sobota, 23 maja 2015

Rozdział 16

Zadzwoniłem do niej powiedziałem jej że mamy dodatkowe nagrania. Przecie nie powiem jej prawdy.
Po kolejnych 10 minutach wyszedł lekarz. Spodziewałem sięnajgorszego.
- Przykro mi ale...
- No niech Pan mówi. Postaram się nie beczeć/
- Otóż Pana brat jest w bardzo ciężkim stanie. Czy może Pan zna kogoś z taką grubą krwi co Andy?
- Chyba tak. Czy osoby tej mają jaśniejszą skórę niż inni ?
- Tak, jaśniejszą.
- Dobrze. Proszę chwilę poczekać.
I odeszłem od lekarze. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Ann. Tak znowu zadzwoniłem, ale z pytaniem.. Przy każdym sygnale w duchy kląłem. Wreszcie odebrała.
- Hej Andy. Z góry mówię że chce z Tobą porozmawiać na poważnie, kiedy się wreszcie spotkamy.-Powiedziała bardzo poważnie.
-Ok. Przekaże mu.- Ciekawe jak bardzo się zażenowała. - Ja dzwonie żeby powiedzieć że Andy nie da rady przyjść dziś do Ciebie.- Już raz to mówiłem ale cóż.
- Ahmmm- Westchnęła smutno i pociągła nosem jak by miała ochotę płakać.- A czemu nie może ? Nie chce mnie widzieć czy może z Julką się pogodził?
- Ani jedno ani drugie. Mam bardzo ważne pytanie do Ciebie.
- No dawaj.- Teraz już miała głos jak by płakała.
- Jaką masz grupę krwi?
- Rh- a co ?
- To zajebiście. Możesz przyjechać do szpitala i oddać trochę.- W tej chwili usłyszałem że w tamtym pokoju znowu dzieje się coś niepokojącego.- Poczekaj, nie rozłączaj. Doktorze znowu krwotok i drgawki ?- Słyszałem jak szlochała do słuchawki.
- Co się dzieje. Coś z Andy'm.
Przyjedź proszę. Szybko. - Teraz ja płakałem i się rozłączyłem.
 Miałem tylko nadzieję że ona tu przyjedzie. Powiedziałem doktorkowi o tym że osoba do oddania krwi przyjedzie, a ja poszedłem do wyjścia głównego aby czekać na nią.

Gdy już tam byłem i kazałem chłopakom aby pojechali po dokumenty, wypatrywałem Ani.

---------------------------------------------Ann--------------------------------------------------------------------------
Zadzwonił Ash. Po otrzymaniu nie jednoznacznej informacji o niego zaczęłam płakać. Powiedziałam Mery że musimy do szpitala. Zawiozła mnie a sama pojechała do agencji, aby otrzymać informacje o następnej sesji. Wpadłam do szpitala jak poparzona. Chcąc nie chcąc wpadłam na Purdy'ego. Od razu pociągnął mnie do jakiegoś doktorka.
- Doktorze. Ona ma Rh-.- Powiedział uradowany.
- Czy chciała by Pani oddać dla kolegi litr krwi? Jest to bardzo ważne. Od tego zależy Jego życie.
- Tak. Tak, oczywiście chcę. Ash? O co tu chodzi ?
- Opowiem Ci jak oddasz tą krew. Każda minuta jest ważna dla niego.- Powiedział Ash.
- Niech pani tu przyjdzie i tu usiądzie. Proszę podać rękę.- Odezwała się pielęgniarka.
- Już. Ashley chodź tu proszę. Boję się igieł.
- Już idę mała. Daj mi dłoń. Potrzymam Cię za nią.Jak chcesz mogę Cię wziąć na kolana lub/i przytulić? Chcesz? - Pierwszy raz widziałem go aż tak zatroskanego.
- Tak poproszę. - Po chwili wylądowałam na Jego kolanach. Twarz miałam wtuloną w Jego szyję. Jedną ręką trzymał moją a drugą trzymał mnie za brzuch . Miałam szczerą ochotę stamtąd uciec. W jednej chwili ścisnęłam Jego rękę, głowę wcisnęłam jeszcze bardziej w jego bluzę.
- Już igła jest teraz macie państwo jakieś pół godziny. Krew szczególnie taką dużą ilość trzeba pobierać powoli. Ja wyjdę żeby nie krępować rozmowy. Wrócę z 20 minut.- I wyszła.
- Mała tylko nie mów Andy'emu że siedzimy w takiej pozycji. A i że ja to zaproponowałem. Pomoże mi wtedy stracić jajka.- Powiedział i zaśmiał się, wyraźnie chcąc mnie rozweselić.
- Ash , nie uda Ci się mnie rozweselić.
- Czemu?
- Mam do ręki wbitą igłę, a igieł się boję. Muszę oddać krew dla Andy'ego który nie wiadomo czy przeżyje.
-Aha dobrze, ale i tak będę próbował.
- Skoro chcesz. Powiedz mi proszę, co się dzieje.
- Spróbuję. Młody dostał krwotoku. Mocnego. Rano znalazłem go w Jego łóżku i ogromną plamą krwi obok. Zadzwoniłem po pogotowie. Próbowali tamować krwotok. Po części im się udało, ale po jakimś czasie znów dostał mocniejszego krwotoku i drgawek. Byłem wtedy przy nim. To wyglądało okropnie. Czepał się na łóżku jak kopany prądem podczas kiedy lekarze próbowali go trzymać na jednym miejscu i jednoczenie tamować krwotok oraz podawać leki. Później lekarz mnie wyrzucił. Później jeszcze raz powtórzyła się ta sytuacja.- Miał łzy w oczach. Ja tak samo.- Ojjj. Malutka. Kochanie- Puścił moją rękę i mnie przytulił.-  Nie płacz. Wiem, że go mocno kochasz. Wiem, że chcesz żeby on żył. Ja też tego bardzo chcę. Wieżę że on przeżyje choć jest na skraju życia.- Wybuchła płaczem, a ja prawie z nią. Jeszcze mocniej ją przytuliłem.- A powiesz mi o czym takim ważnym chciałaś z nim dzisiaj porozmawiać. Albo czy chociaż to było by przez niego uznane za miłe?-Zapytał z nadzieją w głosie. Nadzieją że mu powiem.
- Ash'ly, myślę że nie wyśmiał by mnie jak bym mu to powiedziała, chociaż mógł by też powiedzieć, że za mało się znamy, albo mnie wyśmiać.- Skojarzył sobie o co mi chodziło. Widziałam po Jego minie.
- Ash'ly ? Ładnie- Huh. - I nie, nie wyśmiał by Cię. On taki nie jest. Zatrzymał by to dla siebie.
- To dobrze.- Dobrze, nawet bardzo.
-Nie wiem, chciała byś o coś zapytać?
- Nie, raczej nie. Albo tak. Czy Andy coś do mnie czuje ?
- Czuje. Więcej nie powiem bo zabije. Po za tym chcę żebyście dzieci sami przeszli przez ten etap.
- Ok. A ty masz jakieś pytania?- Zapytałam.
- Mam 2. Jedno: Kochasz Andy'ego? I drugie Za co go kochasz jeśli kochasz.
- Ale nie powiesz mu ani nikomu innemu ?
- Obiecuję Mała.
- Chyba go kocham i nie wiem, za charakter, uśmiech, oczy- Oooo tak. Oczy ma śliczne.- sposób bycie.
-  Słodkie. - I nastała chwila ciszy. Ja zasnęłam, a Ash chyba nie.

