poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 14

-----------------------
Przy śniadaniu postanowiłyśmy coś dla nas bardzo ważnego. Biorąc po uwagę, że kończymy już śniadanie i że jesteśmy ubrane postanowiłyśmy iść się pomalować i nawiedzić sąsiadów.
Około trzy godziny później zdążyłyśmy poznać 2 staruszki : jedną miła a drugą jędze, latającą na miotle mieszkającą z czarnym kotem. Myślała że zjemy jej tego kiciusia. Ta miła pani zaprosiła nas do siebie do domu na herbatę, więc straciłyśmy u niej prawie 2 godziny. Ale było warto. Poznałyśmy ją trochę. Okazało się ze ma wnuka w naszym wieku a raczej troszeczkę starszego, który podobno gra w jakimś zespole. Pokazała nam kilka jego zdjęć z czasów gdy miał jakieś3 latka. Jego oczy wydawały mi się dziwnie znajome. Opowiedziała nam kilka ciekawych historii ze swojego życia. Nie mogło się obyć bez historyjki o wnuczku latającym po domu z pieluchą na głowie i ręcznikiem zawiązanym na szyi, krzyczącym: " UWAGA Z DROGI ŚLEDZIE BATMAN JEDZIE! ". Rozwaliło nas to. Nie mogłyśmy się uspokoić przez dobre 10 minut. A pani Beatka razem z nami. W tej pani też było coś znajomego. Ten uśmiech wydawał się taki ... taki znajomy, ale nie mogłam go z nikim skojarzyć.  Była godzina 17 więc postanowiłyśmy jeszcze pojechać na wzgórze HOLLYWOOD. Mieszkałyśmy w LA już prawie 1,5 miesiąca, a jeszcze go nie widziałyśmy. Gdy wyszłyśmy od pani Amy poszłyśmy po kurtki i pojechałyśmy. To był cudowny widok:
Po prostu pięknie.Wzięłyśmy kocyk i jakieś żarcie i sobie usiadłyśmy. Plotkowałyśmy u m. in. o Andy'm, Ash'u, reszcie zespołu, o Polsce i wielu innych rzeczach i sprawach. Od dawna tak miło nam się nie rozmawiało. Chyba będzie trzeba to jeszcze powtórzyć. Nie chyba. Na pewno. Zanim postanowiłyśmy się zbierać była 23 i zrobiło się ciemno. Byłyśmy tak zmęczone że jak tylko wróciłyśmy, oczywiście znowu jadłyśmy - ja na prawdę nie wiem jakim cudem my nie mamy jeszcze dupy jak szafa.- wykąpałyśmy się i poszłyśmy spać. Ja padłam bardzo szybko, a Ann chyba długo nie mogła zasnąć, bo cały czas tak trochę słyszałam jak się plątała po pokoju, coś tam gadała itp. W końcu koło 3 w nocy łaskawie przestała łazić po tym pokoju i gadać. Ale jest jeden minus. Ona się położyła, przestała przeszkadzać w spaniu, a ja nie mogłam na nowo zasnąć. Nie do końca świadomie zaczęłam myśleć, że muszę ją w końcu zapoznać z jedynym sąsiadem którego myśli że nie zna, zanim sama zauważy Biersack'a np na balkonie. Nie zdążyłam dokończyć moich rozmyślań bo na szczęście zasnęłam. Wstałam koło godziny 14, kiedy zeszłam czekała mnie taka średnia niespodzianka. Mianowicie Ann stwierdziła, że pomoże mi się wykąpać i wylała na mnie całe wiadro zimnej wody. Tak zdecydowanie mnie to rozbudziło. Zdecydowanie bardziej wolała bym się sama. No ale skoro i tak już  jestem mokra to pójdę się wykąpać.Wykąpałam się, obie zjadłyśmy obiado-śniadanie, ubrałyśmy się :
Ja w to ze sweterkiem a Anna w to drugie.Jako, że była niedziela stwierdziłyśmy, że inni ludzie mają tak nudne życie jak my i nic w wolne dni od pracy nic nie robią, więc pójdziemy odwiedzić naszych jedynych nie poznanych sąsiadów.- Taaak na pewno chłopaki którzy grają w zespole znanym na całym świecie, ci sami co nie dawno wrócili z trasy po całym świecie nic nie robią w dni wole, nie chodzą na imprezy. Nie leczą kaca. Na pewno. - Już koło godziny 15.30 byłyśmy w pełni przytomne- A ja na pewno-postanowiłyśmy iść nawiedzić sąsiadów. Dwie minutki później zapukałyśmy grzecznie do ich domku i nagle drzwi się otworzyły. Była to suka, znaczy Juliet. Pierwsza myśl w mojej głowie: Czy ta suka znowu jest z Andy'm? Czy może ona po prostu błagać Andy'ego o przebaczenie? 

