatego że obrzydza mnie to ile dziewczyn mogło go mieć w buzi. - A dużo dziewczyn robiło to Tobie? Powiedziałam cicho, ze wzrokiem wpitym w ziemię.
- Nie, nie dużo. Pozwalałem na to tylko osobą z którymi byłem w poważnych związkach. Czyli jesteś druga. Pierwsza była taka jak Juliet. Była to jej koleżanka. Byłem z nią rok a później okazało się że ona tylko czeka na moje pieniądze.
- Aha.,przykro.
- Nie przykro. Gdybym był z nią nie poznałbym Ciebie i nie mógł bym Cię teraz pocałować. - Pocałował mnie. Jego wyjaśnienia i pocałunek szybko poprawiły mi humor. Była już 21.30.
- Młodzi mieli być pół godziny temu. Jak myślisz za ile przyjdą?
- Znając życie teraz siedzą i gadają, więc szybko nie wrócą. Godzina minimum. - Zaczęliśmy się śmiać, zauważyliśmy że gołębie robią grupową orgie. Przynajmniej 3 pary gołębi to robiły. Śmialiśmy się przez dobre 5-7 minut. - A może skoro mamy jeszcze tyle czasu, zaliczymy jeszcze jeden mały numerek?- Ash się położył. Ja położyłam się na nim. Czułam jak jego penis zaczynał się podnosić i twardnieć.
- A chcesz? Prawda?- Zapytałam seksi głosem.
- Prawda. - Zaczął mnie całować. Namiętnie. Tym razem gra wstępna była dużo krótsza. Ashley chciał w niej wypróbować coś nowego. Kazał mi się położyć, a raczej sam mnie położył. Kazał mi też rozłożyć mi nogi. Zrobiłam jak kazał.
- Mogę?- Wydyszał.
- Możesz. - Opowiedziałam w taki sam osób.
Włożył głowę między moje nogi i zaczął robić coś niebywale przyjemnego. Chyba zaczął mnie tam gilgotać językiem. Wtedy otworzyły się drzwi. To była Ann. Nakryła nas. Ash wtedy zaczął się drzeć. Nie wiem co. Nie pamiętam. Ann wyszła, a my się lekko ogarnęliśmy się. Ubrałam stanik a Ash spodnie.
- Masz mała, ubierz. Te konowały musiały nam tu teraz wparować. - Mówił rozzłoszczony. Ja się go w takim stanie przestraszyłam. Widać było po mnie że się boję i że jestem zdezorientowana. Popatrzył na mnie jakoś dziwnie. - Mała nie bój się. Nie jetem zły na Ciebie, tylko na nich. - Uspokoił mnie.
- Możemy?- Kiedy weszli zaczęliśmy gadać. Skończyło się na tym że oni poszli do siebie , a my mogliśmy kontynuować.
Po zakończeniu poszliśmy do siebie do pokoju i od razu zasnęliśmy.
--------------------------------------------------------Ann-------------------------------------------------------------
Chyba długo nie zapomnę tego co zobaczyłam po wejściu do domu. Mery w spazmach, a Ash między jej nogami. Obaj nadzy. Fuj!! Po tym całym incydencie poszliśmy z Andy'm się kąpać. Kiedy obydwoje byliśmy w pokoju zaczęłam temat o którym Andy chciał rozmawiać.
- To będzie trudna rozmowa. - Powiedział.
- Andy, powiedz. Czy ty chcesz mnie poinformować- Odsunęłam się od niego.- Inaczej. Andy, czy ty mnie zdradziłeś?
- Nie, oczywiście że nie. - Przytuliłam go. - Ja Cie kocham. Nie zrobiłbym Ci czegoś takiego.
- Przepraszam, że tak pomyślałam. Też Cię kocham.
- Mała, powiem prosto z mostu. Czemu znowu się okaleczasz? I czemu mi nie powiedziałaś?- Skąd on to wie.
- Zrobiłam to zaraz po powrocie do domu od matki. Nie dawałam sobie rady z tym wszystkim. Wydawało mi się że się od siebie odsunęliśmy, więc nie szłam do Ciebie. Chciałam, ale stchórzyłam. Bałam się że będziesz na mnie zły, bo obiecałam że więcej tego nie zrobię. - Nie chciałam mu patrzeć w oczy. Czułam się jak bym co najmniej go zdradziła. NIE ZROBIŁAM TEGO.
- Mała, nie byłbym po tym zły. Zły jetem co najwyżej na siebie.
- Czemu ?
- Kiedy wróciła powinienem zwrócić na Ciebie jeszcze więcej uwagi niż zwykle. Zamiast tego się na Ciebie wydarłem. Nie wolno mi było. Miałem świadomość że jest ci ciężko z tym co się stało, a ja się zachowałem jak dupek. Dopiero Ash mi to uświadomił po naszej kłótni.