----------------------------------------Ash-----------------------------------------------------------------------------
Gadałem z Ann dziesięć minut a bardzo dużo się o niej dowiedziałem. Bardzo dużo. Kiedy chciałem zadać jej kolejne pytanie, zobaczyłem że śpi jak mały kotek. Wtulona główką w mój kosmaty sweterek( już nie w szyję). Woreczek z krwią był już w połowie wypełniony. Gdy zajmowałem się oglądaniem woreczka weszli lekarz, Mery i zespół.
- Hej Wam- Powiedziała Merucha.
- Ciiii. Ann śpi. - Wyszeptałem.
- Sorki. Nie chciałam. Trudno ją było zmusić żeby chociaż podeszła do igły ?
- Kiedy dowiedziała się że to dla Młodego to zgodziła się na igłę i pobieranie krwi, ale ja skończyłem jako poduszka. Mery chodź tu na chwilkę. - Podeszła. - Daj mi buzi.- Ona chyba nawet bez zastanowienia złożyła usta w dzióbek i dała mi krótkiego, smacznego buziaczka. No nie powiem pocieszyło mnie to po tej sprawie z Andy'm. Ale to tylko na chwilę. Pani pielęgniarka za chwilę przyszła i odpięła woreczek. Uśmiechnęła się do mnie, ja bezmyślnie odwzajemniłem. Mery wtedy wyszła z pokoju. Zaniepokoiłem się, czy może jej to nie zabolało.
- CC proszę idź porozmawiać z Mercy. spytaj co się stało że wyszła. Proszę, ja muszę iść Ann przenieść do sali bo śpi a po takiej ilości krwi ona musi spać.- Wstałem i oby dwaj poszliśmy w inne strony.

----------------------------------CC--------------------------------------------------------------------------------------
Poszedłem za Mery tak jak prosił Ash. Szczerze mówiąc też bym się obraził gdybym był Mery w tej sytuacji.
- Mercy. Możemy porozmawiać ?
- Tak, chyba że o Ash'u to nie wiem.
- To się zastanów i chodź ze mną do bufetu.- Powiedziałem najbardziej poważnie i miło jak umiałem.
 W BUFECIE.
Wzięliśmy sobie herbaty i usiedliśmy do stolika.
- Noo to o czym chciałeś rozmawiać?- Zapytała.
- Czemu wyszłaś?
- Nie jestem zazdrosna o Ann tak jak pewnie podejrzewasz...- Odpowiedziała popijając herbatkę.
- Tylko o tą pielęgniarkę.
- Tak. Poczekaj chwilę idę po cukier.
- Dobrze, czekam.- Kiedy ona wstała, wyjąłem z kieszeni telefon i napisałem do Ash'a:
 Debilu !!! Po co żeś się szczerzył do tamtej ŁADNEJ pielęgniarki? Marsz tu i ją przepraszać. JUŻ.
- Już jestem. - Krzynęła.
- Dobrz. Powiedz mi szczerze kochasz Ashley'a?
- Kocham, ale on mnie chyba nie. - Powiedziała spuszczając równocześnie wzrok.

---------------------------------------Narracja z lotu ptaka---------------------------------------------------------
- Jak to Cię nie kocham !?!?! Że słucham? - Wbił się Ash pomiędzy ich rozmowę.
- Zostawię Was. Porozmawiajcie szczerze. = Powiedział Coma i poszedł do reszty chłopaków którzy siedzieli w poczekalni.
- Ja Cię kocham mocno ponad życie. Nigdy nikogo jeszcze tak mocno nie kochałem. Myślałem że to nie możliwe. Ja Cię kocham. Proszę uwierz mi- Mówił a do oczu zaczęły mu napływać kolejne łzy. Co jakiś czas jakaś zlatywała mu jedna słodka zdaniem Mery łezka. - Jak nie uwierzysz to nie wiem co zrobię.
- Po pierwsze wstań i stań koło krzesła. - Przestraszony aż wykonał polecenie.- I teraz jeszcze lekko unieś ręce
- Ale to będzie głupio wyglądać.- Zaprotestował.
- Ale dla mnie to zrobisz?
- Tak. Coś jeszcze zrobić ?- Zapytał z przerażeniem że to nie koniec.
- Rozłóż lekko ręce i zamknij oczki.- Wykonał wszystkie polecenia. stał tak chwilę zanim Mery wstała. Bał się co ona wymyśliła. Jednak okazało się to być dla niego cudowne.

U CHŁOPAKÓW.
- Przepraszam państwa. Odwiedziny się już skończyły. Proszę wyjść. Mogą zostać dwie osoby.- Powiedziała ta sama pielęgniarka co wcześniej pobierała krew.
- Dobrze. Niech zostanie Ann i Ash. Oni są Andy'emu najbliżsi. Znaczy Ash na pewno- pielęgniarka się ucieszyła w duchy ponieważ zauroczył ją Deviant. - a w Ann jest w końcu zakochany jak debil.
- Pójdziemy się tylko pożegnać z Ash'em i idziemy. I jeszcze jedno pytanie. od której są jutro odwiedziny?- Zapytał tata Jinxx.
- Zaczynają się od godziny 18, a kończą o 21. A teraz proszę już iść. Do widzenia
- Do widzenia. - Odpowiedzieli chórkiem.

Cała grupka stanęła tak aby słyszeć o czym rozmawiają Ash i Mery, ale żeby ich nie widzieli.

---------------------------------------Ash-----------------------------------------------------------------------
Zrobiłem coś czego nigdy bym nie pomyślał że zrobię. A nawet dwie rzeczy. Wyznałem miłość mojej ukochanej i popłakałem się przy tym. Wtedy ona kazała mi stanąć obok krzesła, rozłożyć lekko ręce i zamknąć oczy. Nie spodziewałem się tego co zrobiła. Myślałem że da mi jakąś karę za uśmiech do pielęgniarko, ale nie. Na szczęście. Ona mnie przytuliła. Ale nie tak normalnie. Ona zrobiła to jakoś tak czule i tak miło jak żadna dziewczyna nigdy. Podeszła do mnie,lekko chwyciła w talii,podeszła ten mały kroczek w moją stronę, dotykaliśmy się już ciałami, wtedy ja ją też objąłem i spojrzałem na nią do dołu. Ona wspięła się na palce i pocałowała mnie w usta. Później spojrzała mi głęboko w oczy i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Było mi lepiej niż podczas nawet sexu z jaką kol wiek dziewczyną.Nie ważne jak by ładna była. Kiedy się od siebie odłączyliśmy weszli chłopaki.
- Mery musimy jechać do domu.Mogą zostać tylko dwie osoby: Ann jako przyszła dziewczyna Andy'ego i Ash jako przyjaciel.
- Mogę jeszcze chwilę pogadać z Ashley'em ?
- Tak to przyjdź do samochodu jak skończycie rozmawiać. - Powiedział Jake.
- Dobra.
- Chcesz może coś do picia? Albo do jedzenia?
- Jak byś mógł to herbatę.
- Dobrze- Powiedziałem pełnym głosem.- Dla Ciebie zawsze. - Dodałem cichym szeptem.
- Słyszałam. - Powiedziały a moje policzki odwiedził dawno nie widziany rumieniec.
- To o czym chciałaś rozmawiać?- Zapytałem trochę zaniepokojony.
- To będzie dziwne, ale troszeczkę o Tobie.
- Tak? Czemu o mnie. - Wiem już o co chodzi.
- Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale chyba źle. Bo jestem... No nie wiem jak to powiedzieć żebyś nie walnął śmiechem. - Przecież bym nie walnął.
- Nie będę się śmiał obiecuję.- Powiedziałem najpoważniej jak umiałem, ale i tak chyba nie wyszło.- Chwilka przerwę Ci. Może chodźmy gdzieś indziej porozmawiać. Tutaj mam wrażenie że ktoś słucha.Może do łazienki?
- Ok to możemy iść.
- Tylko chwilka muszę iść za potrzebą a tam jest jeden pisuar i to bez kabiny dobrze?
- No idź czekam. Usiądę tu jeszcze na chwilę.- Powiedziała tak jak by w ogóle nie zdziwiło jej moje że tak powiem wyznanie.

---------------------------------------------Z lotu ptaka---------------------------------------------------------
Ash siedzi w łazience, a Mery poszła zobaczyć kto ich podsłuchuje.Nie zdążyła zobaczyć kto to był. Wiedziała jedynie że to kobieta z różowymi butami. Wróciła na miejsce, jeszcze zanim Ash zdążył wrócić. - Chodź Mercy. - Powiedział na tyle głośno żeby usłyszała, ale na tyle cicho żeby nikogo nie obudzić .
- Idę- Ona już sama nie wiedziała czy ma płakać czy się cieszyć, że wyjawi swoje uczucia Ash'owi. Przez cały czas miała nadzieję że się nie zbłaźni, albo że on się nią tylko nie bawi tak jak dziesiątkami dziewczyn i plastików wcześniej. Była naiwna tak jak małą dziewczynka myśląca ze prezenty pod choinkę przynosi aniołek albo mikołaj dopóki nie przyłapała rodziców na przynoszeniu prezentów. Szarpały nią skrajne uczucia. Z jednej strony poczuła by ogromną ulgę jeżeli okazało by się że on się nią nie zabawi jak lalką Barbie, a z drugiej strony bała się basista okaże się takim dupkiem i skurwysynem jak opisują go media i telewizja . Gdy go poznała wcale nie sprawiał wrażeni męskiej luksusowej prostytutki, tylko miłego mężczyzny, który przynajmniej udawał że się nią interesuje. Co prawda miała do niego żal o te wszystkie przepłakane noce za nim, ale go kochała i kocha.
-Czekam! - Odkrzaczał. Miał nadzieję że jak najdłużej jej zajmie przybycie tej drogi. On również chciał wyjawić jej swoje uczucia, ale miał takie same wątpliwości jak ona. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego, czegoś tak magicznego. Bał się bardzo. Starał się udawać wyluzowanego ale mu się nie udawało to za bardzo. Codziennie od kąd ją poznał żeby nie było dni żeby leżąc w łóżku nie uronił przynajmniej kilku łezek za nią, za tym że może już jej nigdy nie zobaczyć. Nie chciał nawet myśleć co ona musiała przeżyć, przepłakać jeżeli czuje to co on. Na prawdę się bał. Raczej bał i stresował.

--------------------------------------------ASH------------------------------------------------------------------------
- Siadamy na ziemię, czy będziemy tak stać? - Spytała mnie z przesłodkim uśmieszkiem na buzi. Siadłem na ziemię. Ona patrzyła się na mnie jak na debila, a ja dalej się kręciłem. Zauważyłem, że rękawy od swojej bluzy zaciąga tak aby dłonie mieć w środku. Zimno jej było.
- Chodź tu kochanie.- Wskazałem gestem na kolana.
- Nie, na prawdę nie trzeba siądę na ziemi.- UUggghhh. Ja ją chcę przytulić.
- Nie będziesz siedzieć na ziemi. Przecież widzę że ci zimno, więc tym bardziej nie będziesz siedzieć na zimnej i w dodatku średnio czystej ziemi. No chodź. Nie bój się nie gryzę. - Już się przełamywała.
- Ale jak ty siedzisz  na ziemi to tez jest Ci zimno i będziesz miał brudne spodnie. - Znowu zaczęła.
- No ale ty masz krótkie spodenki i to jeszcze w dodatku cienkie, a ja mam grube jeans'y i stare więc mogą się pobrudzić.- Podeszła, usiadła mi na nogach. Ustawiliśmy się w wygodniej pozycji a ona mnie przytuliła i wyszeptała do ucha:
- Wiem o co Ci chodziło. - I jeszcze cmoka w policzek dała.- A teraz musimy wrócić do naszej rozmowy.
- No, obiecuję, że Cię nie wyśmieję. - Powiedziałem równocześnie opierając głowę o jej ramię.
- Bo ja jestem troszeczkę o Ciebie zaz... no zazdrosna. - Zrobiła minę zbitego szczeniaka.
- Tego się tak strasznie bałaś powiedzieć ? Kochana słodka jesteś.
- Czemu słodka przecież nie jesteśmy nawet parą. Teoretycznie jesteś wolny i każda Cię może podrywać. Więc nie mogę być zazdrosna. Nie mogę na przykład z tamtą pielęgniarką pokłócić że jesteś mój czy coś. To że się przytulamy nie koniecznie może świadczyć że jesteśmy razem.- Przytuliła się do mnie jak by faktycznie myślała że mam ochotę na tą pielęgniarkę
- Mercy, teraz będzie pytanie kompletnie od czapy.
-  No mów- Teraz nie była przytulona. Teraz miała nogo wyprostowane na moich wyprostowanych nogach i siedziała . Było mi wygodnie. Trzymaliśmy splecione ręce na jej brzuchu.
- Nooo.... nnnooo aaaa ty byś chciała żebym był tylko i wyłącznie.. - Przerwał mi jakiś doktorek.
- Albo Pan albo Pani wychodzą że szpitala teraz albo wezwę ochronę.- Powiedział zbóldupiony doktorek.
- Chodź mała odprowadzę Cię do chłopaków.
- Dobrze- Powiedziała nie ukrywając smutku że nie dokończyliśmy rozmowy. Powiem szczerze mnie też to nie dokończenie średnio na jeża spasowało.
Doprowadziłem ją do auto. Chłopaki grali w karty.Przytuliłem ją tylko lekko na pożegnanie. Nie odwzajemniła przytulenie tylko lekko jedną ręką klepnęła mnie w plecy. Odszedłem z parkingu lekko smutny, a nawet bardzo smutny ponieważ ona też była smutna. Wydaje mi się tym że tak pielęgniarka jest w szpitalu.
 Kiedy wróciłem na sale Ann jej tam nie było. Stwierdziłem że pewnie poszła do łązienki albo do Andy'ego .

------------------------------------------Ann--------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się koło 12 w nocy więc postanowiłam iść sprawdzić czy Andy śpi. Niestety dalej spał więc wróciłam do łóżka. Tam zastałam Ash'a na moim łóżku i przeglądając telefon. Nie zaskoczyło mnie specjalnie co przeglądał. Mianowicie zdjęcia Meruśki. Wiedziałam że coś musiało się stać między nimi że on taki zrezygnowany.
- Ash, chcesz porozmawiać ? Nie wygadam możesz się mi zwierzyć.- Powiedziałam równocześnie siadając na łóżku na przeciwko jego.
- Szczerze mówiąc chyba przydała by mi się rozmowa o czymś innym niż o alkoholu z chłopakami.
- No to mów co się stało. - Chciałam żeby mu ulżyło, żeby się nie męczył cały czas z tymi uczuciami.
- Na pewno chcesz słuchać o moim życiu uczuciowym i tam innych aspektach mojego życia? Nie chcę Cię zmuszać.
- Tak chcę. Na pewno.
- Nie wiem od czego zacząć. Kiedy pobierali Ci krew i spałaś na mnie- Zrobiłam wielkie oczy. Czy ona jest zazdrosna o mnie ?- Nie bój się nie jest zazdrosna o Ciebie. Kiedy pobierali Ci krew przyszła taka pielęgniarka ona się do mnie uśmiechnęła, to ja do niej. Widziała to Merusia. Wyszła wtedy obrażona na mnie. Posłałem CC'ego za nią, żeby z nią pogadał. Później ja do nich poszedłem i wyznałem jej miłość, bo ona mnie przytuliła, a jeszcze później powiedziała że musimy porozmawiać. Z rozmową poszliśmy do kibla żeby nikt nie słuchał. Wtedy ona powiedziała że jest o mnie zazdrosna to ja jej powiedziałem że jest, a ona że nie bo ona nie ma prawa być zazdrosna bo nawet ze sobą nie jesteśmy, że przecież ona nawet nie ma prawa powiedzieć pielęgniarce że jestem jej bo nie jestem, że teoretycznie jestem wolny więc wszyscy mogą mnie podrywać. To ja się później jej zapytałem czy chciała by żebym był tylko jej, ale nie zdążyłem dokończyć pytania bo jakiś doktorek wywalił ją ze szpitala i ani ja nie znam odpowiedzi i ona była zawiedziona. Widziałem po jej minie.
- Aha. Trudny przypadek.
- Wiem o tym, ale ja jeszcze nigdy nikogo tak mocno nie kochałem.  Ona jest chyba teraz na mnie obrażona.
- Możesz to zrobić tak że po protu jutro weźmiesz ją na szczerą rozmowę gdzieś i porozmawiacie. To powinno zadziałać.- Powiedziałam współczującym tonem.
- No mam nadzieję, jeżeli w ogóle jutro przyjdzie.
- Raczej przyjdzie. A jak by się Andy obudził to za ile by wyszedł?
- Nie wiem tydzień.
- Ok Ja idę spać. Dobranoc Ash.
Zasnęłam z Ash'em na jednym łóżku. Spaliśmy przytuleni bo tak po prostu było cieplej. Koło 3 w nocy usłyszałam otwieranie drzwi. W nich zauważyłam nie zwykle znaną mi sylwetkę.
- ANDY!! Ty żyjesz. Oddychasz. - Rzuciłam się na mojego wybranka.- Matko, kochanie weź nie strasz nas już tak. Nigdy. Jak ja Cię kocham- Nie panowałam nad słowami. To chyba dobrze bo w końcu powiedziałam, a raczej wykrzyczałam co czuję.- Jak ja Cię kocham.- Byłam cały czas wtulona w niego. On przez pierwszą chwilę był rozkojarzony a później też mnie mocno i czule przytulił.
- Też Cię kocham Ann. Przepraszam to wszytko tylko moja wina- Ash z za pleców moich coś tak machał rękami do Andy'ego , ale nie wiem co.
- Dobra, szczęśliwe zakochańce idźcie sobie stąd. chcę spać. - Powiedział Ash.
- Dobra- Odpowiedział Andy z wielkim bananem na buziuni.

Po 2 minutkach byliśmy już u niego na sali. Jego łóżko było jakoś lepiej wygniecione.
- Kochanie moje przepraszam. - Odezwał się nagle Andy.
- Czemu, za co?
- Że oddałaś mi aż tyle krwi swojej. Teraz mam kawałek Ciebie w sobie. - Jaki on słodki. Popatrzyliśmy sobie w oczy i nawet nie wiem kiedy nasze usta się złączyły. Po zakończonym pocałunku (był wspaniały) siadłam skrzyżnie na łóżku na przeciwko niego.
-Andy, mogę mieć kilka pytań do Ciebie?- zapytałam.
 -Tak oczywiście pytaj.
-Czy pod tymi bandażami na rękach jest to co mi się wydaje? To znaczy tniesz się misiu? Przez to trafiłeś do szpitala? Stamtąd był ten krwotok?- Mówiłam usiłując się nie rozpłakać.- Proszę powiedz mi.- Popatrzył się na swoje ręce później na mnie. Wziął mnie na kolana i zaczął mówić.
- Kochanie. Nie wiem jak to zacząć. Nie wiem jak Ci to mam wyjaśnić. Na początek chcę żebyś wiedziała że Cię kocham. Bardziej niż Juliet i bardziej niż kiedy kol wiek indziej.
- Nie mów o niej - Powiedziałam mocno przybitym głosem a później zeszłam z Andy'ego i wyszłam z pokoju. Usiadłam w łazience. Myślałam czemu Andy woli mnie, a nie ją. Myślałam że jestem tylko zabawką, ale czemu by się mną tak interesował. Pewnie ma jakiś plan żeby mnie skrzywdzić czy coś. Po moich zakończonych rozmyślaniach jednak stwierdziłam, że do niego wrócę. Znaczy do pokoju.

-------------------------------------------------ANDY----------------------------------------------------------
Czemu ona tak nagle wyszła ? Czy ja coś źle powiedziałem? Nie wiedziałem że temat Juliet jest dla niej aż tak bolesny. FUCK. Czemu jestem taki głupi? Przecież to jest moja była narzeczona.To jasne że ona może myśleć że coś mnie jeszcze z nią łączy. Pewnie rozmyślał bym dalej gdyby nie weszła do mojego pokoju.
- Przepraszam.- Powiedziała i znowu chciała wychodzić.
- Nie, czkaj nie wychodź proszę.- Powiedziałem po czym podeszłem do niej i obiołem w talii. Popatrzyłem w oczy. Jakie ona ma piękne oczy.- Chodź usiądźmy i porozmawiajmy. Proszę Cię kochanie.
- Ja Ciebie też kocham. - I siedzieliśmy już na łóżku.
- Mogę mieć pytanie?
- Czy boli Cię jak wspominam o... no wie- Przerwała mi.
- Zabij go. Tam jest pająk zabij. Proszę. Ja się boję.- Przebiegła na drugą stronę łóżka.
- Już- I pająka nie ma.- Boisz się pająków?
- Jak widać- Powiedziała wtulając się we mnie.- Wygodny jesteś.
- Miło że sprawdzam się jako poduszka.- Serio. - A teraz wróćmy do mojego pytania.
- Tak. Znaczy nie. To znaczy to jest tak że nie tyle co mnie boli, co wydaje mi się że ty dalej do niej coś czujesz. Że ja jestem tylko na chwilę, a ja nie chcę być na chwilę.
- Nie zależy mi już na niej. Nie kocham jej już, szczere mówiąc ja jej chyba nie kochałem, tylko podobał mi się jej wygląd. Do nikogo wcześniej nie czułem czegoś tak dziwnie miłego przyjemnego i silnego jak do Ciebie skarbie.- Widziałem że do jej oczu zaczęły napływać łzy. - Ale nie płaczemy bo ja zaraz też zacznę.
- Dobrze. - Popatrzyła mi w oczy później na usta, a następnie znów na oczy. Dla mnie to był jasny sygnał że ona chce się całować. Szczerze mówiąc ja też chcę. Ja też u niej popatrzyłem w oczy, usta i oczy. Ona porozumiewawczo pokiwała głową. Był to dla mnie sygnał że jak ją pocałuje to nie dostanę w pysk.
- Patrz tam gołąb tam siedzi. - Odwróciła głowę, a gdy z powrotem na mnie popatrzyła, uznałem że to dobry moment na pierwszy nasz pocałunek. Odwróciłem głowę i zbliżyłem się do niej. Powiedziałem na ucho:
- Mała nie dostanę za to w pysk od Mery?
- Nie dostaniesz, nie bój się.
Nie odpowiedziałem nic. Połączyłem nasze usta w jedno. Najpierw to był zwyczajny buziak. Ona z czasem uchyliła usta, a ja poszedłem w jej ślady. Po chwili mój język delikatnie badał wnętrze jej ust. Jej język robił to samo. Ja miałem ręce na jej twarzy ( każdy chyba wie jak, że nie dosłownie), ona tak samo. Czasem przejeżdżała palcami po moich włosach co powodowało delikatny, przyjemny dreszcz. Po jakimś czasie nasze usta się rozłączyły.
- Dziękuję- Wyszeptałem. Pragnąłem tego. Pragnąłem spróbować jak ona smakuje. Jej usta smakowały miętą. Ciekawe czy zawsze tak smakują.- Mogę zadać jedno głupie pytanie. - Pomachała powalająco głową.- Twoje usta zawsze są takie smaczne?- Nie mogę uwierzyć że się o to zapytałem.
-  A chcesz sprawdzić znowu ?- Czy ona czyta w moich myślach?
po chwili znowu byliśmy połączeni w pocałunku.
- Czyli zawsze? Fajnie- Zaciesz na ryju.
- Teraz może obgadajmy co mieliśmy obgadać. Dobrze ?
- No to ja zaczynam. Czy my jesteśmy razem, znaczy w związku? Znaczy bo mi się wydaje że tak ale wolę się zapytać.
- No mi też się wydaje że tak- Leżąc wtuliła się we mnie.- Kocham Cię Andy.
- Nie wiesz nawet jaką radość mi sprawiłaś tymi słowami. Ja też Cię kocham.
- Kochanie ma pytanie. Chyba nie do końca stosowne do chwili.
- A z czym związane?
- Z tobą. Kochanie boję się o Ciebie. Na prawdę.
- Czemu się o mnie boisz ? - Byłem przerażony gdy to powiedziała.
- Możesz mi zdradzić co jest pod tymi bandażami?
- Ale ty chyba wiesz.- Czyli to nie będzie przyjemna rozmowa.
- Niestety wiem. Andy czemu?
- Miałem problemy. Suka mnie zdradziła. Mój kot zdechł. Fani zaczęli nas hejtować. Do tego jeden z dwójki moich najlepszych przyjaciół umarł, a moi rodzice moją problemy w małżeństwie i Ciebie nie mogłem znaleźć a byłem i jestem w Tobie zakochany.
- Dziękuję. - Kolejny pocałunek, najbardziej czuły. Później przytulas.
- Kochanie moje, ale za co mi dziękujesz? Nie rozumiem.
- Dziękuję że mi powiedziałeś o swoich problemach. Mogę CI w nich jakoś pomóc ?
- Już mi pomogłaś. Wystarczy mi że jesteś.
- Ale jak coś się będzie działo to pamiętaj że jestem. I mogę mieć jeszcze jedną prośbę czy pytanie?
- Nie musisz się pytać. Po prostu mów. Nie krępuj się przy mnie. Przecież teraz się nie krępujesz a jesteś w samym topie i krótkich spodenkach a ja w bokserkach. Pokazałaś mi się prawie cała, więc ze słowami też nie musisz się krępować. Swoją drogę możesz tak częściej chodzić. Obiecuję nie będę narzekać.- Oberwałem za to. No kto by się spodziewał.
- Ty też tak możesz chodzić- Przejechała ręką po moich tatuażach i brzuchy.- Będę mięć więcej czasu, żeby pooglądać Twoje tatuaże.- Słodka jest. - A jaka była ta Twoja prośba ?
- Pokażesz mi swoje rany ? - Nie spodziewałem się takiego pytania. - Jeżeli nie chcesz to nie, nie obrażę się o to czy coś.
- Kochanie jeżeli chcesz to mogę Ci je pokazać, tylko kochanie niech Cię to nie obrzydzi. Rany są głębokie i niektóre pozszywane.
- Nie obrzydzi. Na pewno.
- Pokażę Ci je teraz tylko pomóż mi to odwinąć. Dobrze ?
- Dobrze. Daj rękę.
- Proszę.- Kiedy zaczęła odwijać opatrunki zaczęło mi się co raz więcej łez do oczu zbierać. W końcu jedna czy dwie spłynęły po moim policzku i opadły na jej rękę.
- Andy, popatrz na mnie. Ty, ty płaczesz?- Przybliżyła się do mnie siadła na kolanach się przytuliła.- Kochanie, co się dzieje?
- Boję się, tym razem ja.
- O co?
-  Że mnie zostawisz. Zobaczysz rany i stwierdzisz że jestem niedoszłym, pieprzonym samobójca. Że nie chcesz kogoś kto ma takie problemy. Że stwierdzisz że nie jestem wart Twoich uczuć.
- Oj. Andy jak możesz takk myśleć. Jeżeli ktoś jest wart moich uczuć to właśnie ty. I wcale nie pomyśle że jesteś samobójcą. I jeżeli będziesz chciał wyjawić mi swoje problemy, będę chcieć Ci je pomóc rozwiązać. Obiecuję.- Zamiast coś odpowiedzieć zacząłem rozplątywać bandaż.
- Miśku, pomóż Ci rozplątywać? Może masz jakąś specjalną prośbę dotyczącą tego?- Właściwie mam.
- Mam ty zostań tu na łóżku, a ja przejdę tam- Pokazałem palcem róg pokoju. - I podejdę do Ciebie jak będę gotowy Ci to pokazać. Dobrze?
- Dobrze.- I odszedłem, a Ann wyciągnęła chusteczki. Może jej tego pokazywać? Nie chcę żeby przez to płakała. Ale jak jej nie pokażę to będzie mieć focha. Z resztą jak jej teraz nie pokaże to i tak kiedyś będę musiał, jeżeli z nią chcę planować życie. Przecież chociaż by podczas stosunku mogła by zauważyć. Rozmyślałem kiedy udało mi się oswobodzić oby dwie ręce z opatrunku.
- Ann. Usiądź na łóżku i zamknij oczy. - Wydałem nie prośbę, lecz polecenie.
- Dobrz. - Kiedy siedziała na łóżku z tymi zamkniętymi oczyma, przez chwilę się na nią zagapiłem. Była taka piękna. Siadłem na łóżku i powiedziałem:
- Kocham Cię, nie chcę Cię stracić. Jesteś pewna że chcesz to zobaczyć?
- Tak, jestem pewna.
- Otwórz oczy. - Popatrzyła się w pierw na mnie, ja wykorzystałem okazję i być może ostatni raz ją pocałowałem. - Przepraszam nie powinienem teraz.
- Może i nie ale to było najlepsze co mogłeś zrobić abym w te chwili nie jebła płaczem. - Popatrzyła mi się w oczy.
- Nie patrz się na razie tam. Daj mi rękę.- Posłusznie wykonała polecenie.
- Która. Lewa czy prawa?
- Sam wybierz. - Wybrałem prawą ponieważ była mniej pokaleczona. Chwyciłem jej malutką rączkę, przysunąłem do twarzy i pocałowałem. Następnie położyłem jej delikatne paluszki do ran. Dalej patrzyła mi w oczy. Prowadziłem jej rączki po ranach. Teraz przeniosłem jej rękę na moją lewą. Widziałem jak w jej oczkach zbierają się łzy.
- Jesteś pewna że chcesz to zobaczyć?
- Tak jestem.
- Jeśli chcesz to możesz już popatrzeć jestem gotowy i myślę że ty też. - Popatrzyła i się rozpłakała. Zaczęła je delikatnie dotykać. Mi też zebrało się na płacz. Łzy zaczęły płynąć po jej policzkach strumieniami. Wziąłem chusteczki i zacząłem ocierać jej łzy.
- Przepraszam- Powiedziała.
- Chodź tu.- Chciałem ją przytulić.- Chodź kochanie, wiem że chcesz się w tej chwili przytulić.
- Kochanie, przepraszam. - I wyszła. Wiedziałem że tak to się skończy. Zostawiła mnie. Mogłem jej tego nie pokazywać. Chwilę tylko by się poobrażała i by jej przeszło. Nie zostawiła by mnie. Wszystko by było w porządku. A teraz ja beczę przez nią jak bóbr. Sądziłem że to się tak nie skończy. Zanim się obejrzałem znowu spałem/