--------------------------------------ANDY-----------------------------------------------------------------
Simms znowu przyszła do mnie do domu. No ja pierdole. Czy ona nie umie zrozumieć, że już dla mnie nie istnieje, albo przy najmniej nie chcę żeby istniała.
- Andy proszę wysłuchaj mnie - Powiedziała, ale jest jeden problem ja nie chce żeby ona oddychała, to tym bardziej nie chce jej słychać.
-Nie, Juliet. Nie będzie Cię Andy słuchać. Zrozum. On ma Cię lekko mówiąc w dupie. Mogłaś go nie zdradzać. Szczególnie, że nie możliwe, żeby twoja zakłamana morda zdradziła Młodego raz czy dwa. Słyszysz? Za dobrze Cię znamy żeby Ci wierzyć w takie coś. Rozumiesz ?A i tak pro po wypierdalaj stąd. Już- Nie znałem Ash'a od tej strony, A jest dla mnie jak brat. Powiedział to jeszcze z takim kpiącym uśmieszkiem. Podobało mi się to. 
- Nie nie rozumiem. I ty Ash do jasnej cholery się do mnie nie odzywaj. Nie chcę rozmawiać z nikim innym niż Andy. Nie pójdę sobie stąd bo to również mój dom. 
- Gówno prawda!! To nie jest twój dom i nigdy nie był.To jest mój dom i po części chlopaków, ale nie ma opcji źeby chociaź w 1/10 był Twój.  Ja Ci się tylko pozwoliłem tu wprowadzić.A teraz proszę- podałem jej walizki- i już tutaj nie mieszkasz. Wypierdzielaj stąd! Teraz !!Ash jeśli możesz pomóż jej wyjść.
- Już Andy'ś-  Wziął ją za rękę i zaczął ją wyprowdzać. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. No lepszego momentu ktoś nie mógł sobie wybrać.
- Puść mnie, idę drzwi otworzyć.-Powiedziała, a raczej wykrzyczała Juliet.

- Cześć, jesteśmy nowe. Chciałyśmy się tylko przywitać i przedstawić.
- No okej, chodźcie przedstawie Was reszcie domu. -Powiedziała Julka.

Już chwilę później były wszystkie 3 w salonie.
- Co ty JULKA znowu tutaj robisz wypierdalaj stąd. Już.- Powiedziałem stojąc tyłem do niej.
- Ok pa , tylko wiedz że ja tak łatwo nie odpuszczę.- I wyszła. Chłopaki wydawali się jacyś zaskoczeni. Tylko czym. Czyżby ci goście są tacy ładni czy może nago przyszli? Mam pomysł może się odwrócę i to sprawdzę. Tak to trzeba zrobić.
Po chwili moją twarz wyglądała tak :





CO SIĘ DZIAŁO W TEJ CHWILI W MOJEJ GŁÓWCE? OTÓŻ MNIEJ WIĘCEJ SKAKAŁEM I PISZCZAŁEM JAK MAŁA DZIEWCZYNKA. NIE JESTEM PEWIEN CZY TO SIĘ DZIAŁO W MOJEJ WYOBRAŹNI, CZY W REALU. MAM NADZIEJĘ ŻE W GŁÓWCE.OOOO Kurwa. to ona. Ona znaczy Anna, Ann.
- Hej młody, ja pierdole znowu się zawiesił. Andy- mówił Jinxx.- Andy!!
- Tak, jestem. Słucham.
- Będziesz tak stał czy może się przywitasz.
- Czekaj, Andy chodź na chwilę. - Powiedział Ashley.- Teraz.
- Część Ann. Już idę Purdy.

Jakieś dwie minuty później.
- Co chcesz ??- Zapytałem
- Powiedz mi czy Ci życie nie miłe?- Ooooł już wiem o co chodzi.- Nie rób takiej miny dobrze wiesz o co chodzi. Jutro godzina 12.00 stoisz w tym miejscu gotowy do wyjśćia. Czy chcesz czy nie.
- Ale ja nie chce!
- Mało mnie to. Andy'ś zrozum to do jasnej albo ciemnej cholery to nie jest wyjście. Czemu po prostu nie przyjdziesz się wygadać, przecież dobrze wiesz, że ja zawsze chce Ci pomóc? Ty dobrze wiesz, że jesteś dla mnie jak młodszy brat, a ja dobrze wiem że ja jestem dla Ciebie jak straszy.
- Tu akurat masz rację. Jak pójdę nie wygadasz chłopakom?
- Nie wygadam Młody- Powiedział i zrobiliśmy misiaczka. - Dobra chodź do tej swojej Ann.