- Dobrze, ale ja też nie zachowałam się najlepiej. Jesteśmy razem, a to według mnie zobowiązuje żeby pomagać drugiej osobie, a ja Cię nawet nie wysłuchałam, nie wsparłam kiedy tego potrzebowałeś.
- Ta cała kłótnia to było jakieś nie porozumienie.
- Możemy zostawić tą sprawę tak, że wina leży po środku? Nie zrzucać jej na nikogo.
- Możemy i tak nawet będzie lepiej. - Odpowiedział.
- Andy'ś To pokażesz mi?
- A ty mi też pokażesz?
- Oczywiście. Możesz pierwsza?- Pokiwałam głową. - Jesteś gotowa?
-------------------------------------------------------------------Andy----------------------------------------------
- Jestem. - Odpowiedziała. - Pomożesz mi z tym? - Chciała żebym pomógł jej podciągnąć rękaw. Sama nie chciała. Pewnie dlatego że to miała na prawej ręce, a lewa ją bolała.
- No to daj rękę. - Podała. - Nie bój się. Będę delikatny. Obiecuję. - Zacząłem podciągać rękaw. Powoli i delikatnie. Na jej ręce zaczęły wyłaniać się małe i większe, głębokie i płytkie nacięcia. Mój humor momentalnie się skiepścił. Nie mogłem uwierzyć, chociaż wyraźnie to widziałem.
- Andy. Andy. Andy!- Wołała kiedy ja się lekko zawiesiłem. Popatrzyłem na nią. - Jesteś zły?
- Nie, nie, Po protu zastanawiam się jak mogłem do tego dopuścić.
- Ty nie miałeś na to wpływu. Nie zadręczaj się tym. To czasu nie cofnie. Ja tego okropnie żałuję. Nie chcę abyś się dręczył tym. Proszę.
- Spróbuję, ale tak czy siak powinienem być przy Tobie.- Popatrzyliśmy się na siebie. Nie odpowiedziała mi, tylko chwyciła za rękę i przytuliła.
- Mogę teraz zobaczyć Twoje?
- Yhm. - Zacząłem się odkrywać. Byłem w samych bokserkach.
- Andy'ś gdzie to masz?
- Musimy wstać. Teraz nie dam rady Ci pokazać. - Wstaliśmy i Ann zaświeciła światło. - Widzisz? Tutaj.
- Mogę kucnąć, żeby dotknąć?- Pokiwałem głową. - Ale tego jest dużo. - Dotknęła jednej z bardziej bolących ran. Zasyczałem z bólu. Wstała i popatrzyła mi w oczy. - Aż tak boli?
- Tylko niektóre, - Dalej patrzyliśmy sobie w oczy. - Ale.
- Ale? To nie są wszystkie? Prawda?
- Tak. Reszta jest tu. - Zacząłem ściągać bluzę. Pod prawym rękawem pokazał się bandaż. - Mogłabyś?
- Tak. - Zaczęła odwijać opatrunek. - Andy, to nie wygląda dobrze. - Faktycznie nie wyglądało. - To jet zakażone. - Pokiwałem głową. - Mogę Cię o coś poprosić?
- Tak.
- Jeżeli się nie poprawi do rana, powiemy o tym Ash'owi, albo pojedziemy do lekarza?
- Prędzej Ash'owi. - Powiedziałem.
- Ale obiecujesz?
- Muszę?- Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. - No dobrze. Obiecuję.
- Dziękuję. - Przytuliła się. Mocno. - Kocham Cię. - Podniosłem ją i przeniosłem na łóżko. Położyliśmy się.
- Ja ciebie też Myszko.
- Ania?- Nie zabiła mnie za Anie? W odpowiedzi tylko mruknęła żebym kontynuował. - Kiedy będziemy starsi zamieszkamy razem, Będziemy mieli taki swój mały kącik? Bez chłopaków? Takie swoje.
- Na prawdę chcesz?- Mówiła lekko się uśmiechając, a ja wbiłem wzrok w ziemię. Nie chciałem żeby zauważyła ze się zarumieniłem.
-Na prawdę. Nie naciskam na Ciebie, nie musimy mieszkać bez chłopaków.
- Szczerze, to ja bym chciała mieć taki mały domek z Tobą, ale z dziećmi czy czymś takim zaczekajmy. Może jak będziemy starsi, bo na razie mamy tylko po 18,20 lat.
- Też na razie nie chciałbym mieć dzieci. Po pierwsze bo nie chcę Ci niszczyć życia żeby się dzieckiem zajmować, a po drugie że teraz moja kariera idzie za szybko, a po trzecie może jak będziesz miała 25-26 lat. Nie możemy za późno bo możemy, ani ty ani ja możemy nie być już zdolni.
- A będziesz chciał wtedy mieć dziecko? I żebyśmy mogli je razem wychowywać?- Zapytała.
- Będę chciał i będziemy je razem wychowywać, a jak nie będę mógł zawiesić koncertów to będzie zwiedzało razem z nami świat na trasach. - Tak by mi pasowało, chociaż nie wiem czy nie fajnie by było być taką zwykłą, tradycyjną rodziną.