*********************************************************************************
Dzisiaj jakiś taki długi. :*




komentujcie

sobota, 16 maja 2015

FAKTY O BOHATERACH

ANNA ( ANN ) ROSE
W swoim życiu miała jedynie 3 chłopaków.:  Roberta, swój kocyk ( nie stwierdzonej płci) i pluszaka o imieniu Misiek.
Ma jedną przyjaciółkę Mery.
Kocha zespół Black Veil Brides.
Zawsze marzyła aby przebić sobie wargę ( zrobić sobie tam kolczyka).
Kocha się w Andy'm Biersack'u.
Jej sąsiadem jest wyżej wymieniony osobnik.
Ma kłopoty z cięciem się.
Ma całe nogi od wewnętrznej strony ud pocięte. Ręce również.
Jej ulubionym jedzeniem jest ciasto cytrynowe.
Nigdy nie zjadła by cytryny na surowo.'
Nie pije alkoholu często ponieważ bo nawet najmniejszej dawce ma kaca morderce.
Nigdy jeszcze nie uprawiała sexu.
Uważa że Biersack będzie idealnym pierwszym partnerem.
 Panicznie boi się pająków.

MERY JAMES
Ubóstwia cały zespół BVB, a szczególnie Ash'a.
Często bawi się w psychologa dla Ann.
Budzi się w niej przeciwniczka alkoholu gdy już jest pijana.
Jej najdłuższy związek trwał 7 tygodni.
A najkrótszy  7 minut.
Marzy by znaleźć miłość na całe życie.
 Jej najlepszą przyjaciółką jest Ann.
Jej ulubionym smakiem jest waniliowa pomarańcza, a znienawidzonym czekolada pomarańczowa.
Boi się dentysty.
Nienawidzi klaunów przez incydent z dzieciństwa ( kiedyś rodzice zorganizowali urodziny w cyrku tam klaun na nią upadł i przypadkowo jej ręka się boleśnie złamała w 2 miejscach. Jako że miała jakieś 4 lata obraz klaunów w jej głowie zapisał się jakoś obraz najstraszniejszych potworów. )
Gdy była mała chciała zostać rajdowcem.

Andy Biersack
Jest ateistą.
Jest wokalistą bvb.
Założył wyżej wymieniony zespół w 2004 roku.
Miał narzeczoną Juliet.
Ma kłopoty z samoagresją, czyli cięciem się. Poważne kłopoty.
Jego przyacielem i prywatnym psychologiem jest Ash Purdy.
Swoich fanów nazywa armią.
Kocha się potajemnie w swojej sąsiadce.

Ash Purdy
Jest basistą bvb.
Jest lekko mówiąc kobieciarzem.
Trudno jest mu być wiernym jednej kobiecie.
On też kocha się w swojej sąsiadce.
Ma swoją marke ubrań.
Kiedy coś narobi podpisuje się niebieskim kolorem ryzując ( za przeproszeniem) kutasa w kowbojkach.
Obiecuje sobie że jeśli znajdzie sobie prawdziwą dziewczynę która mu się wydawać że będzie do końca jego życia to jej nie zdradzi.

wtorek, 12 maja 2015

Rozdzał 15

Pokój Andy'ego
- O czym znowu chcesz gadać? 
- O Ann.
- Czemu o Ann?
- No, nie wiem jak zacząć. No chodzi o to ... no o to że dobrze wiem że Ania Ci się podoba. Nie wiem czy dobrze mi się wydaje, ale myślę że tak, że to jest coś więcej niż zauroczenie.- Taaa Ash bawi się w psychologa.
- To znaczy?- Dobrze wiedziałem co powie, ale chciałem odwlekać to jak najdłużej.
- Skutecznie utrudniasz mi robotę.- Oooo ja zły-No chodzi że to więcej niż chwilowe zauroczenie czyli no nie wiem, miłość. Nie taka jak do Julki, czyli powoli wygasająca. Było to widać. Jak zaczęliście się spotykać nie widziałeś świata poza nią, później coraz więcej oglądałeś się za innymi, a ja byliśmy w trasie to właśnie ty byłeś największym kobieciarzem. A jak spotkałeś Ann to gadaliście może dwie godziny, ty później gadałeś o niej cały czas, przez sen tulałeś sie do misia mamrocąc o Ann. A jak byliśmy na trasie to ostatni byłeś do dziewczyn, ostatni do imprez. Kiedy graliśmy w butelkę dostałeś zadanie żeby pocałować jakąś dziewczynę i poszedłeś się przygotować to wiem że wmawiałeś sb że to Ann. Nie bój się te wszystkie rzeczy tylko ja wiem.- Czułem się jak debil. Myślałem że o tym moich zachowaniach tylko ja wiem. Tyle dobrze że tylko Ash to wie.
- Teraz to mnie zażenowałeś.-Domyślam się że nie chodzi o to że kocham Ann.-O co jeszcze chodzi?
- O to że boję się o jedną rzecz.
- Jaką?- Boję się.
- Czy ona Cie nie skrzywdzi. Czy się Tobą nie zabawi jak Juliet? Czy jej nie chodzi tylko o Twoją kasę?
- Nie wiem czas pokażę.- Udawałem obojętnego, też się o to bałem.
- No wiem ale się boję.
- Jak coś to do Ciebie przyjdę.
- Powiedzmy że to chciałem usłyszeć.
- Ok - Jakoś za łatwo poszło.
- I jeszcze jedno. Kiedy ostatni raz się ciąłeś?- Wiedziałem.
- Emmmm. No dziś.
- Jak dziś? O której ?
- Pamiętasz jak mnie tak długo nie było dzisiaj i siedziałem w kiblu?
- No pamiętam.
- No właśnie.
- Czyli nie spełnia godzinę temu ?
- Tak.- Spieściłem wzrok.- Weź nie krzycz.
- Znowu? Andy do cholery, przetrzepałem cały dom, łącznie z łazienką i twoimi ubraniami i pokojem i nie znalazłem żadnej żyletki ani nic czym można się pociąć. Jak ty to robisz i skąd ty ją wziąłeś ? Z resztą nie ważne. Oddaj mi tu i teraz wszystkie żyletki.- Zacząłem je wyciągać. Zebrało się ich około 7.
- Ok dziękuje więcej ich nie zobaczysz.- Powiedziałem najbardziej poważnie jak tylko umiałem.
- Proszę, cieszę się że ich nie zobaczę.- Nie oddałem mu wszystkich tak na wszelki wypadek. Może się przydać. Kiedyś.- Proszę nie krzycz. Ja nie chcę tego robić ale coś mnie do tego zmusza. Ash pomóż mi. - Rozryczałem się jak małe dziecko.
- Ooo. Andy. Chodź tu. - Przytulił mnie jak mama. Potrzebowałem tego. Jakoś lepiej się po tym poczułem. - A teraz weź już nie smuć. Nie ma żyletek. Jutro zaczynamy leczyć Twój problem i już będzie dobrze. Obiecuję.
- Dzięki- Pokiwałem głową na znak że już lepiej.
- Ja idę na dół, jak chcesz to też zejdź.- poszedł sobie, a ja podciągnąłem rękawy i zobaczyłem że opatrunki przesiąknęły krwią. Bolało też trochę więcej niż zwykle, ale z tego się cieszyłem bo ból mnie w pewien sposób oczyszcza. Pomaga sobie radzić. Zacząłem ściągać opatrunki i zakładać nowe. Poszedłem jeszcze na chwilę na dół, później się kąpać. Czułem że jest coś nie tak. Stwierdziłem że nie będę zadręczać tym Ash'a, że do rana samo przejdzie. Leżąc w łóżku zastanawiałem się czy wreszcie udało mi się podciąć żyły. Tyle razy próbowałem to zrobić i chyba wreszcie się udało. Ale czemu teraz. Kiedy odnalazłem Ann. Nie mogę dopuścić żeby się dowiedziała o moich próbach samobójczych. Bo co o mnie pomyśli ? Pieprzony nie doszły samobójca. Do tego może to rozgadać prasie że Andy ma kłopoty sam ze sobą. Nim skończyłem rozmyślania zasnąłem.

----------------------------------------Ann--------------------------------------------------------------
Jest już późno, a moje uzależnienie zaczyna się odzywać. Załamka zaczyna powracać. Zaczynam szukać żyletki. Czuję że to jedyne wyjście od samotności, od problemów. Nie mogą poradzić sobie znów z tym że mój ukochany tata mnie zostawił i wyjechał. Z tym że wokół mnie jest tyle fałszywych mord. Nie wiedzieć czemu tym razem na rysowanie po skórze wybrałam przed ramię prawej ręki. KAP KAP KREW LECI. KAP KAP NIKT MNIE NIE SŁYSZY I JUŻ NIGDY NIE USŁYSZY. Po tym wszystkim kiedy emocje opadły poszłam się kąpać, że ręcznik którym zakrywałam rękę jest z krwi. Pomyślałam że w końcu przecięłam żyły. Pod prysznicem kiedy to sobie przypomniałam pierwszą moją reakcję była radość. Drugą smutek, bo wreszcie zna;lazłam Andy'ego i wtedy przysięgłam sobie że więcej tego nie zrobię.Krew powinna do rana przestać płynąć. Po kąpieli od razu poszłam spać. Nie myśląc żeby chociaż spróbować zatamować krwawienie.


Rano obudziłam się nie w swoim pokoju. Obudziłam się chyba w szpitalu. Na pewno w szpitalu. Rękę miałam ciasno owiniętą. Opatrunek nie był przesiąknięty czyli krwawienie ustało. Koło mnie siedziała Mery.Powiedziała żebym się nie odzywała to może puszczą mnie do domu, a tematu nie będzie w domu drążyć. Spytałam tylko która godzina, martwiąc się nie o swoje zdrowie, ale o randkę/spotkanie a Biersack'iem. Odparła że jest 5 rano. O 6 byłyśmy w domu, a ja miałam umówioną wizytę u specjalisty na 20 czyli za dwa tygodnie. Jako że było jeszcze wcześnie położyłyśmy się spać. Mery położyła się ze mną w łóżku. Wstałyśmy o godzinie 18. Ja wstałam jak oparzona gdy zobaczyłam godzinę, a Merucha poszła robić śniadanie. Zrobiła naleśniki. Zeżarłam je, bo inaczej tego nazwać nie można. Była 19. Pomyślałam '' Oooo Matko nie wyrobię się'' i wtedy zadzwonił telefon. Był to Ash.