- Cześć Ann. Sorki że tak uciekłem- Powiedziałem i lekko skuliłem głowę. Kątem oka zauważyłem, że Ash już zdążył przyczepić się do Mery.- Powiedz co tutaj robisz ? Nie żeby mi przeszkadzało że tutaj jesteś. Nawet mi to pasuje.- I niekontrolowany uśmiech na mojej gębie :
      - No cześć, no ja i Mery mieszkamy tutaj zaraz nie daleko. W tym beżowym domu. I słodko się uśmiechasz. - Kolejny uśmieszek.
- Jesteście naszymi sąsiadkami? Ja jak fajnie, mam widok z balkonu na wasz ogródek będę Was podglądać. Hihih. - OOO ja zły.- Nie no żartuję.- Walnęliśmy śmiechem- Powiedz ile czasu jesteście w Los Angeles ?
- No jakoś od 1,5 miesiąca.
- To pewnie jeszcze wszystkiego nie widziałyście? Może jutro się gdzieś wybierzemy? - Zapytałem- Sami. - Dodałem prawie nie słyszalnym szeptem.
- Ok zgadzam się i słyszałam- Prze słodki uśmieszek mi wysłała. - To o której może koło 12 ?
- Oj. Możemy troszeczkę później? Nie wiem. Koło 20 miasto jest wtedy ładniejsze?
- No, dobrze.- Powiedziała z dalszym uśmiecham. Ona wie jak mnie ugiąć.
- To przyjdę po Ciebie jutro ok ?
- Ok. To jesteśmy umówieni.
- Ale ty masz cudny uśmiech. UPS powiedziałem to na głos ?- Fuck znowu.
- Tak na głos , i dzięki. Ja i Mery musimy iść.Merucha zbieraj się facio od zdjęć dzwonił. Musimy iść. Przepraszamy.
- Ale ja nie chcę. - Zaczęła marudzić.
- Przymknij japę. Powiedział że jeśli nie przyjdziemy w ciągu godziny to nas zwolni.- Przyznam brzmiało to co najmniej dwuznacznie. Pewnie tylko dla mnie dwuznacznie.
- No to pa Andy i reszta- Powiedziała Ann, równocześnie całując mnie w policzek. Jeszcze chwile po jej wyjściu stałem jak wryty. 
- Cześć Wam- Krzykneła Mery. 
- Ejejej!!! Czekaj chwilę. Nooo stój.- Zaczął się drzeć Ash.- Ann idź jeszcze na chwilę do Młodego, chcę pogadać z Merci. 
Niestety nie szłyszałem o czym Deviant gadał z Mery. No cóż. 
Po wyjściu dziewczyn chłopaki jeszcze przez pół godziny napieprzali się ze mnie i Ashley'a . Chyba zrozumieli że ja się zakochałem w Annie a ten drugi w James. Niech się śmieją poczekam aż oni się zakochają. Aaaa ja i mój przyjaciel będziemy mieć polew. Hyhyhih. 

Na kolacje posztanowiliśmy zamówić pizzę. Taak my na prawdę bardzo zdrowo jemy. Jeźeli będę z Ann chyba będę musiał zrezygnowac z fast food'ów. Ona jest przecież taka chuda/szczupła. Raczej nie jada dużo tego typu rzeczy. Dla niej dam radę z tego zrezygnować. Kiedy zjedliśmy kolację Ash znowu postanowił się zamienić w psychologa. 
-Młody za pięć minut na górze u Ciebie w pokoju. Muszę iść jeszcze odcedzić kartofelki.
-co musisz ? - Zapytałem. Wiedziałem o co chodzi ale chciałem go troszeczkę powkurzać.
- Odcedzić kartofelki!
- Co musisz. Wez mów w naszym języku. 
- Podlać kwiatuszki.- Chyba zaczyna się wściekać. 
- No kur*a powiesz w końcu co musisz iść zrobić?
- No do świętej kury. Muszę iść się wylać!!! - Reszta zespołu razem ze mną jebła śmiechem. 
- Co musisz ? 
- A zamkij morde. MORDA W KUBEŁ PIESKU!!- I poszedł, a my się śmialiśmy tak głośno źe chyba w promieniu kilometra było nas słychać. 

Pokój Andy'ego
- O czym znowu chcesz gadać? 
- O Ann. Jesteś pewien że chcesz się mieszać w nowy związek? 

*****************************************************************
ŁASKAWIE KOMENTUJCIE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz