poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 22

- Nie dziękuj mi kochanie. - Położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Kocham Cię. - Objąłem ją rękami.
- Ja Ciebie też kocham. - Podniosła się i mnie pocałowała. Nie wiem nawet kiedy zasnęliśmy.

--------------------------------------------Ann-----------------------------------------------------------------------
Ja poszłam się kąpać, a zaraz po tym poszłam do łóżka. Wzięłam jakiś długopis i mój dziennik i zaczęłam rysować i pisać. Opisałam tam jak odbieram całą tą sytuację z Andy'm. Kawałek wpisu:

'' ...  Dziś sytuacja z Andy'm była napięta. Przynajmniej
ja tak odebrałam atmosferę panującą między
nami. Czyżby mnie już nie kochał? Ma mnie
dość? Może on nie chce żebym tu była ?
Ale czemu mi o tym nie powie? :(   ...''
Kiedy skończyłam pisać zaczęłam rysować. No a co ja mogłam rysować? Zaczęłam rysować portret Andy'ego. 
   ( Rysunek z Internetu) Tak wyglądał obrazek po skończeniu. W tamtym momencie zostało mi dokończyć cienie.
Kiedy zabierałam się za kończenie obrazka, wszedł Andy.
- Jestem. Co rysujesz?
- Nie ,nic. - Raczej nie uwierzył. Położył się i podciągnął obok mnie. Ja odruchowo zamknęłam zeszyt.
- Mała weź pokarz. Przecież to ładne było. Kogo rysowałaś?- Nie zdążył zauważyć.
- No dobra, tylko nie bądź zły. - Czemu ja to powiedziałam. Otworzyłam zeszyt na moim rysunku.
- Mnie narysowałaś? Nie wiedziałem że masz taki talent. - Tylko się uśmiechnęłam. Kiedy oddał mi zeszyt odsunął się na środek łóżka. Tylko potwierdzał moje przekonanie że już mu na mnie nie zależy. Przeszedł do stolika ustawionego w pokoju i z termosu nalał sobie herbaty do filiżanki. - Chcesz też?- Pokiwałam tylko głową. Nalał i usiadł  a jednym z krzeseł. Też podeszłam i usiadłam.
- Więc o czym rozmawiamy?- Zapytał.
- Już nie jesteś zły?- Zapytałam przygryzając wargę.
- Zły? Ja nie byłem na Ciebie zły. Czemu tak myślisz?- Powiedział zaskoczony.
- No bo, jakoś po tej przeprowadzce wyczuwałam jakieś nie zbyt przyjemne napięcie między nami. Myślałam że tyłeś na coś zły czy coś? Nie wiem na przykład o to że ciągle nam przerywali, czy ja coś zrobiłam? Albo że tu teraz mieszkam?
- Nie byłem zły na Ciebie. Owszem najlepszego humoru nie miałem, ale w żadnym przypadku nic nie zrobiłaś, ani nie byłem zły. A co do tego że tutaj mieszkasz, bardzo się cieszę, bo mogę Cię mieć przy sobie.  - Mówił patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się gdy usłyszałam że on chce mieć mnie przy sobie. 
- To dobrze. A powiedz czemu nie byłeś w humorze? - Spytałam zatroskana.
- Wiesz ta cała sytuacja z przeprowadzką, do tego ty też się smuciłaś i jakoś brakuje mi. To będzie głupie. Bo mam już Ciebie ze sobą i Cię kocham, ale brakuje mi jeszcze jakiegoś zwierzątka. Takiego wiesz naszego wspólnego. Ash i Mery mają Timona i zajmują się nim jak dzieckiem i no wiesz...
- Też byś tak chciał?
- Tak. - Odparł.
- To może jak znajdziemy chwilę czasu pojedziemy po jakieś zwierzątko? Może być kotek?
- Tak jasne. - Wysłał mi promienny uśmiech.
 Odwzajemniłam uśmiech. - Kochanie czemu rano podczas rozmowy mówiłaś że boisz się że się zabijesz? Dalej masz takie myśli? - Miałam nadzieję że nie wróci tego tematu.
- Tak dalej mam. Co prawda dużo mniej ale mam. - Spojrzałam mu w oczy. Widać w nich było pewnego rodzaju troskę. - A ty miewasz takie myśli?
-Yhm. - Pokiwał głową.- Głupio mi tak o tym mówić. Wstydzę się tego. Nigdy nie rozmawiałem o tym z nikim innym niż Ash'em.
- Ja mam podobnie. Nigdy nie rozmawiałam o tym z nikim innym niż Mery. Andy? Ale ty wiesz że przede mną nie musisz się tego wstydzić? Ja mam taki sam kłopot z cięciem jak ty.
- Wiem że masz taki sam problem. I wiem że nie muszę się wstydzić. Szczerze mówiąc  każdą chwil jest mi z Tobą łatwiej o tym rozmawiać niż z Ash'em.
- A dlaczego w tym szpitalu myślałeś że Cię z tego powodu zostawię? Na prawdę myślisz że jestem taka?- Powiedziałam cieniutkim głosem.
- Chwilka. Może przejdźmy na łóżko. Tam się lepiej rozmawia. - Przeszliśmy. - Kochanie, ja nie myślę że jesteś taka. Przez wiele lat byłem w toksycznym związku. Juliet nie kochała mnie, tylko moje pieniądze. Ja pomimo że to wiedziałem nie umiałem odejść. Ona na każdym razem kiedy nadarzyła się okazja mówiła jaki to ja nie jestem, jaki powinienem być. Korzystała z każdej okazji by powiedzieć mi że jestem ciotą bo przez nią myślę o samobójstwie. Przez nią mam takie uprzedzenia co do własnej osoby. - Mówił a mi do oczu napływały łzy.- Przez nią cały czas wydaje mi się że jestem nie wystarczająco dobry dla kogokolwiek. Co dopiero dla takiej wspaniałej dziewczyny jaką jesteś.
- Andy. Kocham Cię. Ty jesteś dla mnie najlepszym co mogło mi się tu przydarzyć. . Nie mogłam sobie wymarzyć kogoś lepszego niż ty. - Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i nie chciałem przestać go przytulać. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Jesteś najlepszą dziewczyną jaką mogłem znaleźć. Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę.- Kochanie nie wiem czy to odpowiednia chwila. Powiesz mi czemu się cięłaś?
- Jak ja nie cierpię tego słowa.  Tak powiem Ci, ale nie mów tego nawet Ash'owi. Nikt oprócz Mery o tym nie wiem. Zresztą Nawet Mery nie zna całej prawdy.
- Nie wygadam. Obiecuję. Czyli ja będę pierwszym który będzie znał całą prawdę?
- Tak. No to ogólnie cięłam przez matkę. Chyba nie muszę tłumaczyć czemu. - Pokiwał głową że nie muszę.- Innym powodem było. Chwila może zacznę od początku. Miałam wtedy chłopaka, który jak się później okazało nie kochał mnie i nie wiedział jak zerwać, więc nasłał na mnie jakiegoś facia. Skończyło się tak że ten facio chciał mnie zgwałcić i prawie mu się udało. Po tym zamknęłam się w sobie i zaczęłam się ciąć głębiej i coraz mocniej. Ja też trafiłam przez to do szpitala i wyszłam z niego dosłownie kilka godzin zanim ty tam trafiłeś. Po za tym zaczęłam sobie zdawać sprawę że mam matkę  dziwkę i że ojciec nas zostawił. Jak głupia całe dzieciństwo wierzyłam że tata wróci. - Rozpłakałam się. - To wszystko.
- Oj mała nie płacz. Nie wiedziałem że miałaś takie trudne dzieciństwo. - Przytulił mnie. - Przepraszam nie chciałem.
- Nie przepraszaj mnie. Skąd miałeś wiedzieć o tym że miałam dzieciństwo takie a nie inne? Ważne dla mnie jest że nie muszę już żyć pod kontrolą matki przez którą to wszystko się zaczęło.
- Kochanie, pamiętaj że ja zawsze jestem. Jak coś się będzie działo masz natychmiast do mnie przyjść, albo chociaż zadzwonić jeśli będę w trasie. - Powiedział
- Dobrze, będę pamiętać. Ty też pamiętaj że dla Ciebie zawsze jestem. Nieważne co by się nie działo.
- Też będę pamiętać. Może jutro się gdzieś wybierzemy?
- No dobrze , ale ja nie mogę później niż o 12.
- A ja nie mogę o 12. Czemu ty nie możesz?
- No bo... Bo Mery umówiła mnie do psychologa i muszę iść do tej doktorki na 13. A ty?
- Ja to samo, tyle że ja mam na 14. Nie cierpię psychologów. Moim zdaniem są strasznie zarozumiali, mają się za lepszych. - Oznajmił.
- Ja mam tak samo, tyle że ja do tego wszystkiego boję się lekarzy.
- Czego jeszcze się boisz?
- Boję się tylko pająków, lekarzy i igieł. Nie wiem czemu boję się tych rzeczy jakoś tak mam od dziecka. Mam nadzieję że do tej psycholożki Mery pójdzie ze mną.
- To może ja pójdę z Tobą? Ja poczekam na Ciebie, ty na mnie, a później pojedziemy na jakąś wycieczkę.
- Dobra. - Cmoknęłam go w policzek. - Dziękuje że ze mną pójdziesz. - Wysłałam mu uśmiech. Odwzajemnił. - Andy'ś mam pytanko.
- Jakie?
- Kupujemy sobie jakieś prezenty na miesięcznice?