- To dobrze.
- Zatańczymy?- Pokiwała przytakująco głową. Znowu tańczyliśmy. Ale to jest przyjemne. W tańcu znowu oczywiście musieliśmy się całować i coraz mocniej przytulać. Kocham to uczucie kiedy Ann wtula się w moją klatkę piersiową. Czuję się wtedy jak na prawdę jej chłopak, nie przyczepa która ma chodzić za nią. Mam wrażenie że ona też czuje się wtedy bezpieczniej. Po skończonym tańcu z powrotem usiedliśmy. Ann dziwnie z poważniała. Wiedziałem że szykuje się żeby zacząć jakiś trudny temat. Nie chciałem tego, ale niestety.
-Pokażesz mi to?- Wiedziałem. Dobrze że ten temat zaczęła, Mam jej jedno równie trudne pytanie do zadania.
- Ale co mam Ci pokazać? - Wiedziałem co, ale wolałem z tym zwlekać.
- Andy, wiem co próbujesz robić. Nie graj na czas. Jeżeli nie chcesz nie musisz pokazywać, ja się nie obrażę. Na prawdę. Tylko powiedz że nie chcesz.
- Jeśli chcesz zobaczyć to Ci pokażę, ale nie tu. Mogę w domu Ci pokazać, kiedy będziemy u siebie? -Tak oczywiście. Dziękuję.
- Nie dziękuj. Na prawdę. Ja Cię kocham, jeśli chcesz zobaczyć to zobaczysz. Tylko obiecaj, to zostanie między nami. Dobrze, Skarbie?
- Dobrze, obiecuję. Na prawdę dziękuję. I zanim spytasz za co to Ci powiem, dobrze?
- Dobrze. - Coś dużo tego ''dobrze''.
- Dziękuję Ci za to że.- Podniosłem ją i pozwoliłem usiąść na moich kolanach. - Tak się przede mną otwierasz. Równie dobrze mogłeś powiedzieć że nie, a zamiast tego powiedziałeś że mnie kochasz i że pokażesz. Dziękuję że próbujesz się dzielić ze mną swoimi problemami. Dziękuję Ci że jesteś.
- Mała, skończ bo się rozpłaczę. Serio. - Na prawdę miałem ochotę płakać kiedy to mówiła. - Też Ci za to wszystko dziękuję. Szczególnie za to że po prostu jesteś. I że mogę codziennie z Tobą przebywać. Że pozwalasz mi się kochać.
- Teraz ja będę płakać. - Przytuliła się jeszcze mocniej. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, postanowiłem teraz ja z nią porozmawiać '' na poważnie''.
- Mała, teraz ja chcę z Tobą bardzo na poważnie rozmawiać. - Zacząłem w jej oczach widzieć przerażenie. Oczu z koloru mocno zielonego zmieniły się na kolor wyblakły. Nadal zielony, ale wyblakły. - Kocham Cię, ale muszę o tym z Tobą porozmawiać chociaż chwilę.- Chyba ją to trochę uspokoiło. Oczy znowu zaczęły nabierać naturalny kolor. Pewnie bała się że z nią zerwę. Nie zamierzałem tego zrobić ani przez chwilę.
- Andy, o czym chcesz porozmawiać?- Spytała kiedy ja zastanawiałem się jak zacząć temat. Może uda mi się tą rozmowę przesunąć np:. aż będziemy w domu. - Mam jeszcze jedno pytanie. Możemy to dokończyć w domu bo ja tu zaraz zamarznę, a od Ciebie kurtki nie przyjmę. Widzę że Tobie też jest zimno. - Miała rację w obydwóch sprawach. I było mi cholernie zimno, i chciałem jej dać bluzę. Przy okazji sama odłożyła tą rozmowę na później. Cieszę się z tego.
- Uffff. - Wzdychnąłem. Chyba zbyt głośno. Nic nie powiedziała. Zaczęliśmy się pakować. Kiedy szliśmy trzymałem jedną ręką koszyk, a drugą próbowałem złapać rękę Ann. Skutecznie mi to utrudniała. W końcu doszliśmy do auta. To cisza która między nami panowała tym razem nie była normalna, nie męcząca tylko po prostu okropna. Nie do wytrzymania. Wreszcie weszliśmy do samochodu. Nie mogłem doczekać się aż będziemy już u nas w sypialni, nie z przyczyn erotycznych, tylko z powodu tego że ta cisza byłaby zażegnana.Teraz wiem że Ania jest zbyt spięta, żeby normalnie rozmawiać i kontynuować rozmowę. Nie chciałem jej aż tak stresować. Nie myślałem że aż tak się przejmie. Znowu mam wyrzuty sumienia,
- Nad czym tak myślisz?- W końcu zapytała. Może chociaż przez chwilę pobędziemy się tej ciszy.