--------------------------------------------------Ashley Purdy--------------------------------------------
Jest godzina 14, a Młodego jeszcze nie ma na dole. Jinxx poszedł sprawdzić czy nic się nie stało. Postanowiłem go  zastąpić, ponieważ przypuszczałem co się wydarzyło. Wszedłem do pokoju i po prostu nie wiedziałem czy zwymiotuję czy się zrzygam. Na łóżku leżał nie przytomny Andy, obok Jego ręki ogromna czerwona plama krwi. Podeszłem do niego i zacząłem krzyczeć do niego. NIC. Zacząłem nim trząść. NIC. Zbiegłem na dół bo oczywiście zgubiłem.
- Ja pierdolę ! . Dajcie mi jakiś telefon. Już- Darłem japę.
- Łap. - Rzucił mi komórkę swoją Jake -Po co Ci?
- Nie pytaj. Jaki jest numer na pogotowie- Akurat teraz musiałem zapomnieć?
- 112- Krzyknął CC.
- Dzięki. I zadzwoniłem.
Powiedziałem między innymi że podciął sobie żyły. Chłopaki zamarli. Zaczęli sami do siebie gadać jak mogli nie zauważyć że on ma takie problemy itp. Do babki w telefonie powiedziałem też że nie wiadomo ile jest nie przytomny. Po 3 minutach było pogotowie. Razem z pogotowiem pojechał Jinxx jako że był najstarszy. Ja i reszta zespołu pojechaliśmy sami. Ja nie byłem w stanie prowadzić, za bardzo zszokował mnie widok rozciętych rąk ( oby dwóch) Andy'iego. Prowadził CC. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu. Poszliśmy do poczekalni i zapytaliśmy jakiegoś wrednego babo-chłopa gdzie jest Andy. Ta odpowiedziała że nie powie bo my nie rodzina i żebyśmy przestali się tak rzucać bo wezwie ochronę. W końcu powiedziała nam tylko w którym pokoju leży Andy. W sali nr 56. Czyli 3 piętro- pomyślałem.
-Trzymaj się Mulier. - I pobiegłem do schodów. Gdy byłem pod salą lekarz stwierdził że jestem bratem pacjenta więc mnie poinformował że trzeba było szyć i trzeba przetoczyć krew więc pytał jaka to grupa krwi.
- Rh-  - Odparłem.
- Oj to źle.
- Czemu źle ? Jak to źle? Do cholery niech Pan coś powie!- Zacząłem się drzeć jak debil.
- Niech Pan nie krzyczy. Nie mamy takiej krwi w zapasie. Czy zna Pan kogoś kto ma taką grupę krwi?
- Nie, nie znam. Czy można to jakoś poznać czy trzeba robić badania krwi?
- Można poz...- Nie zdąrzył dokończyć.
- Doktorze. Szybko krwotok z ran. Pacjent co raz słabiej oddycha.
Doktorek pobiegł do sali. ja za nim. Zdążyłem tylko zobaczyć sporo krwi i to jak młody drgał.Okropny widok. I pomyśleć że on to prawie na własne życzenie. Nie zmienia to faktu że mam ochote się rozbeczeć. Aż tak się o niego martwię. Mój mały. On ma zaledwie 20 lat i już musi walczyć o życie. Mam nadzieję że kocha kogoś na tyle żeby wyjść z tej sytuacji. OOO kurde jest 19 Młody jest umówiony z Ann.

Zadzwoniłem do niej powiedziałem jej że mamy dodatkowe nagrania. Przecie nie powiem jej prawdy.
Po kolejnych 10 minutach wyszedł lekarz. Spodziewałem sięnajgorszego.
- Przykro mi ale...
- No niech Pan mówi. Postaram się nie beczeć/
- Otóż Pana brat...

poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 14

-----------------------
Przy śniadaniu postanowiłyśmy coś dla nas bardzo ważnego. Biorąc po uwagę, że kończymy już śniadanie i że jesteśmy ubrane postanowiłyśmy iść się pomalować i nawiedzić sąsiadów.
Około trzy godziny później zdążyłyśmy poznać 2 staruszki : jedną miła a drugą jędze, latającą na miotle mieszkającą z czarnym kotem. Myślała że zjemy jej tego kiciusia. Ta miła pani zaprosiła nas do siebie do domu na herbatę, więc straciłyśmy u niej prawie 2 godziny. Ale było warto. Poznałyśmy ją trochę. Okazało się ze ma wnuka w naszym wieku a raczej troszeczkę starszego, który podobno gra w jakimś zespole. Pokazała nam kilka jego zdjęć z czasów gdy miał jakieś3 latka. Jego oczy wydawały mi się dziwnie znajome. Opowiedziała nam kilka ciekawych historii ze swojego życia. Nie mogło się obyć bez historyjki o wnuczku latającym po domu z pieluchą na głowie i ręcznikiem zawiązanym na szyi, krzyczącym: " UWAGA Z DROGI ŚLEDZIE BATMAN JEDZIE! ". Rozwaliło nas to. Nie mogłyśmy się uspokoić przez dobre 10 minut. A pani Beatka razem z nami. W tej pani też było coś znajomego. Ten uśmiech wydawał się taki ... taki znajomy, ale nie mogłam go z nikim skojarzyć.  Była godzina 17 więc postanowiłyśmy jeszcze pojechać na wzgórze HOLLYWOOD. Mieszkałyśmy w LA już prawie 1,5 miesiąca, a jeszcze go nie widziałyśmy. Gdy wyszłyśmy od pani Amy poszłyśmy po kurtki i pojechałyśmy. To był cudowny widok:
Po prostu pięknie.Wzięłyśmy kocyk i jakieś żarcie i sobie usiadłyśmy. Plotkowałyśmy u m. in. o Andy'm, Ash'u, reszcie zespołu, o Polsce i wielu innych rzeczach i sprawach. Od dawna tak miło nam się nie rozmawiało. Chyba będzie trzeba to jeszcze powtórzyć. Nie chyba. Na pewno. Zanim postanowiłyśmy się zbierać była 23 i zrobiło się ciemno. Byłyśmy tak zmęczone że jak tylko wróciłyśmy, oczywiście znowu jadłyśmy - ja na prawdę nie wiem jakim cudem my nie mamy jeszcze dupy jak szafa.- wykąpałyśmy się i poszłyśmy spać. Ja padłam bardzo szybko, a Ann chyba długo nie mogła zasnąć, bo cały czas tak trochę słyszałam jak się plątała po pokoju, coś tam gadała itp. W końcu koło 3 w nocy łaskawie przestała łazić po tym pokoju i gadać. Ale jest jeden minus. Ona się położyła, przestała przeszkadzać w spaniu, a ja nie mogłam na nowo zasnąć. Nie do końca świadomie zaczęłam myśleć, że muszę ją w końcu zapoznać z jedynym sąsiadem którego myśli że nie zna, zanim sama zauważy Biersack'a np na balkonie. Nie zdążyłam dokończyć moich rozmyślań bo na szczęście zasnęłam. Wstałam koło godziny 14, kiedy zeszłam czekała mnie taka średnia niespodzianka. Mianowicie Ann stwierdziła, że pomoże mi się wykąpać i wylała na mnie całe wiadro zimnej wody. Tak zdecydowanie mnie to rozbudziło. Zdecydowanie bardziej wolała bym się sama. No ale skoro i tak już  jestem mokra to pójdę się wykąpać.Wykąpałam się, obie zjadłyśmy obiado-śniadanie, ubrałyśmy się :
Ja w to ze sweterkiem a Anna w to drugie.Jako, że była niedziela stwierdziłyśmy, że inni ludzie mają tak nudne życie jak my i nic w wolne dni od pracy nic nie robią, więc pójdziemy odwiedzić naszych jedynych nie poznanych sąsiadów.- Taaak na pewno chłopaki którzy grają w zespole znanym na całym świecie, ci sami co nie dawno wrócili z trasy po całym świecie nic nie robią w dni wole, nie chodzą na imprezy. Nie leczą kaca. Na pewno. - Już koło godziny 15.30 byłyśmy w pełni przytomne- A ja na pewno-postanowiłyśmy iść nawiedzić sąsiadów. Dwie minutki później zapukałyśmy grzecznie do ich domku i nagle drzwi się otworzyły. Była to suka, znaczy Juliet. Pierwsza myśl w mojej głowie: Czy ta suka znowu jest z Andy'm? Czy może ona po prostu błagać Andy'ego o przebaczenie? 