-------------------------Andy--------------------------------------------------------------------------------------
- Możemy kupować. Trochę kiepsko że w nasze święto idziemy do lekarza.
- Kiepsko, ale a szczęście jutro będzie tylko po godzinie na główkę.- Odpowiedziała.
- Słyszysz to?- Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach.- To dochodzi z pokoju Ash'a i Mery. Idziemy posłuchać co tam wyrabiają?
- No to chodź.- wyszeptała.
Po chwili staliśmy pod ich drzwiami i słuchaliśmy. Słyszeliśmy dyszenie Ash'a, po chwili doszło jeszcze dyszenie Mery. Tak oni bez zwątpienia kochali się. Słychać było że było im na prawdę dobrze.
- Andy, może wracajmy już, jeszcze nas ktoś zobaczy. - W odpowiedzi tylko pokiwałem głową i udaliśmy się do naszego pokoju. Bo tych odgłosach miałem straszną chcicę na mojego skarbka. Przecież nie powiem jej tego. Ona może nie być gotowa bo tym nie doszłym gwałcie.
- Kochanie, mógłbyś dać mi jeszcze jeden kocyk czy coś takiego? Wzięłabym sobie sama ale nie wiem gdzie leży. - Patrzyłem na nią zdziwiony.
-Może zamiast koca, czy dodatkowej kołdry wolałabyś bardziej naturalną formę ogrzania?
- To znaczy?
- Chcesz się przytulić? - Nie odpowiedziała, tylko się przesunęła i przytuliła się. - I jak cieplej?
- Tak dużo cieplej. Dasz buziaka?
- A co jeśli dam?
- To.- Podciągnęła się lekko do góry i pocałowała mnie w usta. Kiedy się od siebie odczepiliśmy, ja postanowiłem ją jeszcze raz pocałować. Po skończonym pocałunku przytuliliśmy się i wróciliśmy do rozmów.
- Wiem, że byś chciał teraz. Ja też mam ochotę ale coś ,mi na to nie pozwala.
- Rozumiem Cię. Rozumiem że po tamtym wydarzeniu nie będziesz tak od razu się komuś oddać. Nie chcę Cię zmuszać do niczego.
- Obiecuję Ci że kiedy uda mi się uporać z tamtym wydarzeniem, spróbujemy. - Powiedziała.
- A ja Ci obiecuję że nie zrobię Ci nic czego nie będziemy obydwoje pewni. Nie chcę Cię do niczego zmuszać. - Pocałowałem ją w czółko. - A teraz chodźmy już spać, bo nie wstaniemy rano do tego lekarza.

Rano obydwoje obudziliśmy się prawie równo. Ja poszedłem do Ash'a prosić go aby pomógł  mi przygotować niespodziankę dla Ann. Ann poszła do Mery zapewne też żeby ją o coś prosić. Ja i Ann umówiliśmy się ze o 11.45 będziemy w przychodni. Ja i Ash skończyliśmy wszystko przygotowywać o 11.20, więc wyrobiliśmy się w sam raz. Byliśmy w przychodni o godzinie 11.40 .

Umówiłem się z Ash'em tak że kiedy my będziemy na randce, to on albo Mery będą nam robić taką mini sesję zdjęciową z ukrycia. Chciałem mieć pamiątkę, Po prostu żeby były zdjęcia, ładne jak nie wiem... Będziemy sobie buzi dawać. Wiem że to nie jest łatwe zadanie dla fotografa, którym została Mery nie Ash, w szczególności że sama musi wyczuć moment zdjęcia. W końcu ani  ja, ani Ann nie będziemy wiedzieć kiedy akurat zdjęcie robi, a Ania w ogóle nie będzie wiedzieć że s a robione jakieś zdjęcia. Ale przynajmniej będą miały więcej zdjęć do portfolio.

HIHIHI. Ja zły. Utrudniłem Mercy pracę
---------------------------------------------Ann----------------------------------------------------------------------
Kiedy wyszliśmy z domu ja i Mery powędrowałyśmy do schroniska dla zwierząt. Chciałam dać Andy'emu na miesięcznicę kotka. Stwierdziłam że to będzie trafiony prezent po naszej wczorajszej rozmowie. Kiedy byłyśmy w schronisku w oczy rzucił nam się szczególnie jeden kotek. Była to czarna kotka z krawatką pod szyją. Zwróciłam na nią uwagę ponieważ zaraz po naszym wejściu do kojca nasiusiała na nogę Mery.
- Zdecydowały się Panie na któregoś kociaka?- Zapytała jakaś pani najwyraźniej pracująca w schronisku.
- Tak, chciałyśmy zaadoptować tę kotkę.
- To dobrze. Proszę za mną podpiszemy wszystkie potrzebne dokumenty i będziecie mogły zabrać kota do siebie. - Poszliśmy do biura, podpisaliśmy wszystkie potrzebne dokumenty i zaprałyśmy kotka do domu. Dogadałam się z Mery że dopóki ja z Andy'm nie wrócimy z randki ona zajmie się maluchem.
Punktualnie ja i Mery byłyśmy w przychodni.
- Mery, ale ja nie chce. Nie chce tu być. Wiesz że się boję lekarzy. Nie chce tu być. - Protestowałam.
- Ann. Chodź. Nie będzie aż tak źle. Zada Ci kilka pytań i tyle. - Mówiła Mery. - Właź przez te jebane drzwi!- Darła się Mery, kiedy nie chciałam dać się wepchać przez drzwi.
- Nie, nie wchodzę tam. Nie chcę. Boję się. Puść mnie. - Darłam japę- Nie chcę tu być.
- Andy! Kurwa! Pomóż. Ja pierdolę.
Andy w tym samym czasie zajęty był dawaniem autografów fanką.
- Ja pierdolę. Andy! Ash! Którykolwiek! - Andy usłyszał.
- Jesteśmy.- Powiedział.
- Ona tam nie wejdzie. Za bardzo się boi. Zrób coś.- Powiedziała dysząca Mercy.
- Zostawcie nas na chwilę. - Przytaknęli i poszli do poczekalni gdzie Ash wypłoszył wszystkie fanki. -Kochanie, boisz się tam wejść.-Przytaknęłam. - A jak cały czas będę przy Tobie i będę Cię trzymał za rękę? Wejdziesz?
- Obiecujesz?- Zapytałam.
- Obiecuję. Wejdziesz?
- Wejdę.- Przytuli, pocałował i chwycił za rękę. Nadal okropnie się bałam. Chociaż trzeba przyznać że w ramionach Andy'ego czułam się wiele bezpieczniej.

----------------------------------------------Mery--------------------------------------------------------------------
Krótko mówiąc- wypady z Ann do lekarza są istną agonią. Nie chciała wejść, zapierała się nogami i rękami.Musiałam długo wołać Andy'ego i Ash'a, żeby w końcu przyszli. Zostawiliśmy Andy'ego i Ann samych. Mam nadzieję że uda mu się ją przekonać żeby weszła.
- Kochanie. Wiesz co Ann da Młodemu na rocznicę?- Spytał Ash.
- Nie wygadasz?
- Nie wygadam. To powiesz?
- Byłyśmy w schronisku dla zwierząt i Ann wybrała kota dla Andy'ego.
- Serio? To super! Andy od dawna chciał kota. - Ucieszyłam się z tej wiadomości.
- A co Andy kupił dla Ann?
- Nic nie kupił. Byliśmy dzisiaj rano organizować piknik. Wiesz... Andy ją wieczorem weźmie na wzgórze, posiedzą tam, pewnie coś tam sobie posłodzą. Andy chciał żeby było romantycznie.
- Słodkie. Są dzisiaj chłopaki w domu?- Chyba się kapnął na co mam ochotę.
- Nie ma , dogadywali się dzisiaj rano że idą do jakiegoś klubu.
- Okay. - Ucieszyłam się w duchu.
- A powtórzymy dziś?- Spytał pół głosem.
- A chcesz?- Zapytałam zbliżając się do niego.
- Chcę.- Odpowiedział kładąc rękę na moich ramionach.
- To dobrze. Ja też. - Wymieniliśmy się uśmiechami.
Weszli Andy i Ann. Jakoś udało mu się ją przekonać żeby weszła. Widać było że nadal cholernie się boi, trzymała Andy'ego bardzo mocno za rękę. Wszystkie fanki Biersack'a aż podskoczyły kiedy zobaczyły że wchodzi on do poczekalni z jakąś dziewczyną za rękę do tego co jakiś czas ją całuje.
- Powiedzieliśmy lekarce żeby wołała Was razem, więc Ann nie będziesz musiała tam być sama. - Pokiwała tylko głową. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę.
- Andrew Biersack, Anna James?
- Ann Rose. - Poprawił ją Andy.
- Dobrze, przepraszam.