- Nie, nic. Nad niczym nad drogę.
- No fajnie. A teraz prawdę po proszę.- Jak ona się domyśliła.
- Skąd wiesz że nie powiedziałem prawdy?
- Właśnie mi się do tego przyznałeś i kiedy kłamiesz zaczynasz zacierać palce. A kolejnej rzeczy po jakiej to poznaje Ci nie zdradzę. W końcu jeśli to zmienisz to po czym będę to poznawać? A wracając do pytania, nad czym tak myślisz?- Mówiła w dalszym ciągu lekko zachrypniętym głosem i smutnym tonem.
- Ja nie chciałem.
- Czego nie chciałeś? - Zrobiła swoją minę WTF?
- Cię stresować.
- Nie stresuję się. - Czy ona myśli że tego nie widzę?
- Widzę że się stresujesz. Mogłem Ci nie mówić że chcę z Tobą porozmawiać tam, tylko kiedy bylibyśmy u siebie w pokoju. Nie stresował bym Cię nie potrzebnie.
- Andy, daj spokój. Jeszcze nie raz się będę stresować, poza tym zaraz będziemy w domu. Dokończymy rozmowę. Mam tylko nadzieję że Mercy i Ash przestali się już gwałcić.
- Ja tak samo. Zaraz się dowiemy. - Powiedziałem parkując pod domem. Kiedy wyszliśmy z auta znowu zaczęła panować cisza. Nie znośna cisza. Była już godzina 22 więc już teoretycznie możemy wejść do domu.
- Niech się gwałcą, byle u siebie w pokoju i bez jęków. - Uśmiechnąłem się.
Chcieliśmy wejść do domu okazało się że gdzieś zgubiliśmy klucze. Przeszukaliśmy wszystkie torby i auto. Po jakiejś pół godzinie poszukiwań okazało się że miałem je cały czas w bluzie która leżała na tylnych siedzeniach. Ann weszła do domu pierwsza.
-Aaa. Fuj!- Krzyknęła Ann. Natychmiast odwróciła się i wsadziła twarz w moją koszulę. Po chwili z niej wyszła.
- Ja pierdole. Puka się!- Darł japę jak zwykle Ash.
- Możemy wejść? - Zapytałem.
- Możecie. - Odpowiedziała Mercy.
Kiedy weszliśmy do domu Ash był w spodenkach krótkich i bez koszulki. Mercy stała w koszulce Ash'a i być może w majtkach. Koszulka była za długo aby to stwierdzić. Jedno było pewne. Po ich fryzurach można było wywnioskować że się razem w jednym łóżku lub kanapie dobrze się bawili. Nawet chyba bardzo dobrze sądząc po ich wyraźnym, szybszym i cholernie głośnym oddechu i ich spojrzeniach.
- To wiecie, może my już pójdziemy po jakieś jedzenie i wyjdziemy Wam stąd, żebyście mogli dalej się gwałcić.
- Dziękujemy. - Powiedział Ashley z nutką ironii w głosie. Mercy w tym czasie nie bardzo wiem co robiła. Wiem że była bardzo zarumieniona i chyba odrobinę zażenowana tym że ich przyłapaliśmy, że to Ann ich przyłapała. - No szybko. Hop. Hop. Hop. - Pośpieszał nas Ash.
- Już, już. - Poszliśmy do kuchni. Zrobiliśmy sobie kanapki. Ja z serem i pomidorem, a Ania z samym serem . Ona z jakiegoś powodu nie toleruje pomidora, przecież on jest dobry. Ona nie lubi go tylko tak na surowo, zupę pomidorową, ketchup lubi. Tylko nie surowe pomidory. Według niej ten niewinne niczemu pomidor to zło. Zło wcielone.
10 minut później byliśmy już dawno na górze. Ash i Mery mogli kontynuować swoje partnerskie obowiązki.Modliłem się w duchu aby te obowiązku spełniali po cichu.
- Idę się wykąpać. - Powiedziała.
- Ja też pójdę.
- Andy!- Zawołała.- Możesz mi pożyczyć szampon do włosów? Mój się skończył. -Lekko się uśmiechnąłem.
- Fajne, to chodź dam Ci. - Poszła za mną. - Proszę, tylko wiesz będziesz mną pachnieć. Nie przeszkadza Ci to? - Znowu się uśmiechnąłem. Szczerze lekko bawił mnie fakt że będzie mną pachnieć. Jak mi mogło coś takiego do głowy przyjść?
- Zachichotała. - Nie, nie przeszkadza. Ty zawsze ładnie pachniesz. Przynajmniej mi się podoba.
- To dobrze że Ci się podoba. - Podszedłem do niej krokiem Frankenstein'a i przytuliłem. Ona ponowie, jeszcze słodziej zachichotała. I też mnie przytuliła. To napięcie które było między nami jeszcze w samochodzie zniknęło. Znowu czuliśmy się w swoim towarzystwie spokojni, rozluźnieni i co najważniejsze nie było ani odrobiny napięcia. Cieszyłem się z tego bardziej niż bym się spodziewał.