--------------------------------------ANDY-----------------------------------------------------------------
Simms znowu przyszła do mnie do domu. No ja pierdole. Czy ona nie umie zrozumieć, że już dla mnie nie istnieje, albo przy najmniej nie chcę żeby istniała.
- Andy proszę wysłuchaj mnie - Powiedziała, ale jest jeden problem ja nie chce żeby ona oddychała, to tym bardziej nie chce jej słychać.
-Nie, Juliet. Nie będzie Cię Andy słuchać. Zrozum. On ma Cię lekko mówiąc w dupie. Mogłaś go nie zdradzać. Szczególnie, że nie możliwe, żeby twoja zakłamana morda zdradziła Młodego raz czy dwa. Słyszysz? Za dobrze Cię znamy żeby Ci wierzyć w takie coś. Rozumiesz ?A i tak pro po wypierdalaj stąd. Już- Nie znałem Ash'a od tej strony, A jest dla mnie jak brat. Powiedział to jeszcze z takim kpiącym uśmieszkiem. Podobało mi się to. 
- Nie nie rozumiem. I ty Ash do jasnej cholery się do mnie nie odzywaj. Nie chcę rozmawiać z nikim innym niż Andy. Nie pójdę sobie stąd bo to również mój dom. 
- Gówno prawda!! To nie jest twój dom i nigdy nie był.To jest mój dom i po części chlopaków, ale nie ma opcji źeby chociaź w 1/10 był Twój.  Ja Ci się tylko pozwoliłem tu wprowadzić.A teraz proszę- podałem jej walizki- i już tutaj nie mieszkasz. Wypierdzielaj stąd! Teraz !!Ash jeśli możesz pomóż jej wyjść.
- Już Andy'ś-  Wziął ją za rękę i zaczął ją wyprowdzać. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. No lepszego momentu ktoś nie mógł sobie wybrać.
- Puść mnie, idę drzwi otworzyć.-Powiedziała, a raczej wykrzyczała Juliet.

- Cześć, jesteśmy nowe. Chciałyśmy się tylko przywitać i przedstawić.
- No okej, chodźcie przedstawie Was reszcie domu. -Powiedziała Julka.

Już chwilę później były wszystkie 3 w salonie.
- Co ty JULKA znowu tutaj robisz wypierdalaj stąd. Już.- Powiedziałem stojąc tyłem do niej.
- Ok pa , tylko wiedz że ja tak łatwo nie odpuszczę.- I wyszła. Chłopaki wydawali się jacyś zaskoczeni. Tylko czym. Czyżby ci goście są tacy ładni czy może nago przyszli? Mam pomysł może się odwrócę i to sprawdzę. Tak to trzeba zrobić.
Po chwili moją twarz wyglądała tak :





CO SIĘ DZIAŁO W TEJ CHWILI W MOJEJ GŁÓWCE? OTÓŻ MNIEJ WIĘCEJ SKAKAŁEM I PISZCZAŁEM JAK MAŁA DZIEWCZYNKA. NIE JESTEM PEWIEN CZY TO SIĘ DZIAŁO W MOJEJ WYOBRAŹNI, CZY W REALU. MAM NADZIEJĘ ŻE W GŁÓWCE.OOOO Kurwa. to ona. Ona znaczy Anna, Ann.
- Hej młody, ja pierdole znowu się zawiesił. Andy- mówił Jinxx.- Andy!!
- Tak, jestem. Słucham.
- Będziesz tak stał czy może się przywitasz.
- Czekaj, Andy chodź na chwilę. - Powiedział Ashley.- Teraz.
- Część Ann. Już idę Purdy.

Jakieś dwie minuty później.
- Co chcesz ??- Zapytałem
- Powiedz mi czy Ci życie nie miłe?- Ooooł już wiem o co chodzi.- Nie rób takiej miny dobrze wiesz o co chodzi. Jutro godzina 12.00 stoisz w tym miejscu gotowy do wyjśćia. Czy chcesz czy nie.
- Ale ja nie chce!
- Mało mnie to. Andy'ś zrozum to do jasnej albo ciemnej cholery to nie jest wyjście. Czemu po prostu nie przyjdziesz się wygadać, przecież dobrze wiesz, że ja zawsze chce Ci pomóc? Ty dobrze wiesz, że jesteś dla mnie jak młodszy brat, a ja dobrze wiem że ja jestem dla Ciebie jak straszy.
- Tu akurat masz rację. Jak pójdę nie wygadasz chłopakom?
- Nie wygadam Młody- Powiedział i zrobiliśmy misiaczka. - Dobra chodź do tej swojej Ann.

- Cześć Ann. Sorki że tak uciekłem- Powiedziałem i lekko skuliłem głowę. Kątem oka zauważyłem, że Ash już zdążył przyczepić się do Mery.- Powiedz co tutaj robisz ? Nie żeby mi przeszkadzało że tutaj jesteś. Nawet mi to pasuje.- I niekontrolowany uśmiech na mojej gębie :
      - No cześć, no ja i Mery mieszkamy tutaj zaraz nie daleko. W tym beżowym domu. I słodko się uśmiechasz. - Kolejny uśmieszek.
- Jesteście naszymi sąsiadkami? Ja jak fajnie, mam widok z balkonu na wasz ogródek będę Was podglądać. Hihih. - OOO ja zły.- Nie no żartuję.- Walnęliśmy śmiechem- Powiedz ile czasu jesteście w Los Angeles ?
- No jakoś od 1,5 miesiąca.
- To pewnie jeszcze wszystkiego nie widziałyście? Może jutro się gdzieś wybierzemy? - Zapytałem- Sami. - Dodałem prawie nie słyszalnym szeptem.
- Ok zgadzam się i słyszałam- Prze słodki uśmieszek mi wysłała. - To o której może koło 12 ?
- Oj. Możemy troszeczkę później? Nie wiem. Koło 20 miasto jest wtedy ładniejsze?
- No, dobrze.- Powiedziała z dalszym uśmiecham. Ona wie jak mnie ugiąć.
- To przyjdę po Ciebie jutro ok ?
- Ok. To jesteśmy umówieni.
- Ale ty masz cudny uśmiech. UPS powiedziałem to na głos ?- Fuck znowu.
- Tak na głos , i dzięki. Ja i Mery musimy iść.Merucha zbieraj się facio od zdjęć dzwonił. Musimy iść. Przepraszamy.
- Ale ja nie chcę. - Zaczęła marudzić.
- Przymknij japę. Powiedział że jeśli nie przyjdziemy w ciągu godziny to nas zwolni.- Przyznam brzmiało to co najmniej dwuznacznie. Pewnie tylko dla mnie dwuznacznie.
- No to pa Andy i reszta- Powiedziała Ann, równocześnie całując mnie w policzek. Jeszcze chwile po jej wyjściu stałem jak wryty. 
- Cześć Wam- Krzykneła Mery. 
- Ejejej!!! Czekaj chwilę. Nooo stój.- Zaczął się drzeć Ash.- Ann idź jeszcze na chwilę do Młodego, chcę pogadać z Merci. 
Niestety nie szłyszałem o czym Deviant gadał z Mery. No cóż. 
Po wyjściu dziewczyn chłopaki jeszcze przez pół godziny napieprzali się ze mnie i Ashley'a . Chyba zrozumieli że ja się zakochałem w Annie a ten drugi w James. Niech się śmieją poczekam aż oni się zakochają. Aaaa ja i mój przyjaciel będziemy mieć polew. Hyhyhih. 

Na kolacje posztanowiliśmy zamówić pizzę. Taak my na prawdę bardzo zdrowo jemy. Jeźeli będę z Ann chyba będę musiał zrezygnowac z fast food'ów. Ona jest przecież taka chuda/szczupła. Raczej nie jada dużo tego typu rzeczy. Dla niej dam radę z tego zrezygnować. Kiedy zjedliśmy kolację Ash znowu postanowił się zamienić w psychologa. 
-Młody za pięć minut na górze u Ciebie w pokoju. Muszę iść jeszcze odcedzić kartofelki.
-co musisz ? - Zapytałem. Wiedziałem o co chodzi ale chciałem go troszeczkę powkurzać.
- Odcedzić kartofelki!
- Co musisz. Wez mów w naszym języku. 
- Podlać kwiatuszki.- Chyba zaczyna się wściekać. 
- No kur*a powiesz w końcu co musisz iść zrobić?
- No do świętej kury. Muszę iść się wylać!!! - Reszta zespołu razem ze mną jebła śmiechem. 
- Co musisz ? 
- A zamkij morde. MORDA W KUBEŁ PIESKU!!- I poszedł, a my się śmialiśmy tak głośno źe chyba w promieniu kilometra było nas słychać. 

Pokój Andy'ego
- O czym znowu chcesz gadać? 
- O Ann. Jesteś pewien że chcesz się mieszać w nowy związek? 

*****************************************************************
ŁASKAWIE KOMENTUJCIE