----------------------------------------------Ann--------------------------------------------------------------------
Stało się. Jestem u lekarza. I to kurwa mać w miesięcznicę. Ja pierdolę woła nas. Tyle dobrze że  mogę tam wejść z Andy'm.
- Dzień Dobry. - Powiedział Andy.
- Dobry. - Powiedziałam.
- Witam. Proszę podejść.
Podeszliśmy, staliśmy na przeciwko niej. Zauważyłam że Andy też się odrobinę się zdenerwował, ale nie chciał tego okazywać. Poznałam po wyrazie jego oczu i zaczął mocniej ściskać moją rękę. Schowałam się za plecami Andy'ego.
- Kto to tam się kryje za pana plecami?- Kurde, zauważyła mnie.
- Mała, chodź pokaż się. - Ona też wiedział że tam jestem. No kto by pomyślał?- Chodź Pani nie gryzie.- Wyszłam. Pokazałam się.
- Nie bój się, na prawdę nie gryzę. - Uśmiechała się do mnie. - Boisz się lekarzy? - Pokiwałam głową. - Dobrze, jakoś sobie z tym poradzimy. Usiądźcie sobie na sofie, zaraz się Wami zajmiemy.- Zabrzmiało co najmniej dwuznacznie.Usiedliśmy na sofie. Była czerwona i bardzo wygodna. Andy tak jak obiecał cały czas trzymał mnie za rękę.
- Boisz się?- Zapytałam Andy'ego.
- Nie.- Spojrzałam na niego wymownie. - No dobra. Trochę. A ty? Jak się trzymasz?
- Źle. Chciałabym już stąd wyjść.
- Ja tak samo. Aaa właśnie, przypomniałaś mi o jednej ważnej sprawie. Mam nadzieję że nie masz zajętego dzisiejszego dnia?- Czyżby miał jakieś plany
- Nie mam, a co?
- Chciałabyś się gdzieś wybrać z okazji naszej miesięcznicy?- Spojrzał mi w oczy.
- Nawet bardzo bym chciała. - Na chwilę zapomniałam o lekarzu.
- Dobrze, zaczynajmy. - Zaczęła lekarka. -  Zadam najpierw kilka prywatnych pytań. Muszę. Czy państwo są parą?
- Tak, jesteśmy parą od równo miesiąca. - Odpowiedział Andy z wielkim uśmiecham na ustach.
- Dobrze, a jak długo się znacie?
- Jakieś dwa miesiące.
- Czy jesteście to z tym samym problemem?
- Tak. - Teraz  ja odpowiedziałam, bo widziałam że odrobinę skrępował się tym pytaniem.
- Yhm. Jakie było Wasze dzieciństwo. Proszę określić dobre, średnie czy złe. - Spojrzał na mnie. Czułam się jeszcze gorzej niż przed wejściem do gabinetu. Nie lubiłam wspominać o moim dzieciństwie.
- Ja miałem średnie dzieciństwo. Inni bardzo dokuczali mi w szkole z powodu wyglądu i muzyki jaką lubiłem i tworzyłem.
- Ja miałam okropne dzieciństwo. Tata zostawił mnie i mamę. Inni również mi dokuczali w szkole z powodu matki. Była kobietą lekkich obyczajów i cały czas sprowadzała nowych facetów do domu. Później były jeszcze inne incydenty.
- Może Pani wymienić chociaż jeden z tych innych?- Spojrzałam wymownie na Andy'ego.
- Próba gwałtu. - Powiedział za mnie, a ja ścisnąłem jego rękę mocniej. On również mocniej ją chwycił. Doktorka pokiwała tylko głową.
- Teraz przejdźmy do ogólnych informacji. Chcą państwo mieć sesje wspólne czy indywidualne?
- Ja chciałem zaproponować coś. Z powodu że Ania się boi na razie sesje wspólne, a później takie że nie osobne tylko żeby druga osoba nie słyszała co mówi pierwsza. Żeby miała słuchawki na uszach. Czy coś.
- Tak możemy tak zrobić. - Uśmiechnęłam się do Andy'ego. - Jest takie coś możliwe?
- Oczywiście, że tak. Jeżeli będziecie się w ten sposób czuć swobodnie to nie ma problemu. Dobrze, to idziemy dalej. - Znów skojarzenia. - Z jakim problemem tu trafiliście. - Spojrzeliśmy na siebie, później na nią, i później znowu na siebie. Oboje bardzo się krępowaliśmy. - widzę że się krępujecie. Rozumiem, ale ja tu jestem żeby Wam pomóc. - No co ty??- Nie bójcie się, nie przekaże tego nikomu. No to powiedzcie, czemu tu trafiliście?
- Mała. Możesz ty powiedzieć?- Czemu ja?
- Mogę. Trafiliśmy tu ponieważ mamy kłopot... - No kurwa nie gad się tak na mnie. - kłopot z. Nie nie dam rady tego powiedzieć komuś obcemu. Przepraszam.
- Dobrze, nic się nie dzieje. Może wolicie to pokazać albo napisać?
Podoła nam kartkę. Napisałam na niej '' Tnę się'', a Andy dopisał '' Ja też''. Następnie  podaliśmy to tej Pani.
- Rozumiem. Kiedy zrobiliście to ostatnio?
- Ja jakieś 4 dni temu. - Odpowiedział Andy.
- A ja też jakoś 4-5 dni.
- Na ile poważnie?- No może więcej tych pytań zadawaj.
- Oboje trafiliśmy przez to szpitala. - Powiedziałam.
- Kiedy
- Ja wyszłam właśnie jakieś 4 dni temu, a Andy 3 dni temu.
- Dobrze. Co bym jeszcze chciała wiedzieć. Aa tak ile macie lat?
- Andy ma 19, a ja 17. Za dwa tygodnie 18.
- Okay. Dzisiaj mamy tylko godzinę. Zostało nam jakieś 5 minut. Więc może jeszcze powiecie jakie macie plany na dzisiaj?
- Mamy dzisiaj miesięcznicę. Idziemy gdzieś, tylko nie mogę powiedzieć gdzie.
- Niech Wam się dobrze razem układa. Proszę jeszcze powiedzieć, czym się zajmujecie. Pracujecie już czy jeszcze nie?
- Tak, pracujemy już. Ja jako fotograf, Andy jest muzykiem.
- Grasz w jakiś zespole?
- Gram. Zna Pani zespół Black Veil Brides?
- Tak, znam. Moja córka Was słucha. Dałbyś autograf dla niej?
- Tak.- Podała mu kartkę, a on złożył na niej podpis.
- Dziękuję. Na dzisiaj już koniec. Do następnego razu. Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia. - Odparliśmy równo.

- Wreszcie koniec.- Powiedziałam gdy wyszliśmy.
Poszliśmy do auta. Andy prowadził, ja siedziała na miejscu pasażera, a tamta dwójka obściskiwała się z tyłu.
- Andy'ś, jedziemy jeszcze do domu, czy nie?
- Jedziemy, pomyślałem że daje od nas lekarzem i że się możemy się przebrać. Po za tym mamy jeszcze wolną godzinę.
- A gdzie idziemy?- No weź mi powiedz.
- Najpierw pójdziemy do kina.
- Okay. A powiedz mi jak mam się ubrać. Coś w stylu szpilki i sukienka, czy jak?
- Ubierz się tak żeby było Ci wygodnie.
- Dobra.
Kiedy byliśmy w domu, obydwoje poszliśmy się przebrać. Po około 10 minutach oboje byliśmy na dole. Ja postanowiłam ubrać sukienkę, sięgającą do kolan, górą ozdobioną koronką z wycięciami na stanik ( nie wiem jak to napisać, mam nadzieję że wiecie o co chodzi) i swoje czarne trampki. Andy miał na sobie czarne spodnie- rurki, białą bluzkę z czarnym odwróconym krzyżem, skórzaną kurtkę i glany. Dopiero po chwili zauważyłam że dom jest cały pusty. Tylko Mery była w domu i siedziała z kotkiem w pokoju.
- Mała, chodź tu na chwilę. - Powiedział kiedy staliśmy przy drzwiach. - Wyciągnij prawą rękę przed siebie. - Wyciągnęłam. Poczułam na niej coś zimnego. - Zobacz. - Na mojej ręce była złota bransoletka z wisiorkiem. - Popatrz. - Zdjął swoją bransoletkę i złączył wisiorki ze sobą.- Popatrz co na nich pisze. - Na mojej było imię Andy a na jego pisało Ann. Matko, jakie to słodkie!-I jak? Może być?
- Rzuciłam się mu na szyję. - Jest piękna. Dziękuję. Jesteś kochany. - Pocałowałam go .
- Cieszę się że Ci się podoba. - Wysłał mi uśmiech. - A teraz chodźmy, bo się spóźnimy.
- A teraz powiesz gdzie idziemy?- Powiedziałam kiedy byliśmy w drodze do auta.
- Najpierw pójdziemy do kina. Mamy tam na 17.
- Czemu najpierw? Jest jeszcze coś?
- Tak jest, ale to już niespodzianka
- No dobrze. - Wsiedliśmy do auta. Wtedy przypomniało mi się o kocie. Muszę zadzwonić do Mery  żeby go nakarmiła.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce mieliśmy jeszcze jakieś 15 minut do rozpoczęcia seansu więc musieliśmy się bardzo śpieszyć.
- Ja jeszcze pójdę do łazienki. - Oznajmiłam.
- Okay. To ja pójdę kupić popcorn.

W ŁAZIENCE.
Dzwonię do Mery.  Mogłaby odebrać.
- Hej, co jest?- No wreszcie.
- Zapomniałam Ci przypomnieć. Nakarm kota.
- Okay nakarmię. Jak tam na randce?
- Na razie świetnie, Muszę kończyć. Pa.
- No pa.

Kiedy wyszłam z łazienki przywitał mnie widok Andy'ego z wielkim kubełkiem popcorn'u i picia.
- A na jaki film idziemy?- Spytałam.
- Mówiłaś że lubisz horrory? Więc stwierdziłem że zabiorę Cię na '' Egzorcyzmy Emily Rose. ''
- No to fajnie. Mam nadzieję że to nie jest próba przekazania że potrzebuję egzorcyzmów?- Zapytałam.
- Nie, nie bój się. - Zaśmiał się. - To nie jest żadna iluzja czy jak to się tam mówi. - Teraz ja się zaśmiałam. - Chodźmy już na film. - Po chwili zajmowaliśmy nasze miejsca na sali. Były one w ostatnim, 13 rzędzie. Byliśmy w tym rzędzie sami. Podczas zwiastunów jeszcze chwilę rozmawialiśmy.
- Andy, ale kiedy ja mówiłam że lubię horror'y?
- No, wtedy, kiedy. No dobra nie mówiłaś. - Zarumienił się, chyba.
- Specjalnie wziąłeś bilety na taki film? Żebym się do Ciebie przytuliła?
- A co jeśli tak? - Patrzył na mnie z boku.
- To fajnie. - Dałam mu buziaka w policzek.