- Andy'ś ja idę się już kąpać. I nie myśl że zapomniałam o tym że nie pamiętam że chciałeś ze mną rozmawiać.
- Okay. Ja też idę.
Poszliśmy się kąpać. Niestety do różnych łazienek. Wolałbym do jednej. W połowie kąpieli przypomniałem sobie że ja też dziś miałem głowę myć. Miałem to już zrobić dwa dni temu więc teraz idzie się domyślić jak te włosy muszą wyglądać. Stwierdziłem że jeżeli raz umyję włosy szamponem Coma'y to nic się nie stanie. Swoją drogą gdzie chłopaki się podziewają? A nie ważne. Jutro będziemy się tym martwić. Musimy zacząć planować nową płytę.
Umyłem głowę i wyszedłem z wanny. Kiedy wyszedłem związałem włosy gumką i zacząłem się zajmować resztą higieny. Ubrałem się tzn ubrałem bokserki czyli piżamę. zapaliłem papierosa i umyłem zęby żeby nie jebać kiedy - znając życie - będę się całować z Anią. - Tak wiem mam za wysokie wymagania jak na mnie-. Następnie wysuszyłem włosy na tyle, aby włosy nie zmoczyły za bardzo poduszki. Czyli prawie nic nie wysuszyłem. Poszedłem do sypialni. Siedziała tam już Anna i jak co wieczór rysowała lub pisała coś w swoim zeszycie. Usiadłem koło niej.
---------------------------------------------------Ann-------------------------------------------------------------
Poszłam się kąpać. Musiałam użyć szamponu Andy'ego. On tak bardzo ładnie i równocześnie męsko pachnie. Teraz jest pytanie, męsko pachnie bo po prostu tak jest, czy wydaje mi się tak bo Andy tak pachniał.
Kiedy przyszłam do pokoju nie było tam jeszcze Andy'ego. Wzięłam swój zeszyt i zaczęłam rysować.
- Hej mała.
- Hej duży. .- Wszedł pod kołdrę. Ja odruchowo zamknęłam i schowałam zeszyt.
- Kochanie, no weź pokaż co narysowałaś. Proszę.
- Ale to jest brzydkie. - Zarumieniłam się. Nie chciałam mu tego pokazać ponieważ były tam nasze inicjały. Nie wiedziałam jak na nie zareaguje.
- Na pewno nie jest, a jak jest to przecież tylko ja to widzę.
- Nie będziesz się śmiał?
- Obiecuję. - Postanowiłam mu jednak pokazać.
- To są nasze inicjały?- Szykowałam się na opieprz, a tym czasem na jego twarzy pojawiał się uśmiech. - Śliczny obrazek. A co to jest? Projekt tatuażu?
- Tak , ich jest już tam kilka, ale nie dokończone.
- Dobrze.
- No to Andy, o czym chciałeś rozmawiać?
-------------------------------------------------Mercy----------------------------------------------------------------
Kiedy odwieźliśmy Młodych do lekarza naszła nas straszna ochota.Nie wiem czy kiedy kol wiek mieliśmy większą. Zostawiliśmy im kluczyki do auta i liściki, a sami wrócili do domu Taksówką.
Kiedy tylko weszliśmy rzuciliśmy się na siebie. Nie poczekaliśmy nawet aż będziemy w naszej sypialni. Zaczęliśmy się kochać najpierw na stole w kuchni, później przeszliśmy na kanapę. Dziękowałam sobie w duchu że ostatnio pamiętam o braniu tabletek Anty-koncepcyjnych. Doskonale wiedziałam że Ash nie lubi prezerwatyw. Że mu z nimi w jakiś sposób nie wygodnie. I że on myśli że często pękają - fakt pękła nam przy pierwszym razie, ale to chyba nie znaczy że wszystkie takie są. Na szczęście po tym incydencie dostałam okres. Kochaliśmy się cały czas, a ochota ani mi, ani jemu nie malała. Nie powiem że wtedy nam to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Zdaniem Ashley'a musimy częściej uprawiać seks bo później tak się dzieje że nie możemy się nacieszyć. Jak się nazywała ta biała substancja? Z tego co czytałam kiedyś w internecie bo kilku wytryskach zaczyna brakować tego białego. Ash'owi nie brakowało - MAM- spermy nawet już po przynajmniej 4 numerkach. Boję się że jeżeli teraz się tak nacieszymy później nie będziemy mieli na siebie ochoty.
Gra wstępna była obłędna. Ash zadbał żebyśmy obydwoje byli dostatecznie pobudzeni. Najpierw całowaliśmy się na progu drzwi. Kiedy tylko zamknęliśmy drzwi zaczęliśmy się rozbierać. Dzisiaj specjalnie założyłam śliczną, czarną, koronkową, seksi bieliznę.
- Wow. - Wymruczał Ash kiedy została na mnie tylko bielizna. Na nim zresztą też. - To dla mnie?- Zapytał zaskoczony.
- Chyba nie dla mnie, lub kogoś innego. - Wtedy wziął mnie za biodra i podniósł. Pozwolił żebym uwiesiła się za jego biodrach, ręce miałam owinięte wokół jego szyi. On swoimi rękami albo
podtrzymywał mnie za pupę żebym nie spadła, lub błądził nimi po moim, rozgrzanym ciele.
Staliśmy tak jakieś 2-3 minuty. Dalej się całowaliśmy i dotykaliśmy. Ashley dalej trzymał mnie na swoich biodrach. Może to głupie ale z każdą chwilą czułam coraz bardziej to jaki on jest silny (?), i opiekuńczy. Być może wydawało mi się tak bo wtedy był cały tylko dla mnie, co chwilę powtarzał mi do ucha jaki jest szczęśliwy ze mną, i jak bardzo mnie kocha. Następnie oparliśmy się o ścianę. Dalej staliśmy. Ja byłam oparta plecami o ścianę, ale dalej na jego biodrach. Wpychał mnie na ścianę, ale nie tak że mnie to bolało i nie robił tego umyślnie. Robił to żeby nie musiał mnie trzymać, ale mógł też zacząć mnie do końca rozebrać i dotykać. Ja też już chciałem go rozebrać i po dotykać, dosłownie wszędzie. Mam ochotę poczuć ciepło jego ciała.
Kiedy skończyliśmy grę wstępną Ash na chwilę mnie postawił, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę kanapy. Rozłożył ją i narzucił na nią miękką, szarą narzutę. Znów mnie podniósł. Tym razem zupełnie się tego nie spodziewałam. Kiedy byłam już zawieszona rękami i nogami na nim, zaczęliśmy, po raz kolejny, się całować. Po chwili delikatnie pchnął mnie na łóżko ( kanapę) i położył się nade mną. Całował mnie po szyi i zaczął rozpinać mi stanik. Szło mu to dość opornie, ale się mu w końcu udało. Zajął się moimi, małymi piersiami. Lizał, podgryzał delikatnie ssał. Był jak w transie. W końcu znowu przeszedł do robienia malinek na szyi a ja mogłam zająć się jego bokserkami. Swoją drogą były one różowe z napisem : I'M THE SEXY BOY. W takim stanie jest seksowny, przynajmniej moim zdaniem.
Wreszcie byliśmy nadzy. Najpierw po dotykał mnie bo ciele, ja go również. Zdążyłam zrobić mu kilka malinek.
- Możesz tak robić częściej. - Uśmiechnął się kiedy na niego popatrzyłam.
Później się odwróciliśmy. Ja byłam na dole, a Ash na górze. Szczerze, wolę być na dole. Nie lubię ''dominować' nad Ash'em. To nie pasuje do mnie. Jestem zbyt nieśmiała. W związku mogę ja decydować, ale zawsze się też z nim porozumiewam. W tych sprawach wolę się zdać na niego. Ma większe doświadczenie.
Wiedziałam kiedy chciał przejść do tej właściwej części. Najpierw namacał ten otwór w moim ciele, później spojrzał na mnie. Pokiwałam pozwalająco głową. Wtedy wziął swój ''sprzęt'' i go nakierował. Po chwili był już we mnie. Czułam to cudowne uczucie jakie zwykle towarzyszy mi przy tej czynności. Najpierw robił to powoli i delikatnie. Stopniowo zwiększał prędkość i siłę pchnięć. Było mi coraz lepiej, przyjemniej. Bo minie Ash'a wnioskowałam że mu też. Zsynchronizowaliśmy się. Zaczęliśmy równo dyszeć, ja zaczęłam lekko pojękiwać. Ashley dyszał coraz głośniej. Jego oddechy przestały być regularne, co zwiastowało że jest mu coraz lepiej i że zaraz dojdzie. Ja też byłam całkiem nie daleko. Czułam że dosłownie kilka ruchów i będę w niebie. Ja również zaczęłam lekko poruszać biodrami. Obydwoje prawie równo doszliśmy. On najpierw, a ja zaraz po nim. Moje ciało wygięło się w lekki łuk. Nigdy nie było mi tak dobrze. Było zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem. Miałam ręce na jego plecach. Lekko wbiłam paznokcie w jego tułów. Przeciągnęłam nimi po plecach.Wydaje mi się że zostały czerwone ślady. Zmęczony Ash opadł obok mnie. Również byłam zmęczona.
Później wstaliśmy, poszliśmy do kuchni się napić.
- To było cudowne. - Powiedział Ashley.
- Zgadzam się. Powiedz czym się krępujesz?
- Nie krępuję.
- Powiedzmy że wieżę. - Nie wieżę.
- Która jest godzina?
- 20.30 a co?