Zaczął się film. Podczas filmu na straszniejszych momentach mocniej ściskałam jego rękę, a na tych najstraszniejszych chowałam głowę za jego ramieniem, na co on reagował lekkim śmiechem, a jeszcze na tych bardziej romantycznych tuliliśmy się.
Kiedy wyszliśmy z sali, poszliśmy na lody. Ja zamówiłam kulkę bakaliowych, a Andy kulkę smerfowych. Miał później niebieski język. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy w kawiarni do 19.30. Później poszliśmy do auta. Po drodze na to tajemnicze miejsce, zauważyłam że jedziemy na wzgórze Hollywood. Kiedy wdrapaliśmy się na górę okazało się że jest tam przygotowany kocyk i koszyk z jedzeniem.
- Co powiesz na piknik.
- Jest super. - Usiedliśmy na kocu, Andy puścił muzykę z telefonu i zajęliśmy się koszykiem. Zaczęliśmy jeść winogrona. Próbowałam nimi celować do jego buzi. Raz mi się udało. Później on próbował. Jemu też się raz udało. Później położyliśmy się na kocu. Moja głowa leżała na Jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosami.
- Wreszcie zaczyna się wszystko układać. - Zaczął Andy.
- Mam nadzieję że tak już zostanie.
- Ja tak samo.
- Andy?
- Hmm?- Mruknął.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Uśmiechnęłam się sama do siebie. - Zatańczymy?
- Ale ja nie umiem.- Chciałabym, ale na prawdę nie umiem.
- To chodź.- Wstał i podał mi rękę. Też się podciągnęłam.- Nauczę Cię.  - Wziął telefon i włączył bardziej romantyczną muzykę.
- No i co mam robić?
- Stań mi na nogach. Ja będę ruszać nogami, ty tak samo, a jak załapiesz to będziesz tańczyć sama. Okay?
- Okay. - I stanęłam mu na nogach.
- Teraz daj mi ręce na szyję. - Dałam.- A teraz ja dam swoje na Twoją talię. - Było mi bardzo przyjemnie.- Tak, a teraz zacznij poruszać nogami tak jak ja. - Zaczęłam się kołysał w takim tempie jak on. Po jakimś czasie  zeszłam z Jego butów i zaczęłam sama wykonywać te same ruchy. Ja patrzyłam się w górę, a Andy w dół. Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyliśmy tak przez chwilę. po czym Andy zbliżył głowę do mojej i zetknęliśmy się czołami. Następnie nasze usta się spotkały. Całowaliśmy się powoli, poruszaliśmy się w rytm muzyki. Po skończonym pocałunku jeszcze chwilę patrzyliśmy sobie w oczy , ja następnie położyłam głowę na Jego klatce piersiowej. Tylko tam sięgałam nie stojąc na palcach. On po chwili swoją głowę oparł o moją tzn czubek jego brody obierał się o moją głowę. Tańczyliśmy tak do końca piosenki. Później usiedliśmy na kocu i zajęliśmy się rozmową. W między czasie zaczęło być coraz chłodniej. Z koszyka zjedliśmy jeszcze po kanapce, zatańczyliśmy jeszcze jeden taniec który był tak samo miły i przyjemny. Następnie usiedliśmy na kocu i piliśmy herbatę. Nagle Andy zaczął ściągać kurtkę.
- Masz ubierz ją. - Powiedział. Chyba widział że mi okropnie pizga.
- Nie, bo Tobie będzie zimno.
- Kochasz mnie?- Przytaknęłam. - To weź tą kurtkę. - W końcu wzięłam.
Koło 22.30 zaczęliśmy się zbierać.. O 22.45 byliśmy już w domu. Kiedy siedzieliśmy w dużym pokoju, stwierdziłam że to odpowiedni prezent.
- Andy, poczekaj chwilę. Zaraz wracam.
Poszłam po kotka. Wzięłam go i wróciłam do salonu. Przed wejściem poprosiłam żeby stanął na środku pokoju, zamknął oczu i wyciągnął ręce. Zrobił tak jak prosiłam. Podeszłam do niego i dałam na ręce kociaka. Uśmiechnął się.
- Czy to jest to co myślę?- Zapytał z wielkim uśmiechem.
- Otwórz oczy to się przekonasz. - Otworzył. Mało nie zaczął skakać pod sufit.
- Dzięki mała. - Dał mi buziaka w policzek. - Jesteś kochana. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się bawić z kotkiem.
- Jak ją nazwiesz?
- Może być Femme? - Słodkie imię.
- Może być. Ładne imię. - W tym momencie do pokoju weszli Ash i Mery.
- Ann chodź na chwilę.
- No jestem. - Odpowiedziałam.
- I jak ? Podobał mu się prezent?
- Nawet bardzo. Opowiem Ci jutro wszystko. Pójdziemy na zakupy i Ci wszystko opowiem. Dobra?
- Dobra. - I odeszłam od niej. Kiedy się odwróciłam zastałam taki widok:

- Jest śliczna. - Uśmiechnął się. Nie odpowiedziałam, podeszłam i go przytuliłam, a następnie pogłaskałam kotka.
W tym czasie Mery i Ash poszli na górę. Mery powiedziała tylko żebyśmy tam nie wchodzili. Chyba się domyślam co będą robić.
- Andy, ja się idę wykąpać.
- Do której łazienki?
-Tej w moim wspólnym pokoju z Mercy. A co?
- Nic. Tak się pytam. Ja się idę kąpać do naszej.
- Dobra.- I poszliśmy w swoje strony.
Weszłam do swojej łazienki. Wzięłam ręcznik i weszłam do wanny. Cała się umyłam i ogoliłam. Dawno tego nie robiłam, po prostu nie było takiej potrzeby. Kiedy wyszłam zaczęłam suszyć włosy. Po ich wysuszeniu umyłam zęby, popsikałam się perfumami. Nie chciałam dawać papierosami. Chciałam zacząć się ubierać, ale także i tu musiała objawić się moja inteligencja. Nie wzięłam ze sobą ubrań. Nawet żadnej bielizny. Po prostu niczego! Mimo że bardzo się wahałam, postanowiłam iść do pokoju w samym ręczniku. Miałam tylko nadzieję że Andy jeszcze się kąpie. Poszłam. Pomyślałam: JEJ. NIE MA GO. Podeszłam do szafy. Zaczęłam szukać ubrań. Po chwili poszukiwań, na moich biodrach, znalazły się jakieś dwie rzeczy. Ręce. Ręce Andy'ego. NO JA PIERDOLĘ- Zaklęłam w duchu.
- Andy. Nic sobie nie myśl. Jestem tak ubrana tylko dlatego że zapomniałam ubrań. -Wiedziałam że trochę go załamałam.
- No dobrze, ale pomimo wszystko możesz częściej ubrań zapominać.
- No zastanowię się, widziałeś może jakąś moją piżamę? Albo w ogóle jakieś moje ubrania?
- Tak. Mam nadzieję że się nie obrazisz. Dałem je do tej szafy. Pomyślałem że może będziesz chcieć mieć trochę więcej miejsca. - Tylko się uśmiechnęłam. Podeszłam do swojej szafy wzięłam ubranie. Dobiero gdy się obróciłam zauważyłam...

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 21-

- Ann. Mała. Kochanie. Nie wiem dlaczego to aż tak boli. Może dlatego, że zwykle nie słyszy się takich słów od takich osób?Przepraszam. Nie wiem, ale wiem coś innego. Wiem, że co by się nie działo pomogę Ci. Zawsze.
- Kocham Cię.- Powiedziała.
- Wiem mała. Ja Ciebie też. A Kochanie powiedz gdzie będziecie mieszkać z Mery?
- Nie wiem. Połazimy jutro po mieście może coś znajdziemy.
- Nie musicie na razie szukać. Chłopaki powiedzieli że możecie tu mieszkać. Chcecie?
- A nie będziemy Wam przeszkadzać?- Mówiąc to usiadła i popatrzyła się na mnie.
- Na pewno nie. Chłopaki Was lubią. A jeszcze czasami ugotujecie coś Com'ie to będą w niebie.
- To dobrze, tylko gdzie my będziemy spać? - A gdzie teraz śpisz?
- Mery pewnie z Ash'em.
- No ona się na pewno na to zgodzi.
- A jeżeli Tobie nie przeszkadza to możesz u mnie spać. Zemną. Tylko wiesz to wtedy na jednym łóżku. Chcesz?
- Jak nie będzie Ci to przeszkadzać, to chcę.
- Mi nie będzie przeszkadzać. Szczerze? To mi nawet będzie pasować. Lubię kiedy się do mnie przytulasz.
- Ja też lubię się do Ciebie przytulać.
- Kochanie, może chodźmy już spać bo jutro, a właściwie dziś, będzie trudny dzień.
- A Andy pomożesz mi się spakować?
- Pomogę, pomogę. Mam jeszcze jedno pytanie. Cieszysz się że się stamtąd wyprowadzasz?
- Wiesz, nie tyle cieszę się z tego, tak jak z tego że nie będę musiała patrzeć na moją matkę.
- Rozumiem.  A teraz mała idziemy spać bo nie wstaniemy.
- Dobrze. - I dała mi całusa w usta. Właśnie chyba tego mi brakowało.
Zasnęliśmy. Ania spała bardzo nie spokojnie, tak jakby czegoś się bała. Obydwoje obudziliśmy się koło godziny 8 rano. Poleżeliśmy sobie tak jeszcze chwilę i zeszliśmy na dół. Na kanapie spali Jinxx, CC i Jake. Ciekawie wyglądali. Byli w samych bokserkach i do tego Jinxx miał głowę prawie przytuloną do krocza CC, CC do krocza Jake, a Pitts do krocza Jinxx'a. Należy też wspomnieć że telewizor był włączony na kanale erotycznym. Czyżby chcicy dostali? Zrobiłem im kilka zdjęć, a następnie powędrowaliśmy do kuchni.

 Ann zaczęła robić naleśniki i zabroniła mi pomagać. Pozwoliła mi tylko zrobić kawę. No przynajmniej tyle. Nałożyła nam naleśniki ja nalałem kawę i usiedliśmy sobie do stołu. Ann zanim usiadła schowała naleśniki, aby nie ostygły. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać.
- Mała to kiedy idziemy Cię pakować?- Zapytałem popijając kawę.
- Nie wiem, może jak Mery i Ash się zwloką?
- Dobrz, a i spóźnione smacznego.
- Dzięki, Tobie też smacznego.- Tylko się uśmiechnąłem.
- Dzięki za naleśniki, smaczne było. - Wstałem wziąłem talerz swój i Ann , a następnie położyłem do zlewu. - CC  pozmywa.
- Spoko. - Głos dalej miała zachrypnięty i smutny.  Dolałem nam kawy, usiedliśmy i rozmawialiśmy razem.
- Mała, dalej masz taki kiepski humor?-Spytałem zatroskanym głosem.
- Nie mam już kiepskiego humoru.
- No to co się dzieje?
- Nie wiem, jest mi tak jakoś ciężko chyba przez tą całą sytuacje.
- Rozumiem. Obiecuję Ci zrobię wszystko żeby Ci pomóc.
- Dzięki. - Wysłała mi pierwszy od paru dni szczery uśmiech. - Zmieńmy może temat.
- Na jaki?
- Obiecałam Ci że Ci powiem czemu, czemu... no wiesz.
- No tak, ale jak nie jesteś jeszcze gotowa to nie mów.
- Ale posłuchaj.- Pokiwałem głową.- Kiedy ta cała sytuacja się uspokoi, przypomnij mi kiedyś wieczorem jak będziemy leżeć, to Ci powiem.
- Dobrze i dziękuję. - Wysłałem jej uśmiech. Odwzajemniła.
- A ty jak się czujesz?
- Ale w jakim sensie?- Miałem nadzieję że nie wróci do tego tematu, przynajmniej nie teraz.
- Andy, nie graj głupa. Wiesz w jakim sensie.
- Wiem. No na razie  całkiem dobrze, nie wiem czy dlatego że nie mam czasu o tym myśleć czy dlatego że mam dla kogo żyć, czy jeszcze coś innego. - Powiedziałem szybko na jednym tchu.
- To dobrze. A jak rany jak? Goją się już?
- Rany już prawie nie bolą. - Kłamałem.- I niektóre zaczynają się zrastać. - Również naciągałem prawdę.- A powiedz jak ty się czujesz?- Spojrzałem jej w oczy. Błyszczały się.
- Wiesz, jak się czuje. Czuje się okropnie. - Przestała patrzeć na mnie. Skupiła wzrok na swoim kubku. W tym samym czasie wparowali Mery, Ash, Jinxx i reszta.
- Weście sobie śniadanie i proszę Was wyjdźcie.
- A co wy tu porabiacie?- Spytał Jake.
- Rozmawiamy i wiesz jakoś średnio jest rozmawiać przy ludziach jak się nie chce żeby ludzie słyszeli. Nie bierzcie tego do siebie.
- Dobra, nie zabierzemy. Brać naleśniki i wychodzić!- Krzyczał Purdy. Po minucie już ich nie było.
- Przepraszam że Ci przerwałem. Możesz kontynuować? Powiesz mi jak się czujesz? Jak się goją Twoje rany?
- Rany goją się całkiem dobrze. Trochę bolą, ale da się przeżyć.
- A teraz bolą?- Miałem nadzieję że nie.
- Bolą tylko gdy ich dotykam, albo gdy o coś zahaczę, teraz nie bolą.
- To dobrze, a wracając jak się czujesz w sensie wiesz?
- Jak się czuję? Przepraszam za to, ale czuje się po prostu okropnie. Boję się że matka zechce mnie wywieść. W końcu nie mam 18 lat więc może mnie wziąć z powrotem do Polski. Po za tym boję się że którejś nocy nie dam rady już wytrzymać. - Mówiła obracając w rękach kubek z letnią już herbatą.- Że nie dam rady już wytrzymać i się potnę bardziej niż zeszłym razem i że tego po prostu już nie przeżyje.
- Ludzie ruszajcie się. Ile można gadać? Chodźcie idziemy pakować dziewczyny. - Zaczął  Jinxx.
- Dobrze idziemy. Zaraz do Was dojdziemy. -Powiedziała Ann.
- Dobra. My już idziemy.
- Andy. - Staliśmy. Podeszła do mnie i kontynuowała.- Przepraszam, ale nie chcę teraz o tym rozmawiać. Wieczorem dokończymy, kiedy nikt nas nie będzie słuchał. Dobrze?- Wypuściłem powietrze z ust.
- No dobrze. A teraz chodź bo mnie zjedzą- Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy.
- Jeszcze raz przepraszam. Widzę że nie jesteś z tego powodu nie zbyt zadowolony.
- Masz rację nie jestem zadowolony, ale nie trafiłaś z jakiego powodu.- Stanęliśmy na chwilę jakoś w połowie drogi pomiędzy moim a jej byłym domem. Staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy.
-No to z jakiego powodu?
- Jestem niezadowolony z siebie bo ni...
- Ja pierdole! Chodźcie a nie romantyczne scenki sobie tutaj róbcie!- Wołał Coma.
- Idziemy! - Odkrzyczałem. - Czemu zawsze kiedy jesteśmy przy jakimś ważnym momencie? - Obydwoje jęczeliśmy pod nosem, a kiedy usłyszeliśmy że mówimy to samo, wybuchliśmy śmiechem.
- Dużo masz tam swoich rzeczy?
- Trochę jest, ale też nie biorę wszystkiego od siebie.
- To dobrze. - Powiedziałem wchodząc do  jej pokoju.

Nam pomagał się pakować Jake i CC, a Mery i Ash'owi pomagał Jinxx. Podzieliliśmy między siebie zadania: ja pakowałem książki a po książkach ubrania, CC plakaty i płyty, Jake figurki i inne bibeloty, a Ania swoją łazienkę. Wszyscy pracowali, szybko nawet bez słowa. Po jakiejś godzinie mieliśmy spakowane ponad pół pokoju. Mi zostały tylko 2 półki z ubraniami. Nie wiem czy Ania zrobiła to specjalnie czy nie, ale w tamtych półkach była bielizna. Raczej zapomniała że tam jest bielizna bo chyba nie dała by mężczyźnie który się nią aż tak podnieca do składania swoich na przykład staników. Zresztą nie ważne. Chociaż lepiej że ja pakuję tę akurat część garderoby, a nie ktoś kto jej nawet za rękę nie trzymał. Kiedy skończyłem ostatnią szufladę na jej dnie zauważyłem zeszyt formaty kartki A4. Otworzyłem go na pierwszej stronie pisało że jest to dziennik. Otworzyłem stronę dalej. Stwierdziłem że ona opisuje tam rzeczy z którymi jest jej ciężko. Poszedłem do niej. Widziałem że łazienkę też już skończyła.
- Mała? Co zrobić z tym zeszytem?
- Daj. Chyba go nie czytałeś?
- Nie, nie bój się nie czytałem.
- Kiedyś się dowiesz ci jest w tym zeszycie. - Wyczytała że jestem ciekawy co w nim jest po moim spojrzeniu. Wyszliśmy. Zobaczyliśmy że chłopaki też już skończyli. Ash i Mery też już skączyli bo oni już siedzieli u nas na łóżku. Chodźcie bierzemy pudła niesiemy je do nas.
- Które pudła gdzie mamy zanieść?
- Ubrania Ann do mnie, ubrani Mercy do Ash'a. Resztę dajcie na korytarz i dziewczyny stwierdzą co chcą mieć ze sobą w pokojach. Okay dziewczyny?
- Dobra. - Powiedziały chórkiem, po czym zaczęły się z siebie na wzajem napieprzać. Kiedy zanieśliśmy wszystkie pudła na korytarz zacząłem mówić:
- Dziewczyny mam dla Was propozycję. Chodźcie za mną.- Poszły. - Parzcie. Mamy tutaj taki jeden ''damski'' pokój. I mam do Was pytanie. Jak chcecie możecie mieć tutaj swoje rzeczy, kosmetyki w łazience. - Pokazałem palcem na drzwi po których drugiej stronie była łazienka. - Albo jeżeli wolicie mieć rzeczy u nas. Pytam bo wiem z doświadczenia Jake że dziewczyny lubią mieć prywatności trochę.
- Serio moglibyście oddać nam ten pokój?- Spytała Mery.
- No na serio.
- Andy, ale jest jeden problem. Tutaj nie ma łóżek, gdzie byśmy miały spać? - Spytała Ann.
- A no i tu znowu są dwie opcje. Jedna że wstawmy Wam tutaj łóżka i spać będziecie tutaj, albo będziecie spać z nami w naszych łóżeczkach? - Modliłem się, aby wybrały opcje spania z nami. Uwielbiam spać w jednym pokoju, jednym łóżku z Anią. Wiem też że Ash też by chciał spać w jednym łóżku z Mery.
- To zależy od Was, czy chcecie spać z nami czy bez nas. My byśmy wolały z Wami ale jak wy nie chcecie to się nie obrazimy. - Powiedziała Mery.
- My chcemy z Wami. - A nawet bardzo chcemy.
- To jak śpimy u Was?- Spytała Ania.
- Tak. I jak gdzie mamy wprowadzać Wasze rzeczy?- Spytał Ash.
- Ja myślę że nasze rzeczy możemy dać tu. Okay Ann?- Powiedziała Mery.
- Dla mnie okay. - Pownosiliśmy ich rzeczy do tego pokoju. Dziewczyny powiedziały że sobie poradzą z rozpakowaniem. Zostawiliśmy je. Poszliśmy zrobić jakąś kolację. Cała ta przeprowadzka zajęła nam jakieś 5 godzin. Kiedy wzięliśmy się za kolacje była godzina 20.24. Postanowiliśmy zrobić spaghetti ze szpinakiem, które jest specjalnością Fergusona. Robiliśmy je prawie godzinę bo musieliśmy wybrać się jeszcze do sklepu po składniki. Dziewczyny skończyły rozpakowywać rzeczy chwilę po tym gdy skoczyliśmy robić kolację.

------------------------------------------Ann--------------------------------------------------------------------------
Trochę mi ulżyło bo tej wyprowadzce. U chłopaków w domu dostałyśmy od nich osobny pokój na nasze rzeczy. Jest super. Jet podzielony tak jak by na dwie części. Są tam dwie szafy z ciemnego, pięknego drewna, dwie toaletki z lustrami,  dwie, wygodne, fioletowe kanapy, przy każdej kanapie również z ciemnego drewna stoliczki. Pokój można podzielić na pół za pomocą długiej pachty. Do połowy pokoju jest ściana przedzielająca na pół, a właśnie tą płachtą pokoje można do końca od siebie oddzielić. Ściany są fioletowe. Farba na nich musiała być już stara bo była popękana. Łazienka była zwykła biała. Andy i Ash przyszli do nas na górę. Przyszli akurat kiedy kończyłyśmy. Powiedzieli żebyśmy wzięły kilka swoich rzeczy do ich pokoi żebyśmy czuły się tam dobrze. Ja wzięłam ramkę- kolarz ze zdjęciami, album ze zdjęciami, dziennik, mojego misia i bilet do kina z pierwszej randki z Andy'm którego miejsce było i jest w ramce. Mery zabrała ze sobą ramkę ze zdjęciami, misia, pamiętnik i figurkę którą dostała od Ash'a. Powiedziałyśmy chłopakom że zaniesiemy to do pokoi a oni mogą iść odpocząć. Podczas kiedy ustawiałam rzeczy na swojej półeczce myślałam dlaczego wyczuwam jakeś napięcie między mną a Andy'm . Może on nie chce żebym spała i mieszkała u niego. Zeszłyśmy na dół, dostałyśmy talerze z jedzeniem. Podczas oglądania również wyczuwałam jakieś napięcie. Co prawa And siedział obok mnie, ale ani razu nie musnął mojej dłoni swoją, ani nie dał żadnego całusa.
- Andy, mogę iść się wykąpać?- Wyszeptałam.
- Możesz, po co  się pytasz? Przecież teraz tu mieszkacie.
- Dobrze, ale... Już nie ważne.- Chciałam mu powiedź o tym napięciu, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. - Jak się wykąpie mogę się położyć u Ciebie w pokoju?
- Możesz, znowu nie wiem po co pytasz.
- Dziękuję. - Posłałam mu niemy uśmiech.

------------------------Z LOTU PTAKA----------------------------------------------------------------------------
W głowie Andy'ego kłębiły się myśli dotyczące tego jego związku z Ann. Był pewien że ją kocha i że ona kocha jego. Właściwie nie wiedział czemu ma wrażenie że coś jest nie tak. Może bał się że Ann sobie coś zrobi. Bał się że jego ukochana się zabije. Było to spowodowane, jego zdaniem, dzisiejszą rozmową z Anią na temat jej samopoczucia.
- Andy, pokłóciliście się z Ann?- Spytała wreszcie Mery.
- Nie, nie pokłóciliśmy się. Jesteśmy po prostu zmęczeni. - Odpowiedział.
- Okay.- Udawała że mu wieży. - A nie wiesz co Ania sądzi o naszej sesji?
- Nie wiem, spytam się jej później.
- Dzięki.

Mery wcześniej podczas rozpakowywania się rozmawiała ze swoją przyjaciółką. Rozmawiały między innymi o Andy'm, Ash'u, pielęgniarce i ogólnie o wszystkim. Anna nie wspomniała o kłopotach z Andy'm, więc Mery uwierzyła w stwierdzenie Andy'ego że są zmęczeni.

- Idę spać. Dobranoc. - Mówił Andy.
- Pa Młody. - Odpowiedział Ash, który chyba jako jedyny go słuchał.
Andy jeszcze przed kąpielą zawitał do kuchni. Wziął z lodówki butelkę z alkoholem, po czym nalał sobie do szklanki i udał się do łazienki. Napuścił sobie wody do wanny i zaczął zażywać kąpieli.

W tym samym czasie reszta zespołu i Mery rozmawiali na temat Ann i Andy'ego.
- Ciekawe dlaczego obydwoje poszli tak wcześnie spać? Może coś sobie na dzisiaj zaplanowali.- Powiedział Ash.
- Taa i za dziewięć miesięcy będzie Wam gonił bachor po domu.- Odpowiedziała Mercy
- Może planowali dziś rano ten wieczór i dlatego kazali nam wyjść?
- Kto wie i do tego jak byliśmy na zakupach Andy zniknął w aptece. Może kupował prezerwatywy?- Zapytał Jake.
- No możliwe. - Odpowiedział Ash. - No dobra koniec tematu. Może chodźmy już wszyscy spać, to był ciężki dzień?
- No dobra. - Odpowiedziała mama Jinxx.
Wszyscy wstali i poszli do siebie. Andy dalej siedział w popijając swój trunek.

Po tej całej rozmowie w salonie Ash i Mery byli bardzo podnieceni. Zaraz po wejściu, kiedy Mercy przypadkiem zauważyła zgrubienie w spodniach Ash'a.
- Może uznasz to za głupie.- Powiedziała gdy Ash był do niej odwrócony tyłem.
- Hmm?- Wymruczał Ash. Podeszła do niego od tyłu, włożyła ręce pod jego bluzkę i zaczęła dotykać jego klatki piersiowej. Ash'a przeszedł przyjemny dreszcz. - Mam ochotę na Ciebie skarbie.- Wyszeptał Ash.
- Ja na Ciebie też.
 
------------------------------------------Mery------------------------------------------------------------------------
- Ja na Ciebie też Ash. Chcę to zrobić z Tobą. - Mówiłam dysząc z podniecenia. Moje podbrzusze wypełniało przyjemnym ciepłem. Przytulałam się do niego już nie z tyłu, tyko z przodu. Zaczęliśmy się całować. Baaardzo  namiętnie całować. Podeszliśmy tak do łóżka. Ash delikatnie pchnął mnie na łóżko, po czym szybko podszedł zamknąć drzwi i zakryć okna, po czym wrócił do mnie. Położył się na mnie. Znowu zaczęliśmy się całować. Ash zaczął ściągać mi bluzkę, ja mu też. Po chwili zaczęłam kręcić się wokół jego rozporka. Kiedy walczyłam z jego paskiem, on bez problemu ściągnął mi spodenki. Po czym pomógł mi ze swoimi. Po chwili byliśmy już w samej bieliźnie.
Po chwili wziął mnie na kolana i zaczął rozpinać stanik, coś mu to nie wychodziło. Sięgnęłam i sama rozpięłam. Znowu się położyliśmy. Ja byłam na dole. Ashley zaczął całować mnie po całym ciele. Zaczął od szyi, potem przeszedł na brzuch ,a następnie wrócił do szyi. Stawiał na niej delikatne, małe całusy. Kiedy był  zajęty całowaniem mnie zaczęłam ściągać bokserki. Gdy zdał sobie  tego sprawę zaczął ściągać moje majtki. Byliśmy całkiem nadzy. Co za stwierdzenie. Dalej się całowaliśmy, Ash mnie bardzo delikatnie dotykał. Ja go również. Ash'i nie pewnie zaczął dotykać mojej pupy i zaczął robić mi dobrze palcami. Zaczęłam dyszeć. On wtedy zszedł na chwilę za mnie. Sięgnął rękę do półki i wyciągnął prezerwatywę i założył ją sobie. Wrócił do mnie i znowu zaczął mnie pieścić. Byłam podniecona do szaleństwa. Myślałam tylko że jeżeli zaraz go nie poczuję w sobie to oszaleję.
- Robiłaś to już?- Zapytał.
- Jesteś pierwszy.
- Będę delikatny. - Wyszeptał mi seksownym głosem do ucha.
Najpierw zaczął szukać palcami mojej dziurki, następnie nakierował swojego penisa.

---------------------------------------------------Ash------------------------------------------------------------------
Wreszcie byłem w niej. Napotkałem tam jakąś przeszkodę. ONA BYŁA DZIEWICĄ.JESTEM JEJ PIERWSZYM. PRZED CHWILĄ CI TO POWIEDZIAŁA.-.- Pchnąłem lekko. Dalej była tam ta błona. Pchnąłem mocniej. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Poczekałem chwilę, chociaż bardzo trudno było się powstrzymać. Zacząłem wykonywać powolne ruchy biodrami kiedy zauważyłem że grymas zmienia się w grymas rozkoszy. Moje ruchy były coraz szybsze i mocniejsze. Mercy zaczęła dyszeć, ja również. Byliśmy coraz bliżej orgazmu. Czułem że jeszcze dosłownie kilka ruchów i już będę w niebie. Ja doszedłem, Mery zaraz bo mnie. Opadłem na nią starając się nic jej nie zrobić. Ona kiedy doszła lekko wbiła paznokcie w moje plecy. Przejechała nimi po moich plecach. Lekko bolało ale dalej byłem w miłosnym uniesieniu.

Leżeliśmy tak jeszcze chwilę, aby odpocząć. W końcu pozbierałem się i poszedłem do łazienki. Tam się szybko wykąpałem, ubrałem bokserki i wróciłem do niej. Ona też poszła do łazienki się ogarnąć. Wróciła w majtkach i staniku. Przytuliła się do mnie.
- Dziękuje. - Dałem jej buziaka w policzek.
- Za mi dziękujesz?
- Że mi się oddałaś. To było cudowne.
- Dla mnie też to było cudowne.
- Dziękuje że pozwoliłaś mi- Wziąłem ją na siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy.- że pozwoliłaś mi być tym pierwszym. Dziękuje że aż tak mi zaufałaś.
- Nie dziękuj mi kochanie. - Położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Kocham Cię. - Objąłem ją rękami.
- Ja Ciebie też kocham. - Podniosła się i mnie pocałowała. Nie wiem nawet kiedy zasnęliśmy.

*********************************************************************************
Wiem że rozdział taki średn, ale cierpię na wakacyjny brak weny. Tak bywa jak się idzie spać o 6 a wstaje o 16. :)  A jak Wam wakacje mijają?

I mam jedną prośbę. Piszcie komentarze. Wejść jest jak dla mnie dość sporo, jako że to mój pierwszy i prwdopodobnie ostatni blog. Możecie w komku zostawić chociaż kropkę albo przecinek czy coś kolwiek?

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 20

- Ann może by pojechać w końcu na to wzgórze i porobić te zdjęcie?- Powiedziała kiedy chłopaki byli zajęci sobą. - Ta sesja ma być właśnie gdy napis jest oświetlony. Facio powiedział że jeżeli ta sesja będzie tak dobra jak tamta to dostaniemy pięć tysięcy w pieniądzach. I bony do sklepów. A teraz spytasz pewnie czemu tak dużo. Bo mamy już z nim umowę podpisaną.
- To my Was zawieziemy i popatrzymy okej? -Spytał Andy po czym zrobił tą swoją minę zbitego psiaka.Nie wiem czy wiedział że ta mina doszczętnie mnie rozczula, czy po prostu miał taki odruch.
- No nie wiem czy to dobry pomysł, będziemy tam długo. Będziecie zmęczeni. - Próbowała coś wymyślić Mery.
- Jak będziemy zmęczeni to się położymy na chwilę w aucie, a kiedy skończycie może będziemy mogli pójść do Was albo do nas na jakiś film?- Spytał czarującym głosem Andy.
- Tylko oglądać film?  -Nie mogło obyć się bez pytania Ash'a.
- Tak tylko na film. - Odpowiedział Andy. - No to możemy? No proszę, znaczy prosimy.
- Och. No dobra, tylko bez marudzenia.- Powiedziałam.
- Jejjj. Dziękujemy.- Przytulił się do mnie. - Chcecie już jechać po Wasze rzeczy?- Dokończył Ashley.
- No w sumie możemy jechać. - Powiedziałam.