- Nic. - Uśmiechnął się. - Bierzemy coś do jedzenia i idziemy oglądać?
- Okay. To może jakieś kanapki? - Pokiwał głową. Zrobiliśmy kilka kanapek i poszliśmy do salonu. Włączyliśmy jakieś kreskówki.
- Mogę mieć takie średnio grzeczne pytanie?- Zaskoczył mnie że się tego pyta. Zwykle jak ma jakieś pytania to się po prostu pyta.
- Możesz. Chyba pierwszy raz się pytasz czy możesz coś.
- No wiesz, czasami muszę udawać że jestem wychowany.
- Okay. To jakie było to pytanie?
- Emm. Rob-iłaś kiedyś loda chłopakowi? Proszę nie bij. - Zasłonił się rękami. Rozbawiła mnie jego reakcja jak i pytanie.
- Nie, nie robiłam. - Śmiałam się dalej. On też zaczął śmiać się chyba z min jakie szczelałam. - A co chciałbyś?
- Szczerze? Jak byś miała ochotę to tak.
- Nawet jeśli mam, to nie umiem.
- Samo Ci przyjdzie co trzeba zrobić. - Zasmuciłam się teraz, Ash to po chwili zauważył. - Co się stało?
- Nie nic. Już nie ważne. - Dla mnie ważne, ale nie chce żeby on to wiedział. Odrzucało mnie robienie mu ''loda''. Nie temu że musiała bym wziąć do buzi, tylko dlatego że obrzydza mnie to ile dziewczyn mogło go mieć w buzi. - A dużo dziewczyn robiło to Tobie? Powiedziałam cicho, ze wzrokiem wpitym w ziemię.
- Nie, nie dużo. Pozwalałem na to tylko osobą z którymi byłem w poważnych związkach. Czyli jesteś druga. Pierwsza była taka jak Juliet. Była to jej koleżanka. Byłem z nią rok a później okazało się że ona tylko czeka na moje pieniądze.
- Aha.,przykro.
- Nie przykro. Gdybym był z nią nie poznałbym Ciebie i nie mógł bym Cię teraz pocałować. - Pocałował mnie. Jego wyjaśnienia i pocałunek szybko poprawiły mi humor. Była już 21.30.
- Młodzi mieli być pół godziny temu. Jak myślisz za ile przyjdą?
- Znając życie teraz siedzą i gadają, więc szybko nie wrócą. Godzina minimum. - Zaczęliśmy się śmiać, zauważyliśmy że gołębie robią grupową orgie. Przynajmniej 3 pary gołębi to robiły. Śmialiśmy się przez dobre 5-7 minut. - A może skoro mamy jeszcze tyle czasu, zaliczymy jeszcze jeden mały numerek?- Ash się położył. Ja położyłam się na nim. Czułam jak jego penis zaczynał się podnosić i twardnieć.
- A chcesz? Prawda?- Zapytałam seksi głosem.
- Prawda. - Zaczął mnie całować. Namiętnie. Tym razem gra wstępna była dużo krótsza. Ashley chciał w niej wypróbować coś nowego. Kazał mi się położyć, a raczej sam mnie położył. Kazał mi też rozłożyć mi nogi. Zrobiłam jak kazał.
- Mogę?- Wydyszał.
- Możesz. - Opowiedziałam w taki sam osób.
Włożył głowę między moje nogi i zaczął robić coś niebywale przyjemnego. Chyba zaczął mnie tam gilgotać językiem. Wtedy otworzyły się drzwi. To była Ann. Nakryła nas. Ash wtedy zaczął się drzeć. Nie wiem co. Nie pamiętam. Ann wyszła, a my się lekko ogarnęliśmy się. Ubrałam stanik a Ash spodnie.
- Masz mała, ubierz. Te konowały musiały nam tu teraz wparować. - Mówił rozzłoszczony. Ja się go w takim stanie przestraszyłam. Widać było po mnie że się boję i że jestem zdezorientowana. Popatrzył na mnie jakoś dziwnie. - Mała nie bój się. Nie jetem zły na Ciebie, tylko na nich. - Uspokoił mnie.
- Możemy?- Kiedy weszli zaczęliśmy gadać. Skończyło się na tym że oni poszli do siebie , a my mogliśmy kontynuować.
Po zakończeniu poszliśmy do siebie do pokoju i od razu zasnęliśmy.
--------------------------------------------------------Ann-------------------------------------------------------------
Chyba długo nie zapomnę tego co zobaczyłam po wejściu do domu. Mery w spazmach, a Ash między jej nogami. Obaj nadzy. Fuj!! Po tym całym incydencie poszliśmy z Andy'm się kąpać. Kiedy obydwoje byliśmy w pokoju zaczęłam temat o którym Andy chciał rozmawiać.
- To będzie trudna rozmowa. - Powiedział.
- Andy, powiedz. Czy ty chcesz mnie poinformować- Odsunęłam się od niego.- Inaczej. Andy, czy ty mnie zdradziłeś?
- Nie, oczywiście że nie. - Przytuliłam go. - Ja Cie kocham. Nie zrobiłbym Ci czegoś takiego.
- Przepraszam, że tak pomyślałam. Też Cię kocham.
- Mała, powiem prosto z mostu. Czemu znowu się okaleczasz? I czemu mi nie powiedziałaś?- Skąd on to wie.
- Zrobiłam to zaraz po powrocie do domu od matki. Nie dawałam sobie rady z tym wszystkim. Wydawało mi się że się od siebie odsunęliśmy, więc nie szłam do Ciebie. Chciałam, ale stchórzyłam. Bałam się że będziesz na mnie zły, bo obiecałam że więcej tego nie zrobię. - Nie chciałam mu patrzeć w oczy. Czułam się jak bym co najmniej go zdradziła. NIE ZROBIŁAM TEGO.
- Mała, nie byłbym po tym zły. Zły jetem co najwyżej na siebie.
- Czemu ?
- Kiedy wróciła powinienem zwrócić na Ciebie jeszcze więcej uwagi niż zwykle. Zamiast tego się na Ciebie wydarłem. Nie wolno mi było. Miałem świadomość że jest ci ciężko z tym co się stało, a ja się zachowałem jak dupek. Dopiero Ash mi to uświadomił po naszej kłótni.
- Dobrze, ale ja też nie zachowałam się najlepiej. Jesteśmy razem, a to według mnie zobowiązuje żeby pomagać drugiej osobie, a ja Cię nawet nie wysłuchałam, nie wsparłam kiedy tego potrzebowałeś.
- Ta cała kłótnia to było jakieś nie porozumienie.
- Możemy zostawić tą sprawę tak, że wina leży po środku? Nie zrzucać jej na nikogo.
- Możemy i tak nawet będzie lepiej. - Odpowiedział.
- Andy'ś To pokażesz mi?
- A ty mi też pokażesz?
- Oczywiście. Możesz pierwsza?- Pokiwałam głową. - Jesteś gotowa?
-------------------------------------------------------------------Andy----------------------------------------------
- Jestem. - Odpowiedziała. - Pomożesz mi z tym? - Chciała żebym pomógł jej podciągnąć rękaw. Sama nie chciała. Pewnie dlatego że to miała na prawej ręce, a lewa ją bolała.
- No to daj rękę. - Podała. - Nie bój się. Będę delikatny. Obiecuję. - Zacząłem podciągać rękaw. Powoli i delikatnie. Na jej ręce zaczęły wyłaniać się małe i większe, głębokie i płytkie nacięcia. Mój humor momentalnie się skiepścił. Nie mogłem uwierzyć, chociaż wyraźnie to widziałem.
- Andy. Andy. Andy!- Wołała kiedy ja się lekko zawiesiłem. Popatrzyłem na nią. - Jesteś zły?
- Nie, nie, Po protu zastanawiam się jak mogłem do tego dopuścić.
- Ty nie miałeś na to wpływu. Nie zadręczaj się tym. To czasu nie cofnie. Ja tego okropnie żałuję. Nie chcę abyś się dręczył tym. Proszę.
- Spróbuję, ale tak czy siak powinienem być przy Tobie.- Popatrzyliśmy się na siebie. Nie odpowiedziała mi, tylko chwyciła za rękę i przytuliła.
- Mogę teraz zobaczyć Twoje?
- Yhm. - Zacząłem się odkrywać. Byłem w samych bokserkach.
- Andy'ś gdzie to masz?
- Musimy wstać. Teraz nie dam rady Ci pokazać. - Wstaliśmy i Ann zaświeciła światło. - Widzisz? Tutaj.
- Mogę kucnąć, żeby dotknąć?- Pokiwałem głową. - Ale tego jest dużo. - Dotknęła jednej z bardziej bolących ran. Zasyczałem z bólu. Wstała i popatrzyła mi w oczy. - Aż tak boli?
- Tylko niektóre, - Dalej patrzyliśmy sobie w oczy. - Ale.
- Ale? To nie są wszystkie? Prawda?
- Tak. Reszta jest tu. - Zacząłem ściągać bluzę. Pod prawym rękawem pokazał się bandaż. - Mogłabyś?
- Tak. - Zaczęła odwijać opatrunek. - Andy, to nie wygląda dobrze. - Faktycznie nie wyglądało. - To jet zakażone. - Pokiwałem głową. - Mogę Cię o coś poprosić?
- Tak.
- Jeżeli się nie poprawi do rana, powiemy o tym Ash'owi, albo pojedziemy do lekarza?
- Prędzej Ash'owi. - Powiedziałem.
- Ale obiecujesz?
- Muszę?- Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. - No dobrze. Obiecuję.
- Dziękuję. - Przytuliła się. Mocno. - Kocham Cię. - Podniosłem ją i przeniosłem na łóżko. Położyliśmy się.
- Ja ciebie też Myszko.