---------------------------------------Mercy------------------------------------------------------------------------

10 minut później byliśmy wszyscy u nas w domu. Była to sesja trochę dziwna ponieważ miał w niej królować kolor bordo/czerwony. Ann ubrała w to:

Na oczach narysowała idealnie równe kreski, a usta pomalowała również na czerwono. Włosy zostawiła rozpuszczone. Ja postanowiłam się się przebrać jako że byłam ubrana tylko w krótkie spodenki i jakiś T-shirt. Ubrałam to:



- Długo jeszcze?- Zaczął krzyczeć Ash.
- No, czekajcie. Dajcie nam 3 minuty. - Krzyknęła Ann. Za drzwiami  było słychać jeszcze takie '' Kurwa''
- Jesteśmy. - Powiedziałam otwierając drzwi. - Byłyśmy tam dosłownie po trzech minutach. Widać było że to co zobaczył Andy wyraźnie mu się to spodobało. Zrobił duże oczy i ruszył ustami jak by chciał powiedzieć '' WOW'' . Ania tego nie widziała, bo wróciła jeszcze po torebkę czy po coś.
- Co młody, podoba Ci się?- Zapytał cicho Ash myśląc że ich nie słyszę.
- A żebyś wiedział.- Powiedział z szeroko otwartymi oczami. - A Tobie Mery?- Po chwili dodał.
- Jest zarąbista.Tak jak zawsze. - Zrobiło mi się tak jakoś miło.  Chwilę po skończeniu ich bardzo krótkiej konwersacji wróciła Ania. - Idziemy?- Spytał Ash.
- No chodźmy. - Podszedł do mnie i delikatnie musnął moją rękę, po czym chwycił ją równie delikatni0e.- Bierzemy jakiś kocyk żeby później sobie tam siąść?
- Możemy wziąć. Chwilka zapakuję koc i coś do picia, jedzenia. - Po minucie wróciła. Andy przejął od niej koszyk. Wsiedliśmy do auta, a już po 10 minutach już z auta wychodziliśmy. Młoda parka szła przede mną i Ash'em. W jednej ręce Andy niósł koszyk a drugą rękę co jakiś czas zaczepiał rękę Ann na co ona reagowała lekkim, promienistym uśmiechem. W końcu chwycił ją pewnie za rękę. Szli tak aż doszliśmy w odpowiednie miejsce. Rozłożyliśmy kocyk i na chwilę sobie razem usiedliśmy, po czym ja i Ann zaczęłyśmy sesję. Ann jak zwykle wychodziła świetnie na moich zdjęciach. Wydawało mi się że tak sesja zajmie nam co najmniej dwie godziny. Tym czasem zajęła nam tylko nie całą godzinę.

- Pokażecie zdjęcia? - Ania zamiast odpowiedzieć podała im tylko aparat. Ja na razie nie chciałam oglądać zdjęć. Wolałam poczekać aż obrobię je i puszcze je na dużym telewizorze. - Macie obydwie ogromny talent. Ty do zdjęć, a ty Ann do pozowania. - Uśmiechnął się do nas Ashley.

Ash leżał rozwalony na kocu, zresztą tak samo jak Andy. Obydwoje oglądali zdjęcia .
- Chcecie herbaty? - Spytałam kiedy skończyli oglądać zdjęcia.
- Poproszę. - Powiedzieli chórkiem , równo siadając. Nalałam po trochu gorącej herbaty z termosu do plastikowych kubeczków i wszystkim podałam. Ann wydawała się szczególnie zadowolona z tej herbaty. Chyba musiało być jej bardzo zimno. Ash kiedy skończył pić położył się, a ja stwierdziłam że się do niego przytulę. Podeszłam do niego, on wyciągnął w moją stronę ręce. Położyłam się na Jego brzuchu. On trzymał swoje ręce trochę wyżej niż na mojej pupie.
- Mała zimno Ci ? - Spytał zatroskany Andy.
- No tak trochę. Ale dobra wytrzymam. - Odpowiedziała mu Ann.
- Nie wytrzymasz. Chodź tu. - Podeszła a on ja czule przytulił. Wyglądało to bardzo słodko.
- Może wracajmy już do domu. Dziewczyną jest zimno. - Bardziej stwierdził niż pytał Ash.
- Dobra, wracajmy. - Wstaliśmy, pozbieraliśmy wszystko i ruszyliśmy w stronę auta. Kiedy siedzieliśmy w aucie zaczęliśmy rozmawiać.

- To gdzie idziemy coś oglądać?- Spytał Ashley.- Może do Was?
- Możemy iść do nas. Tylko wicie tam jest matka Ani. Może znowu zrobić nam awanturę. - Powiedziałam.
- Jak zrobi to zrobi. My przecież będziemy tylko siedzieć i oglądać coś. - Tym razem powiedział Andy.
- Dobra my się zgadzamy. - Powiedziała Ann.

Kiedy byliśmy w domu, ku naszemu zdziwieniu matki nie było. Ucieszyło nas to. Poszliśmy do pokoju Ann i włączyliśmy laptopa. Stwierdziliśmy że mamy ochotę na jakiś horror. Wybraliśmy        '' Obecność'' .  Najpierw siedli sobie chłopaki, a później my obok nich. Ja siedziałam wtulona w Ash'a, a on obejmował mnie w pasie. Ann i Andy siedzieli obok siebie. Anna miała głowę opartą o ramię Andy'ego, a ręce trzymali splecione na udzie żeńskiej części tej pary.
- To jest pokój Twój czy Twój?- Spytał w końcu Ash.
- Mój. - Odpowiedziała Ann.
- Spoko. Fajnie tu. Dużo plakatów zarąbistych zespołów, mnóstwo płyt i do tego ściana po której można pisać. A kto urządzał?
- Mery urządzała razem ze swoim kolegą z podstawówki. - Powiedziała Ann.
- Pokażesz nam swój pokój Mery?- Zapytał mnie Ash'ly.
- No to chodźcie. - Wszyscy wstali i poszli za mną do mojego pokoju. Chłopaki zareagowali na mój pokój tak samo jak na pokój Ann. Po chwili wróciliśmy do oglądania filmu. Mnie za bardzo nie przestraszył ten film. Ann za każdym razem gdy się przestraszyła wtulała głowę w szyję Andy'ego, a on ręką głaskał jej po policzku i mówił czy może już patrzeć. Kiedy skończyliśmy oglądać chwilę pogadaliśmy,a później nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.

----------------------------------------ANDY------------------------------------------------------------------------
Ann mnie dzisiaj po prostu rozczuliła jak najsłodszy kotek. Oglądaliśmy horror wszyscy w czwórkę. Ona za każdym razem kiedy się przestraszyła delikatnie i bardzo dla mnie miło wtulała swoją główkę w moją szyje. Ja na to reagowałem tak że głaskałem ją po policzku i informowałem ją kiedy straszna scena się skończy, a kiedy oglądała straszną scenę lekko ściskała moją rękę. Było mi bardzo przyjemnie. To wszystko świadczyło że czuła się bezpiecznie kiedy jest blisko. Później wszyscy zasnęliśmy. Ash i Mery spali odwróceni w swoją stronę, a Anna wtulała się we mnie. To również było bardzo przyjemnie. Obudziło mnie coś,a raczej ktoś dziwny. Była to ...No nie kto inny niż Pani Wredna czyli mama Ann. Myślałem że zamknęliśmy drzwi, nie chciałem za bardzo żeby przyłapała nas w takiej pozycji. W sumie te dwie słodkie są dla niej tak jakby córkami. Zrozumiałe że ona nie chce je trzymać z daleko od nas. Ale to jest przecież tylko nasz wygląd, to w czym czujemy się dobrze, a nie nasz charakter. Ja ani Ash nie chcemy im nic zrobić. Nie zgwałcimy ich, nie zabijemy, będę Ann kochać, na pewno nic jej nie zrobię. Czemu ja się tłumaczę sam przed sobą w swojej głowie? Czyżby godzina mi już szkodziła?

Z chwili na chwilę ten hałas się pogłaśniał. Były to odgłosy dyszącej kobiety. Takie jak by była już mocno podniecona. Tzn mniej więcej według mnie to wyglądało tak:  Mama Ani sprowadziła sobie jakiegoś facia, teraz się z nim obściskuje, a zaraz będą się nawzajem gwałcić. Miałem nadzieję tylko że zamknęliśmy drzwi aby tu nie wpadli. Chciałem to sprawdzić ale kiedy tylko się ruszyłem Ann się mocniej we mnie wtuliła, a ja nie miałem serca jej budzić. Wyglądała tak słodko. Po chwili usłyszałem trzask drzwi i znowu nikogo nie było w domu. Zasnąłem. Przebudziłem się koło 3 w nocy. Usłyszałem głosy zza drzwi:
- Zrobisz mi lodzika?- Spytał jakiś facet.
- Oczywiście, ale poczekaj moich córek na razie nie ma w domu, chodźmy do pokoju tego. Ma dużo większe łóżeczko.- Powiedziała próbując używać seksownego głosu. Nie wyszło jej moim zdaniem. Chciałem jakoś zareagować żeby tu nie weszli ale byłem zbyt jeszcze śpiący żeby się ruszyć. Szczerze to za bardzo nie kontaktowałem i po chwili znowu spałem. Wtuliłem się w Ann wyglądało to mniej-więcej tak:
ale łóżko było większe, a Ash i Mercy spali obok nas. Po chwili do pokoju wlazła Matka Ann w samej bieliźnie ( bardzo skromniej bieliźnie) i jakiś obleśny, stary facet, w samych bokserkach. Oni nas nie zauważyli. Rzucili się na łóżko, po czym wszyscy się obudzili. Oni też odskoczyli.
- Ja pierdole, czemu Wy śpicie z moimi córkami w jednym łóżku. Już zdążyliście je zgwałcić?- Krzyczała pani matka.
- Wypierdalaj mi stąd, to mój pokój, a ty mi tu jakiś ohydnych staruchów sprowadzasz. I  nie nazywaj- Zaczęła mówić ze łzami w oczach. Stanęła przed nią, zresztą wszyscy tam staliśmy. Widziałem że Mery też ma oczy całe we łzach.- Nie nazywaj mnie swoją córką, Mercy też tak nie nazywaj.
- Będę Was nazywać jak mi się będzie podobać. A ty sobie tak nie podskakuj, pamiętaj że ten dom cały czas jest mój, ja za niego płacę, mogę Was równie dobrze wyrzucić kiedy mi się to będzie podobać. Jesteście jedynie moimi marionetkami, - Ten staruch zaczął się powoli wycofywać i wyszedł. - Nędznymi dziećmi,  które za parę lat będą się puszczać za kasę. Jeśli już się nie puszczacie. - Słuchaliśmy tego z zaciekawieniem, dziewczyną po policzkach spływały łzy, które co chwilę ocieraliśmy. Mi też zaczęły powoli do oczu napływać łzy kiedy usłyszałem co matka Ann o niej sądzi. - Na pewno się puszczacie, przecież wy jesteście na tyle brzydkie że nawet tacy mężczyźni by się na Was nie połasili.
- Nie, koniec. Pani przestanie po nich jechać. My je kochamy. A jak się ktoś tutaj puszcza to tylko Pani, przed chwilą było widać. - Powiedziałem a raczej wykrzyczałem jej prosto w twarz, patrząc w oczy. - Pani jest zwykła kurwą.
- A ty sobie dziecko również nie podskakuj. Nie zapominaj że jestem starsza.
- Pani jest starsza nawet od dinozaura. - Powiedział Ash.
- Aga( tak się nazywała matka Ann) wypieprzaj z mojego pokoju już!!!
- Po pierwsze ja nie jestem dla Ciebie Aga, tylko mama.
- Nie jesteś mama, nawet matka. - Wykrzyczała Mery.
- Ty się tak do mnie nie odzywaj. Jesteś tak samo tępa jak ona. Do tego pamiętajcie że to jest mój dom więc macie mieć do mnie szacunek. Wszyscy!!
- Skoro mamy mieć do ciebie szacunek, - Powiedziała Ann.
- Którego się mieć nie da.- Dopowiedziała Mery jak by wiedziała co Ann powie.
- Jutro się pakujemy, i po jutrze nas tu już nie ma.- Nic nie powiedziała tylko wyszła.

Staliśmy tak przez chwilę, bez ruchu żadnego i bez żadnego słowa. Po chwili Ann wybuchła płaczem, a zaraz za nią Mery. Obie usiadły na łóżko Wydawało mi się że że serce mi zaraz pęknie, kiedy słyszałem jak moja mała, kochana Ania płacze. Usiadłem koło niej, chwyciłem delikatnie za rękę, dałem buziaka w policzek i pozwoliłem aby się do mnie przytuliła.
- Hej, Andy. Weźmy je do nas do domu, tu nie będą się czuć dobrze. - Popatrzyłem na Ash'a. On stał a do niego przyczepiona Mery. Pokiwałem tylko głową na znak że się zgadzam.
Wzięliśmy je na ręce, bo nie były by w stanie same iść, a tym bardziej patrzeć na tamtą sukę.
Po chwili byliśmy u nas w domu. Dziewczyny się trochę otrząsnęły kiedy tylko wyszliśmy stamtąd, ale widać było że ciężko im jest psychicznie.
- Kochanie. - Zwróciła się do mnie cicho Ann.- Możemy iść się wykąpać?- Zrobiłem wielkie oczy. - To znaczy ja i Mery.
- Tak,tak. Chcesz już iść ? - Pokiwała głową. - Chodź dam Ci jakąś koszulkę. Możesz spać w koszulce i majtkach czy pójść do Was do domu i przynieść coś?
- Nie, nie trzeba. Nie musisz iść. - Powiedziała ze smętną miną, która nie znikała z jej buzi od kłótni z matką.
- Może być ta koszulka?- Podałem jej do ręki, białą koszulkę z czarnym, odwróconym krzyżem. Ta koszulka był nawet na mnie lekko za duża, ale w tej chwili nie mogłem znaleźć innego. - Będzie lekko za dużo, ale dekoltu nie ma więc nic nie będzie widać. - Wysłałem jej niemy uśmiech ale go nie odwzajemniła. Musiała się na prawdę kiepsko czuć. Zawsze nawet gdy nie miała humoru to odwzajemniała uśmiech lub chociaż rzuciła wesołe spojrzenie. A dzisiaj nic. Nawet spojrzenia.
- Może być. Dzięki. - Dała mi całusa w policzek i zamknęła się w łazience. Ten całus bardzo podniósł mnie na duchu. Jej usta są zawsze bardzo miękkie.

Wróciłem do dużego pokoju. Tam zastałem Jinxx'a, CC'ego, Jak'a, Ashley'a i Mery która siedziała na podłodze i zajmowała się małym Timonkiem. Siedzieliśmy tak jeszcze z 15 minut.
- Jestem. - Powiedziała zachrypniętym głosem Ann. Wyciągnąłem ręce w jej stronę, a ona podeszła i się przytuliła.
- Mogę teraz ja się iść wykapać? - Spytała Mery.
- Jasne. Wiesz gdzie są moje koszulki i inne rzeczy?
- Wiem dzięki. - Wysłała do Ash'a szczery uśmiech. Z nią było chyba lepiej niż z Anią. Po chwili popatrzyłem się na Ann. Ona leżała na dywanie a na niej leżał szczeniak. Nawet Julka nigdy nie wyglądała tak słodko. Czemu ja Ann porównuje do Juliet? Kiedy szczeniak zasnął zostawiła go na dywanie i przeniosła się do mnie na kanapę. Widać że humor jej się nie poprawił. Moja biedna.
- Pójdę zrobić kolację. Może być jajecznica?- Kij że była 3.30 w nocy.
- Może być.- Odpowiedział Jake.
- Nie kochanie, zmęczona jesteś. Ja zrobię. - Powiedziałem.
- Nie Andy, ja zrobię.
-No dobra. Jak coś to wołaj.
- Dobra.

Piętnaście minut później dostaliśmy swoje talerze i jedliśmy. Niby zwykła jajecznica z boczkiem a smakowało jak złoto.
- Może jest dla nas jakaś nadzieja że nie będziemy jeść samych fast-food'ów jeżeli będziecie razem z Mery nam gotować.- Wszyscy oprócz Ann się zaśmiali, ja troszeczkę też, ale gdy zobaczyłem jej minę przestałem. Na prawdę musiała się bardzo źle czuć. Kiedy zjedliśmy Pitts zabrał talerze do kuchni, a CC pozmywał.
- Dzięki, skarbie. - Powiedziałem jej na uszko i dałem buziaka w policzek. Nie odpowiedziała tylko odwzajemniła buziaka. Siedzieliśmy sobie wszyscy na kanapie, po jakimś czasie doszła do nas Mery. Oglądaliśmy sobie wszyscy jakiś głupkowaty teleturniej.
- Andy, gdzie mogę się położyć? - Spytała zachrypniętym głosem Ann.
- Możesz się położyć u mnie w pokoju, jeśli Ci nie przeszkadza że będziemy spać na jednym łóżku?
- Nie, nie przeszkadza.
- To dobrze.- Dałem jej buziaka w czółko.- Wiesz gdzie jest mój pokój?
- Nie wiem. - Odpowiedziała nie okazując dosłownie żadnych emocji. - Pokażesz mi? Nie chce iść sama.
- Jasne. Chodź mała.
- Idę duży. - Chwyciłem ją za rękę. -Chcesz żebym położył się z Tobą, czy chcesz chwilkę sama poleżeć? - Patrzyła na mnie chwilę jakby się zastanawiała.
- Mogłabym chwilę sama poleżeć? Muszę sobie wszystko sama w głowie poukładać?- Spytała.
- Dobrze, możesz. Nie rozumiem po co pytasz ale ok. Tylko nie zrób niczego głupiego. - Spojrzałem na nią smutno. -Proszę. - Nie odpowiedziała, tylko się do mnie przytuliła. - Mała, poczekaj. Za ile mam do Ciebie przyjść?
- Nie wiem, za ile chcesz. - Odwróciła się i poszła, a ja zszedłem na dół, oznajmiłem że idę się kąpać i poszedłem. Słyszałem jak rozmawiają, Ash usiłował im mniej więcej wyjaśnić całą sytuację i oznajmić że przez parę dni będą tu mieszkać. Słyszałem że CC powiedział że wszyscy się zgadzają jeśli będą robić kolację albo chociaż coś do jedzenia, na co Ash że ok. Później wszyscy poszli spać bo wszystkie rozmowy ucichły. Ciekawe czy Ash i Mery śpią razem. Albo czy coś między nimi zaszło lub zajdzie? Matko, o czym ja myślę? Zresztą nie ważne. Jutro, a właściwie już dziś będzie trzeba pomóc dziewczyną się pakować. Ciekawe czy mają dużo gratów, ubrań i tego wszystkiego. Mam nadzieję też że nie spotkamy jutro tej dziwki znaczy tej Pani. Kąpałem się trzymając w ręku szklankę whiskey i powoli ją popijając. Wyszedłem z wanny ubrałem się w jakieś bokserki w bałwanki i renifery   oraz czarną bluzkę z lekkim dekoltem. Umyłem zęby, popryskałem się troszeczkę dezodorantem, aby nie dawać za bardzo fajkami. Udałem się na górę. Mijając pokój Ash'a słyszałem że Mery śpi u niego, strasznie głośno gadali o dzisiejszym incydencie. Wszedłem do swojego pokoju. Ann jeszcze nie spała.
- Już mogę, czy potrzebujesz jeszcze chwilkę?
- Możesz. - Odpowiedziała zapłakanym głosem. Usiadłem koło niej i zapytałem:
- Kochanie czemu płaczesz?
- Przytulisz mnie? - Spojrzała na mnie zapłakanymi oczkami.
- Oczywiście.- Wziąłem ją na kolana i mocno do siebie przyciągnąłem. Ona również się we mnie wtuliła. Byłoby przyjemnie gdyby nie fakt jakie były okoliczności tego przytulenia.   Położyliśmy się, a ona zaczęła jeszcze bardziej zapłakana pytać:
-Andy? Może ty wiesz czemu wszystko musi być takie trudne?- Mówiła próbując się uspokoić, ale jej to nie wychodziło.Odniosłem wrażenie że chwili na chwilę coraz trudniej jej jest nie wybuchnąć płaczem. Powstrzymać swoje uczucia. Wiedziałem że z każdą sekundą coraz bardzie nienawidzi swojej matki. Szczerze mówiąc po tym jak usłyszałem co jej mama mówi o niej i w stosunku do mnie i Ash'a też zacząłem ją nienawidzić. Jak można kierować takie słowa po adresem swoich córek? Już rozumiem co Ann miał na myśli mówiąc że miała okropne dzieciństwo. - Dlaczego to aż tak boli Zawsze myślałam że jej nienawidzę, że nie obchodzi mnie co ona mówi, a teraz co? Rzuciła w moją stronę kilka obelg, a ja płaczę jak dziecko. Boli mnie chyba to że moja własna matka mnie nie cierpi. Nie rozumiem tego.- Otarłem jej łzy spływające po policzku o mój rękaw. Te łzy którym nie wytarłem spływały na moją koszulkę. Ona coraz mocniej się we mnie wtulała. Pocałowałem ją w czoło i zacząłem mówić:
- Ann. Mała. Kochanie. Nie wiem dlaczego to aż tak boli. Może dlatego, że zwykle nie słyszy się takich słów od takich osób?Przepraszam. Nie wiem, ale wiem coś innego. Wiem, że co by się nie działo pomogę Ci. Zawsze.
- Kocham Cię.- Powiedziała.